Nie jesteś zalogowany na forum.
Nagle przebiegła mi jedna myśl... jednak znikła tak szybko, jak się pojawiła.
- Jestem tego świadom, Xano. - Przekręciłem głowę lekko w bok. - Poza tym nie interesuje mnie "seks pod murem" - zacytowałem, parskając.
Ostatnio edytowany przez Dashan Abrette (2017-03-21 21:57:11)
Offline
Zaśmiałam się nerwowo.
- Super... - mruknęłam. - Weź... Trochę kiepsko to wygląda, możesz się... odsunąć... - odwracam głowę by na niego nie patrzeć.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Spojrzałem na nią zdziwiony, a jednak zwolniłem uchwyty i odsunąłem się o krok w tył.
- Techniki Strażnika - wzruszyłem ramionami. - Ale nie myśl, że zrezygnuje z przeszukania - zastrzegłem.
Offline
Pokiwałam głową i milcząc podniosłam ręce na głowę, spuszczając wzrok. Nie chciałam na niego patrzeć, jeszcze kiedy najnormalniej w świecie się przestraszyłam... Relacje między ludzkie... to jednak dla mnie zagadka... Już nie mówiąc o największej zagadce jaką był dla mnie Dashan.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Spojrzałem na nią z ukosa. W pewnym momencie przelatywało mi tysiąc myśli przez głowę... A wszystkie dotyczyły Xany.
Przez kilka minut wahałem się Z rozkazami Quentina aż w końcu postanowiłem. Zrobiłem ponownie krok, tym razem w przód. Złapałem za podbródek dziewczyny, unosząc go w górę, tak by na mnie spojrzała.
- Co się z tobą stało? - spytałem.
Offline
Znów się zawachałam, a zamiar zamordowania brata przeskoczył na numer pierwszy na liście. Setkę kolejnych zajmował Dash.
- N-Nic, to mnie zaskoczyło, a nawet przestraszyło bo jakoś nie zawsze kojarzę o co może chodzić ludziom i w ogóle... jakoś tak nigdy się do ludzi nie zbliżam na dłużej. W żaden sposób - terkoczę śmiejąc się nadal.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Westchnąłem.
- Z każdą kolejną rozmową dowiaduję się o tobie coraz to więcej - skwitowałem w końcu. - Nie masz czego się bać. Nie wszyscy są... tacy, jak pewnie myślisz - powiedziałem z wolna, odpowiednio dobierając słowa.
Offline
- Ty patrz, a ja o tobie nic nie wiem - zaśmiałam się cicho nadal lekko poddenerwowana zaistaniałą sytuacją... choć zachowanie Dasha mnie zaskoczyło... pozytywnie...
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Opuściłem dłoń, przekrzywiając głowę.
- Może kiedyś się dowiesz - dopowiedziałem, wpatrując się w Xanę.
Chwilę potem cofnąłem się do tyłu, dając jej przestrzeń.
Offline
- Jednak mnie nie przeszukasz...? - zapytałam cicho patrząc niepewnie na niego, opuszczając ręce wzdłóż ciała.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Kręcę przecząco głową.
- Nie tym razem. Wątpię również by znalazł się następny - stwierdziłem.
Offline
Spojrzałam na niego z ulgą, ale zaraz odwróciłam wzrok.
- Dziękuję za zaufanie - powiedziałam cicho
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Kiwnąłem głową.
- Każdemu się należy - powiedziałem, kryjąc skrzywienie na twarzy.
Offline
- Może każdemu, ale nie każdy je ostatecznie dostanie - zacisnęłam pięści. Boże, Xana, co Ty na łeb do reszty upadłaś? To strażnik. Zwykły strażnik.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- To prawda. Łatwo je również stracić - dodałem.
Co ja wyprawiam? Gdzie się podział stary Dashan, który jedyne co pragnął to zemsty na rodzinie?
Offline
- Postaram się nie stracić Twojego zaufania Dash... - odzyskała niepewnie, choć już normalnym tonem.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- Nawet nie przyszło mi to na myśl - powiedziałem z przebiegłym uśmiechem na twarzy.
Uważaj Dashan, to jednak Moreau.
Offline
Uśmiechnęłam się krzywo i znów odwróciłam wzrok. Wiem jak reaguje jak za długo na niego patrzę, więc wolę nie patrząc...
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Przez kilka minut staliśmy w ciszy, kiedy pod nasze nogi poturlała się szklana butelka. Zmarszczyłem brwi, gdy zauważyłem w środku ciesz i wystającą scierkę w płomieniach. Uniosłem głowę, słysząc czyjś okrzyk.
- Cholera cholera cholera - szeptałem. W naszą stronę leciały trzy takie "bomby". Koktajl mołotowa.
- Padnij! - krzyknąłem do Xany, jednak adrenalina w moich żyłach buzowała i byłem szybszy od słów. Rzuciłem się na nią, okrywając własnym ciałem.
Słyszałem rozbijające się szkło o ziemię i skwierczący ogień.
- Cholerni chałturnicy - warknąłem wściekły, wstając. - Nic ci nie jest? - zwróciłem się do dziewczyny, nadal patrząc za grupką ludzi, którzy teraz zwiali.
Offline
- Kurwa mać, co to było do cholery... - warknęłam wstając z ziemi zaskoczona i lekko obolała.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Splunąłem na ziemię, kopiąc resztki szkła.
- Chałturnicy. - Westchnąłem, przecierając twarz. - Musieli zauważyć Q. - Podrapałem się po karku. Nigdy nie dają spokoju.
Offline
- Albo mnie... - mruknęłam pod nosem otrzepując się, gdy nagle zauważyłam odłamek szkła, który mimo przykrycia przez Dasha wbił mi się w ramię.
- Kurde... - warknęłam znów próbując się jakoś zabrać do wyciągnięcia odłamka.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Zacisnąłem mocniej szczękę. Jeszcze ich kiedyś dopadnę. A teraz... pomaszerowałem po krzesło i postawiłem je bliżej dziewczyny.
- Siadaj - powiedziałem i poszedłem po apteczkę do siedziby. Wróciłem w trymiga, rozkładając ją obok Xany.
- To nie pierwsza ich akcja. Czasem mają urojenia, czasem atakują z nudów, a czasem polują na szychy. Jednak zawsze stosują tę samą metodę. Koktajl mołotowa - wytłumaczyłem, przyglądając się ranie.
Offline
Machnęłam zdrową ręką.
- To nic takiego... mogę to ręcznie wyciągnąć... nawet całkiem ładnie zleje mi się z tatuażem - mruknęłam siadając jednak spokojnie i obserwując Dashana.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- Daj spokój. - Westchnąłem i dokładnie obejrzałem ranę. - Musisz z tym jechać do szpitala. Nie wiem czy nie ma odpadków - wyznałem sfrustrowany. Wyciągnąłem bandaż z apteczki i delikatnie, usztywniłem ranę. - Zawiozę cię - oznajmiłem.
Offline