Nie jesteś zalogowany na forum.
NASTĘPNEGO DNIA
Siedziałem na krześle, kreśląc jakimś badylem wzory po ziemi. Długo wahałem się nad wzięciem szczepionki...
A jednak rozmowa z Andrew i chęć dożycia spotkania z Kasparem wygrały.
Offline
Wracałam z codziennej wyprawy na kraniec miasta. Zdjęcia wychodzą coraz lepsze, a ja nie mogę się nadziwić ile piękna jeszcze istnieje w tym mieście.
Zatrzymałam motocykl przed murem.
- No no no, mój ulubiony strażnik - wywróciłam oczami zdejmując kask.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- Moja ulubiona podróżniczka - odbiłem piłeczkę, odrzucając patyk na bok. - Czego tym razem szukałaś u Infecto? - uniosłem brew.
Offline
- Nie szukam niczego u Infecto - sprosotowałam. - Po prostu na obrzeżach miasta jest jeden taki klif, gdzie każde zdjęcie wychodzi perfekcyjnie - głaszcze z czułością aparat, zawieszony na mojej szyi.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Faktycznie. Widok stamtąd jest niesamowity - potakuję.
Offline
- Zresztą wyjście do ludzi, wyglądając jak ten straszny Moreau to nie jest dobry pomysł - wywróciłam oczami - Nawet bardzo kiepski. Moja specjalność to natura i budynki. Te zrujnowane są najlepsze - skwitowałam.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Wzruszyłem ramionami.
- Nie możesz wiecznie się ukrywać i żyć niechęcią. - Westchnąłem. - Zabiorę cię kiedyś na rynek - powiedziałem.
Jeśli już tam nie była.
Offline
- Rynek? Byłam tylko na głównych ulicach, staram się unikać miasta - zauważyłam wzruszając ramionami. Zabiorę Cię kiedyś... brzmi jakby mnie dopuszczał fobsiebie... to takie... dziwne...
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- Pokażę ci miasto, którego tak unikasz - dodałem, unosząc kącik ust do góry.
Offline
- Jeśli się nie obawiasz, że się na nas rzucą z nożami, bo wyglądam jak Tin Tin... To czemu nie - wzruszam ramionami, odwracając wzrok.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- Nie rzucą się. Nikt nie podniesie ręki na Strażnika - odpowiedziałem kojąco. - Ludzie znają przepisy. Boją się ich naruszyć - dodałem, wzdychając. Sam ledwo się ich trzymam.
Offline
- Może się nie znam na psychologii tłumu, ale zasady dla ludzi, którzy umierają z dnia na dzień, tracą wartość - zauważyłam. Zawahałam się i spojrzałam na Dasha z powagą.
- A propos śmierci... przyjąłeś szczepionkę?
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Wzruszyłem ramionami.
- Jeszcze się nie spotkałem z takimi, co je łamią celowo - spojrzałem na nią z ukosa. - A miałem wybór? - przekrzywiłem głowę w bok.
Offline
Skrzyżowałam ręce.
- To że ją ode mnie wziąłeś, nie znaczy, że musiałeś ją przyjąć - zauważyłam.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- Zrozumiałem sens słów pewnej osoby. - Westchnąłem. - Nie chcesz, nie musisz wierzyć - wzruszyłem ramionami.
Offline
- Powiedz tylko, czy ją wziąłeś, to będę bardzo uszczęśliwiona - wywróciłam oczami.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- O ile pamiętam, od wczoraj ustały ataki kaszlu i duszności - stwierdziłem tylko. Reszty powinna się sama domyślić.
Offline
Uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Witam w życiu długowiecznego - zaśmiałam. - No, przynajmniej to mi wyszło - mruknęłam do siebie.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Uniosłem brew, przez chwilę rozmyślając nad jej słowami.
- To? Czyli według ciebie nic innego ci nie wychodziło? - zapytałem.
Offline
Zawahałam się.
- Mówiłam do siebie, nie do ciebie - burknęłam. - Przynajmniej raz uratowałam kogoś od śmierci - sprostowałam głośniej. - Za często widziałam śmierć i nie reagowałam. Skoro uratowałam Ciebie to może i uratuje Quentina... a potem kolejnych...
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Wzruszyłem ramionami.
- Quentin zdaje się wyglądać świetnie. Wyszedł z domu, postęp? - Zmarszczyłem brwi.
Offline
Przychnęłam śmiechem.
- Ostatnio doznał takiej ilości szoku, że chodzi po domu zaskoczony, że ziemia się kręci - pokręciłam głową. - Musi się oswoić z licznymi zmianami, a ja staram się go w tym wesprzeć. To co widziałeś, to jeszczepołowa tego co powinno być - stwierdzam.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- A to nowość - mruknąłem. Juz miałem kontynuować, kiedy to usłyszałem głos Bena, który kazał mi się nie obijać. Spojrzałem ponuro w tamtą stronę, a mimo to przytaknąłem.
- Obowiązki - wytłumaczyłem sucho.
Offline
- I dobrze - wzruszyłam ramionami i wróciłam na motocykl. - Otworzysz? - zapytałam ruchem głowy wskazując na bramę.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Westchnąłem.
- Jasne. - Sięgnąłem po klucze i zwinnym ruchem otworzyłem bramę. - Miłej drogi, Xana - dodałem, kiwając głową.
Offline