Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
zgadnijcie, kto wychował się w tej ruderze...
Znalazłam stary Dom Dziecka w Insolitam City. Na pierwszy rzut oka wyglądał upiornie. Trochę jak mój sierociniec Nowym Yorku na Harlemie. Zaparkowałam motor i przypięłam moje maleństwo. Minęłam taśmę "do rozbiórki" i weszłam do środka. Wyglądało całkiem nieźle... był stary, ale dywan na długim korytarzu i bibeloty wzdłuż ścian dodawały odrobiny uroku. Niepewnie rozejrzałam się po przyszarzałych ścianach i zerknęłam na drzwi najbliżej wyjścia.
Tak! Gabinet dyrektorki ośrodka! Weszłam bez zastanowienia do środka. Układ jak w co drugim takim gabinecie, a znałam się na ich rozkładzie.
Najpierw przejrzałam biurko, ale było puste. Zostawione meble, ale opustoszałe szuflady. Modliłam się w myślach by przynajmniej akta każdego z dzieci były na miejscu.
Podeszłam do szafy i odszukałam literę Q.
Quentin Michell.
Otworzyłam teczkę i spojrzałam na siedmiolatka na zdjęciu. Pobity, ze świeżo zrobionym kolczykiem na wardze. Musiał go zrobić gdzieś w szemranym studiu, bo nie wyglądał profesjonalnie. Wczytałam się w jego wyniki badań, opinie z poradni... zawahałam się przy jednej z opinii:
".... młodzieniec inteligentny, wesoły, jednak zgubiony w poważnym konflikcie wewnętrznym. Próbuje odszukać się w społeczeństwie, jednak bez skutku. Bardzo osamotniony. W czasie rozmowy, padało kilkakrotnie niepełny..."
Zadrżały mi dłonie. Tak. To on. Mój brat. Ten, o którym wszyscy mówią morderca. Czy...
Przypomniało mi się co mówił tamten facet - przyjaciel Quentina.
Nie szukaj go. Daleko mu do człowieka, którego ktokolwiek chciałby szukać...
Ale... jest moim bratem. Całe życie czuję to co on. Niepełna. Nie jestem... cała. Może zabrzmi to idiotycznie, ale... chcę go poznać. Bardzo. To mój brat. Kim by nie był, muszę poznać, swoje dopełnienie. Muszę...
Wzięłam akta moje brata. Znajdę go. I uścisnę jak rodzeństwo.
Wyszłam z budynku i wsiadłam na mój motor.
Znajdę Cię braciszku...
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Strony: 1