Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna
- Tak, chociaż czasem się przemieszczam.- kiwam głową.- Mogłabym pójść na policję, ale wybuchłaby burza medialna, za którą matka by mnie dosłownie zabiła.- mówię cicho, patrząc na swoje zaniedbane ręce.
Offline
Przyglądam się dziewczynie i robi mi się jej tak strasznie żal... To uczucie przepełnia całe moje ciało. To na prawdę niesamowite tyle czuć. Wcześniej tego nawet nie zauważałam, a teraz wiem, że bez tego nie da się żyć.
- Nie możesz wrócić? - to głupie pytanie ale jedyne jakie nasuwa mi się na myśl.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
-Szczerze, to wolałabym zostać bezdomną do końca życia, niż tam wrócić.- stwierdzam z pewnością. Jak bym wróciła, długo bym nie pożyła.
Offline
- To straszne - mówię miękko. Zastanawiam się chwilę. - Nie możesz wynająć sobie czegoś? Nie masz pieniędzy? - dopytuje choć to też jest dosyć oczywiste co uświadamiam sobie dopiero po tym jak te słowa opuszczają moje usta. - Przepraszam. To dosyć oczywiste.
Dawno tyle nie mówiłam. Znajomy ucisk w gardle nie opuszcza mnie ani na chwilę.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Przez te lata z matką i siostrą jestem przyzwyczajona do naprawdę trudnych warunków.- wzruszam ramionami.- Nie mam nic, w chwili gdy postanowiłam nie wracać do domu, miałam tylko kilka ubrań i buty. Na szczęście gdzieś ten koc.- mówię cicho.
Offline
Przez długi czas staje otępiona. Nie mogę się ogarnąć. Jedna myśl chodzi mi po głowie ale jest strasznie daleko i w ogóle nie mogę jej dociągnąć. Ostatnio zdarza mi się to coraz częściej.
- Jadłaś coś?
Ta rozmowa to przesłuchanie. Ale przecież ta dziewczyna ma raptem 16 lat... Tyle ile Leo. Ogarnia mnie wielka potrzeba aby jej pomóc. jakkolwiek. Po prostu pomóc.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- W ostatnim czasie, niezbyt.- kręcę głową.- Ale w restauracji niedaleko raz w tygodniu dają mi to co im nie zeszło.
Offline
- Wstań - mówię niemrawo. Nie wiem jak miało to zabrzmieć. Wiem jednak jak zabrzmiało... Jak bym się bała własnych słów. - Możemy pójść do mnie - uśmiecham się lekko.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
-Dobrze.- podnoszę się podtrzymując się ściany.- Na pewno zabrać mnie w takim stanie do domu?-spoglądam na swoje brudne ubrania.
Offline
- To niedaleko - informuję i ściągam z siebie bluzę. Podaje ją dziewczynie, a sama poprawiam apaszkę na szyi. - Proszę, a teraz chodź pospieszam ją.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Zakładam niepewnie na siebie bluzę oraz kaptur na głowę i idę za dziewczyną.
Offline
Spacerując ulicami miasta przypadkiem dostrzegam Joela. Matko co mu się stało ma rękę w bandażu i rozcięcie na twarzy. Doskonale wiesz co mu się mogło stać Szybko tłumię tę myśl i podchodzę do niego.- Hej.
Offline
Podnoszę głowę, a raczej - patrząc na jej wzrost - opuszczam ją i widzę przed sobą Boucher 2.
- No cześć - mówię krótko. Chowam dłonie do kieszeni.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Wszystko w porządku?- pytam spoglądając na jego twarz.
Offline
Prycham lekko.
- W jak najlepszym. Wracam właśnie z baru - odpowiadam, choć dobrze wiem, o co jej chodzi.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Uu czyli barmanowi podpadłeś, że tak cię urządził?- marszczę brwi.
Offline
Unoszę brew.
- Powiedzmy, że przewróciłem się na schodach. - Uśmiecham się trochę sztucznie. - Może być takie wytłumaczenie? - Zmieniam temat. - Jak się żyje poza Boucherlandem?
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Oczywiście.- wzdycham. Przewróciłam się na schodach, ile razy ja używałam tego tłumaczenia....- Bardzo dobrze a szczególnie teraz gdy matka straciła władzę. W domu pewnie jest istny armagedon.
Offline
Krzywię się.
- Skąd ja to znam. Jestem ciekawy, co stary zrobi, żeby przeżyć. Kasy wystarczy mu na kilkadziesiąt lat, ale... - Przechylam głowę. - Niestety chyba on pożyje dłużej.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
-Ja niestety nie zdążyłam wziąć szczepionki, moja " urocza" siostrunia zresztą też. Jestem ciekawa co z matką zrobią aby ją zdobyć dla niej. Chyba, że matka już zdążyła zacząć ją traktować jak śmiecia.- mówię a po chwili dodaje ciszej.- Nic już nie będzie takie samo, lada chwila prawdopodobnie wybuchną jakieś zamieszki.
Offline
Wzruszam ramionami.
- U nas wybuchną zamieszki? Myślisz, że te wszystkie rozpieszczone cioty zrobiłyby jakieś zamieszki?
Nie żebym sam nie był rozpieszczoną ciotą.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Nie wiadomo do czego są zdolni jak im odbiorą wszystkie ich prawa i przywileje oraz dla ich dzieci nie będzie szczepionek.- wzruszam ramionami.
Offline
Również wzruszam ramionami.
- Może i masz rację. Ja w każdym razie nie mam w planach uczestniczyć w żadnych zamieszkach. Choć ojciec pewnie sam wypchnie mnie na ulicę, żebym walczył o jego prawa. - Przewracam oczami. - Mnie bardziej martwi sam Moreau. Miałem ee... "przyjemność" rozmowy z tym dupkiem.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Wygląda naprawdę umm groźnie. Chociaż nie słyszałam o nim wcześniej, być może dlatego, że przez całe życie matka trzymała mnie w klatce.- krzywię się lekko.
Offline
- Taa... ludzie traktowali go jak wybawcę. Do teraz. - Poprawiam marynarkę. - Ja mogę mu podziękować za dodatkowe blizny na twarzy.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna