Nie jesteś zalogowany na forum.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Szłam sobie spokojnie chodnikiem prowadząc Sophie na smyczy gdy nagle potknęłam się o coś, zaplątałam w smycz i upadłam.- Kurde!- powiedziałam poirytowana i zaczęłam się odplątywać z smyczy.
Offline
Właśnie wychodzę z pracy i idę jedną większych ulic. Później skręcam w mniejszą. Zauważam jakąś blondynkę, ale ignoruję ją. Jestem już taki zmęczony, że równie dobrze zasnąłbym na bruku.
Ludzie będą wam nieustannie doradzać, ale żeby się czegoś nauczyć, trzeba popełnić kilka błędów samemu.
Offline
Idący tuż obok mnie chłopak ignoruję mnie. Cuudownie.- Przepraszam bardzo ale może byś mi łaskawie pomógł?- wołam za nim.
Offline
Zaspany, odwracam się. Halley? Ta sukowata blondynka?
- Przykro mi, ale mówiłem już, że... - przerywam.
Nie, to nie ona.
- Nie jesteś Halley? - pomagam się jej odplątać ze smyczy.
Ludzie będą wam nieustannie doradzać, ale żeby się czegoś nauczyć, trzeba popełnić kilka błędów samemu.
Offline
-A wyglądam ci kurde na Halley?- wzdycham. Boże czemu wszyscy muszą mnie mylić z moją stukniętą siostrą. Po chwili udaje mi się odplątać z smyczy i chwiejnie się podnoszę.- Dziękuje za pomoc.
Offline
Nie odpowiadam dziewczynie. Znowu mam wiadomość od szefa. Cholera. Zaraz naprawdę padnę na bruk. Przecieram dłońmi przekrwione oczy i kilka razy otwieram je i zamykam. Chyba muszę kupić kawę...
Ludzie będą wam nieustannie doradzać, ale żeby się czegoś nauczyć, trzeba popełnić kilka błędów samemu.
Offline
- Wszystko w porządku?- pytam i patrzę na niego.- Wyglądasz jak byś miał zaraz zamiar upaść.
Offline
- I zaraz chyba tak będzie jak nie kupię kawy. - stwierdzam. - Ale poza tym, wszystko w porządku. - ziewam.
Ludzie będą wam nieustannie doradzać, ale żeby się czegoś nauczyć, trzeba popełnić kilka błędów samemu.
Offline
Wychodzę ze sklepu obładowana torbami. Muszę zadzwonić do Suz. Dawno się z nią nie widziałam. Poprawiam okulary przeciwsłoneczne, gdy zauważam osobę, przez którą w pierwszej chwili się krzywię.
Błaaaagam, tylko nie ona.
Staram się wyminąć Halley, ale wtedy zauważam, że to nie ona. Zaraz, zaraz. Od kiedy matka wypuszcza Victorię z domu? Marszczę brwi i podchodzę bliżej.
- Tori! Co tutaj robisz? - Zagaduję.
Smiling through it, she said she'd do it again
Offline
- Oo cześć Rey.- uśmiecham się. Daawno jej nie widziałam. Ona i jej rodzina jako jedyni traktowali mnie normalnie, to pewnie przez to, że to rodzina od strony ojca.- Spaceruję sobie.- odpowiadam na jej pytanie.
Offline
- No to widzę. - Przewracam oczami rozbawiona i wolną ręką zdejmuję okulary. - Ale jak to możliwe, że smoczyca wypuściła cię z wieży, co Fiona?
Smiling through it, she said she'd do it again
Offline
- Nie wypuściła, uciekłam kilka miesięcy temu. A ona się nawet tym nie przejęła.- wzruszam ramionami.- Pewnie myśli, że umarłam.
Offline
Marszczę brwi.
- To gdzie ty teraz mieszkasz?
Dziwne. Przecież ona nie zna nikogo w Centrum. To bez sensu. Mieszka pod mostem?
Smiling through it, she said she'd do it again
Offline
- Dłuuga historia, ale kiedyś mieszkałam u przyjaciółki największego wroga Halley.- wzruszam ramionami.- A teraz wyprowadziłam się kilka dni temu, nie chce być więcej dla nich ciężarem.
Offline
- Największy wróg Halley... Ona wszędzie ma wrogów. - Zastanawiam się chwilę. - Już wiem! Chodzi o Parks? Halley TOTALNIE leci na Joela. Kompletnie! I myśli, że ludzie są idiotami i tego nie widzą. - Chichoczę. - Ciołku, czemu nie przyszłaś do nas? Wells się niedawno wyprowadził z Cress, a pokój Kesleya jest wolny od kilku lat.
Smiling through it, she said she'd do it again
Offline
- Dobrze, że się od niej odcięłam raz na zawsze.- uśmiecham się.- Nie wiedziałam czy mogę, a poza tym było mi głupio i się tak trochę bałam, że matka od razu mnie tak znajdzie.- wzdycham ciężko.
Offline
Wybucham śmiechem.
- Poważka? Moja matka tak nie znosi twojej... Chyba nadal ma jej za złe, że tak omamiła jej brata. - Przewracam oczami. - Spoko. Tata skopałby jej tyłek jakby próbowała cię zabrać. Ja z resztą też.
Smiling through it, she said she'd do it again
Offline
- Matka z ojcem nie są razem już od daaaawna, on nawet nie mieszka w domu. Ale dla mediów wciąż są razem.- wzdycham.- Myślisz, że mogłabym się teraz do was wprowadzić?- przegryzam wargę. Matko czy to możliwe, że wreszcie będę miała rodzinę...?
Offline
Prycham.
- Nie bądź głupia. Nie po to ci o tym mówiłam, żebyś teraz pod mostem mieszkała. - Nakładam okulary z powrotem na nos i ciągnę ją jedną ręką, a w drugiej trzymając zakupy w stronę domu. - Chodź! Mama ucieszy się, że przyszłaś.
Smiling through it, she said she'd do it again
Offline
- Na pewno? Nie chce sprawiać wam problemu?- uśmiecham się do niej z wdzięcznością gdy mnie prowadzi do swojego a już niedługo też mojego domu.
Offline
- Jiz, Tori. Jakbyś była jak Halley to sama bym cię wykopała na zbity pysk. Wyluzuj. - Uśmiecham się pod nosem. - Jedyna rada: nie zachowuj się jak twoja matka i siostra. I tyle.
Smiling through it, she said she'd do it again
Offline
- Oj to się nie zdarzy. Jestem w końcu zakałą tej a może raczej tamtej rodziny.- przewracam oczami.- Ale koniec jęczenia, był może u was kiedyś mój ojciec? Od czasu ucieczki go nie widziałam.
Offline
W końcu puszczam jej rękę i pozwalam jej iść obok siebie.
- Mhm. Rzadko, ale co jakiś czas przyjeżdża. Pytał się co u ciebie. Nie mieliśmy jak odpowiedzieć niestety, bo prawie cię nie widywaliśmy.
Smiling through it, she said she'd do it again
Offline
- Nadrobimy to, mam nadzieję. Teraz już wszystko będzie w porządku. Mam nadzieję, że tata w końcu uwolni się od tej wariatki wiedząc, że mnie już nie terroryzuje.- uśmiecham się lekko.
Offline