Nie jesteś zalogowany na forum.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Rzadko chodzę po mieście. Nie lubię ludzi, a ludzie zapewne rzucali by mi się do gardła, a... ja cały czas czekałem na jakiś znak od Abrahama.
Schowałem się czym prędzej do biblioteki i niezauważony przechodziłem między półkami.
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności – lista jego wrogów./
Offline
Patrząc wciąż za siebie skręcam w kolejną alejkę. Zauważam, że ktoś tamtędy idzie ale za późno i wpadam na mężczyznę. Puchar za niezgodność wędruje do... Panny Parks!
- Och - wzdycham zaraz po zderzenia, patrząc w ziemię. - Strasznie przepraszam. Zagadałam się, a tu jest tak mało miejsca - mówię podnosząc wzrok.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Skrzywiłem się i otrzepałem koszulę. Książka, którą czytałem upadła obok dziewczyny, więc kiedy się schyliłem pomogłem przy okazji wstać dziewczynie, która na mnie wpadła.
- Rozumiem - wywróciłem dyskretnie oczami.
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności – lista jego wrogów./
Offline
Przyjęłam dłoń mężczyzny, w którym dopiero po chwili rozpoznałam człowieka, którego połowa społeczeństwa ma ochotę rozszarpać na strzępy. Poczułam dreszcz ekscytacji i sporą ciekawość.
- Zazwyczaj jest tu pusto - zauważam.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Nie wiem. Zazwyczaj tu nie bywam - odparłem odwracając się w stronę półki z książkami. - Ale biblioteka znajduje się na skraju miasta, dalej już jest tylko mur, a słyszałem, że strażnicy są nieprzyjemni - ściągnąłem usta nie okazując żadnych emocji. Rozmawiam z drugim człowiekiem w ciągu dnia? Idę na rekord.
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności – lista jego wrogów./
Offline
Wzdycham się. Leo był okropnie zafascynowany murem i wszystkim co działo się w jego pobliżu. Pociągami nosem i poruszam niespokojnie ramionami, czując jak się napinam.
- Nieprzyjemni to mało powiedziane. Oni są często brutalni - mówię dosyć chłodno i nagle zaczynam się czuć nieswojo przy mężczyźnie. Przecież z jakiegoś powodu większość ludzi chciałaby wydrapać mu oczy.
Przenoszę ciekawskie spojrzenie na półkę z książkami i bez celu przelatuje wzrokiem tytułach.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Wiem - odpowiadam sucho. - Wielu Infecto zabijałoby i okradało was, Sanus - zauważam. - Potrzebna ochrona... - zawahałem się. A co jeśli Brama strażnicy nie przyprowadzili do mnie, ale rozstrzelali pod murem...? Pobladłem na samą myśl, że mógłbym nigdy nie poznać syna Marie... jej jedynej żywej cząstki w taki niewinnej postaci.
- Będzie trzeba ich zdyscyplinować. Może z czasem nawet usunąć.
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności – lista jego wrogów./
Offline
Zamrugałam kilka razy.
- Usunąć? - pytam marszcząc brwi. - Przed chwilą strwierdziłeś, że są potrzebni. - Kręcę głową. - Sinus już od dawna nie próbują tu wchodzić, bo się boją. - Wzruszam ramionami. - Podobno prawie nic nie mają i ledwo wiążą koniec z końcem - mówię twierdząco, lecz tak na prawdę chcę usłyszeć to od niego. To on nas rozdzielił i to on powinien dbać o to aby na Przedmieściach nie było nędzy.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- To prawda - odpowiadam lekko. - Choć mimo swojej biedy nie są mniej waleczni i zuchwali. Żaden Sanus nie przeżyłby dnia na ulicy powtórzony wyrazy dzieląc ją z Infecto - stwierdziłem. - Kwitnie czarny rynek, morderstwo na morderstwie... Nie wiadomo komu ufać - wyliczam zachowując pozorny spokój.
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności – lista jego wrogów./
Offline
- Nic z tym nie zrobisz? - pytam głosem pełnym napięcia i patrze na mężczyznę.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Westchnąłem.
- Nawet ja nie mam takiej siły młoda damo - mówię twardym tonem. Potem myślę o Abrahamie. O tym jak... nazywa mnie tatą... Otrząsnąłem się szybko.
- Po za tym... Będę zmuszony wkrótce odsunąć się od władzy... Znów oddam ją w ręce polityków. Sam nigdy nie lubiłem tego ich bełkotu, to żałosne, że musiałem ich tyle słuchać - fuknąłem.
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności – lista jego wrogów./
Offline
Raz wydaje się oschły, a raz... coś jakby w nim przeszukuje. Pstryk i mówi w inny sposób. Przygryzam wargę i Kiwam lekko głową.
- Po prostu myślałam, że... - Wzruszam ramionami. - Możesz dużo. Większość ludzi tak myśli - zauważam. Cały czas patrzę na niego zaciekawiona jego osobą.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Mylą się. Nie władam ludźmi. Nie władam niczym, nawet nad własnymi myślami nie umiem często zapanować - mówię zamykając z hukiem książkę. - Ludzie myślą, że jestem tyranem, bez serca. Połowicznie to prawda. Ludzie myślą, że otaczam się doradcami i kobietami lekkich obyczajów. To bujda. Mój dom od... długiego czasu nie widział wielu osób. Ludzie myślą, że jestem niezniszczalny. I znów bujda, jestem zniszczalny tak samo jak ty, czy inny Sanus. Ja nawet bardziej, dlatego umiem się bronić. - Spojrzałem w końcu na dziewczynę spod uniesionych brwi. - Niech pani nie wierzy ludziom panno Parks.
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności – lista jego wrogów./
Offline
Przełykam z trudem ślinę, zaskoczona jego słowami. Zastanawia mnie skąd zna moje nazwisko, ignoruje to jednak.
- Ludzie pana nie znają - zauważam. - Stąd tyle... niedomówień. Jest Pan trochę jak duch, chodzące legenda. - Sięgam po książkę, której tytuł mnie zaciekawił.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Tak jest lepiej. Kiedy się mnie boją łatwiej nimi manipulować i to daje choć odrobinę władzy... - zagryzam wewnętrzne części policzków. - Po za tym lepiej bym nie zaczynał rozmów. Źle się to kończy. Wiedziałaś, że ludzie się mnie boją...? - prychnąłem. - To dopiero żałosne. Bać się mnie, kościstego, bladego faceta. Mógłbym zabić bez mrugnięcia, ale chyba nie budzę przerażenia....
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności – lista jego wrogów./
Offline
Kątem oka zerkam na mężczyznę. Za długo milcze.
- Mhm - mrucze pod nosem. - W wyobraźni... - Czerwienieją mi policzki z zażenowana. Przyjeżdżam wzrokiem po okładce książki. - Nie budzisz - poprawiam się.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Skrzywiłem się.
- W wyobraźni moja żo... - żachnąłem się. - Wyobraźnia się nie liczy. - skończyłem znów zamykając kolejną książkę
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności – lista jego wrogów./
Offline
- Ale kiedy nigdy nie widziało się czegoś, lub kogoś, na oczy to zostaje tylko i wyłącznie wyobraźnia. Ona nadaje kształt i kolor - mówię spokojnie, przekraczając kartki książki.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Mam wiele lat. Widziałem i przeżyłem już wystarczająco wiele. Mi zostały wspomnienia panno Parks - odparłem sucho. Wspomnienia i teraźniejszość trochę mi się zlewają co prawda...
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności – lista jego wrogów./
Offline
- Ale większość ma tylko wyobraźnię. - Podpisze wzrok. - Czy to nie jest męczące? - pytam zanim się powstrzymam. Przygryzam wargę i szybko dodaje: - Żyć tak długo. - Wzruszam lekko ramionami i nieco spuszczam wzrok.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Pomyślałem o Marie. Bez niej to nie było dla mnie życie. Ale teraz... z Abrahamem... Jeśli mi się uda... Jeśli znów będę mieć rodzinę...
- Nie jest męczące jeśli ma się dla kogo żyć - mówię bez zastanowienia, dość spokojnym głosem jak na mnie.
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności – lista jego wrogów./
Offline
Kiwam lekko głową. Przez chwilę pozwalam sobie pomyśleć o bracie, jednak zaraz wracam do teraźniejszości.
- Teraz jest pan zmęczony? - pytam dalej jak dziecko. Kręcę głową i zamykam książkę. - Przepraszam, nie powinnam pytać.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Wywracam oczami.
- Tak. Od blisko 20 lat jestem tak cholernie zmęczony, że chcę się zabić, jednak za każdym razem, kiedy mam ochotę pociągnąć za spust, stwierdzam, że po drugiej stronie i tak nie czeka mnie nic lepszego - mówię prawie sycząc przez zęby i nadal na nią nie patrząc.
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności – lista jego wrogów./
Offline
Zaciskam dłonie na książce.
- Hm - wzdycham. - To chyba znaczy, że pan jednak chce żyć. Może ma Pan nadzieję na to, że jutro będzie lepiej? - proponuję, biorąc książkę pod pacze i odwracając się w drugą stronę.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline