Nie jesteś zalogowany na forum.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Siadam niedaleko krawędzi niewielkiego klifu. Spoglądam na słońce, które powoli zaczyna znikać za morzem.
Chowam dłonie w granatowej bluzie z kapturem zakładanej przez głowę. Biorę głęboki oddech. Zimne i wilgotne powietrze wlewa mi się do płuc.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Wchodzę do góry po klifie i w końcu, po dość długim czasie szukania ją znajduję.
- Tutaj jesteś! - Wołam i podchodzę bliżej. Siadam obok niej, przewieszając nogi przez krawędź klifu. - Dobra, Elie. Znowu mi uciekłaś.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Nie patrząc na Joela odpowiadam.
- Nie uciekłam. - Uśmiecham się lekko. - Po prostu... Chcę chwilę odetchnąć od miasta. - Przewracam oczami. - Od tego hałasu i tłoku. - Wzruszam ramionami i przenoszę wzrok na chłopaka. - Po co mnie szukałeś?
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Przewracam oczami. Opieram dłonie za sobą.
- Muszę mieć jakiś powód, żeby cię szukać?
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Patrzę na niego miękkim wzrokiem.
- Stęskniłeś się za mną? - Pytam nieco rozbawiona i znów wracam do oglądania zachodu słońca. Niebo przybrało już rdzawo-różowy kolor. Efekt jest niesamowity.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Nieee - mówię i zamykam oczy, rozluźniając się. - Ta godzina bez ciebie była taka spokojna - mówię rozbawiony.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Po raz kolejny przewracam oczami i zerkam na Joela z ukosa.
- Czyli brakowało ci rozrywki - podsumowuje.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Wzruszam ramionami. Szczerze się śmieję.
- Można i tak to nazwać. Poza tym mam już dość siedzenia z tymi debilami z rządu.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Nie dziwie się. Ja bym zwariowała - mówię i zastanawiam się chwilę. - W sumie już zwariowałam - wzdycham.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- "Każda wariatka ma na głowie kwiatka" - cytuję. - Przepraszam. Nie mam żadnych kwiatów. Przypomnij mi jak będziemy w parku.
Zaczynam kiwać stopami nad wodą.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Joel... - jęczę, odsuwając się o parę centymetrów od krawędzi. - Proszę cię... Wiesz jak bardzo nie lubię kiedy tak siedzisz na tej krawędzi. Ale jakoś to znoszę. Lecz kiedy zaczynasz machać tymi nogami to mnie szlag trafia. - Piorunuje go wzrokiem. - Spadniesz - mówię lekko drżącym głosem.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Macham ręką.
- Nie spadnę. Przesadzasz, Elie. - Przysuwam się lekko do przodu i nachylam się, patrząc między stopami w dół na wodę. - Poza tym, jakbym tam spadł, to i tak nic by mi się nie stało.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Kiedy tylko zaczyna się nachylać zaciskam powieki.
- Nie będę na to patrzeć - myślę, a po chwili uświadamiam sobie, że powiedziałam to na głos. W sumie to bez różnicy.
Uchylam powieli i odsuwam się jeszcze parę parę centymetrów do tyłu. Podciągam kolana pod brodę.
- Po prostu nie rób tego.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Odsuwam się znów do tyłu i siadam po turecku bliżej niej.
- Elie, Elie. Ja miałbym spaść? - Uśmiecham się i kręcę głową. - Nie w tym życiu.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Ta, jasne. Ta pewność siebie kiedyś cię zabije - mruczę pod nosem i kicham. Wyciągam z bluzy chusteczkę i wycieram nos.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Podnoszę wzrok i uśmiecham się uroczo.
- Dlatego mam ciebie. Skutecznie sprawiasz, że moja pewność siebie spada. - Prycham cicho.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Ciesz się, że mnie masz bo inaczej już dawno - podnoszę wzrok - byś spadł.
Zerkam za krawędź i od razu blednę. Nabieram zimnego powietrza w płuca.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Ciekawa sprawa.
Obracam się w jej stronę i siadam przodem do niej.
- Masz lęk wysokości, a mimo wszystko to jedno z twoich ulubionych miejsc.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Przełykam głośno ślinę.
Moja mama uwielbiała to miejsce. Ponieważ boje się wysokości od zawsze nigdy z nią tu nie przyszłam. Już nigdy nie przyjdę. Myślę.
- Tu jest przyjemnie. - Wzruszam ramionami z obojętną miną.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Przechylam głowę, przyglądając się jej badawczo.
- No dobra. Przyjmijmy, że akceptuję tę odpowiedź. - Postanawiam zmienić temat. - Jakieś plany na wieczór w Zakończenie Wielkiego Buntu?
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Wzruszam ramionami.
- Nie wiem... będę musiała chyba pilnować Leo bo on na pewno ma jakieś plany, które niekoniecznie będą zgodne z prawem - mówię i na chwile milknę. - A ty coś robisz?
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Stary chyba znowu robi jakieś przyjęcie dla tych bufonów. - Prycham. - Myślałem, że mnie uratujesz i przyjdziesz. Możesz nawet z Leo.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Hmm - zastanawiam się. - Nie wiem. Choć... To jest o wiele lepszy pomysł niż bieganie za nim po mieście - myślę na głos.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Udaję, że się zastanawiam.
- Chyba jednak wolałbym biegać po mieście, niż patrzeć na ich mor... twarze. - Poprawiam się.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline