Nie jesteś zalogowany na forum.
Po rozmowie z babcią Elie, idę w stronę klifu. I faktycznie. Jest tam. Siedzi sama. Podobno za wiele czasu z ludźmi nie spędza.
Siadam obok niej, bliżej brzegu i przewieszam nogi przez krawędź.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Milczę wpatrzona w wodę. Nawet nie odwracam głowy, doskonale wiem, że to Joel.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Nadal nic nie mówię. Nie wiem, co niby mógłbym powiedzieć. Nie gadaliśmy od... przestałem liczyć. W sumie nie wiem, po co jeszcze się trudzę i jej szukam.
Dobrze wiesz, czemu.
Nie wiem.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Obejmuję kolana ramionami. Nie wiem jak długo siedzimy w tej grobowej ciszy ale kiedy zaczynają mi drętwieć stopy zaczynam się wiercić i zerkam na Joela. Powstrzymuję słone łzy, które chcą się wydostać z pod moich powiek. Nabieram drżącego oddechu.
- Przepraszam - wyrzucam z siebie załamującym się głosem i wracam spojrzeniem w stronę morza, kiwając się powoli do przodu i do tyłu.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Obcych ludzi nie musisz przepraszać, Penelope - mówię z goryczą w głosie.
Krzywię się. Może i nie powinienem. Ale to wszystko jest takie... popaprane, od kiedy umarł Leo. I nie mam już po prostu siły.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Gwałtownie przekręcam głowę w jego stronę.
- Obcych? - pytam cicho i marszczę lekko brwi. - Joel o czym ty mówisz? - dopytuje nieco wystraszona.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Mam wrażenie, że jestem dla ciebie kimś obcym - mówię. Powstrzymuję drżenie głosu. - Ty po prostu... Serio takim problemem było napisać jednego smsa? Chociażby kazać mi się odwalić i przestać dzwonić? - Wyrzucam kamień przed siebie, który ląduje z pluskiem w wodzie. - Jesteś jedyną osobą, na której mi zależy, a tak naprawdę wychodzi na to, że nie potrzebujesz mojego wsparcia. Naprawdę chciałem być przy tobie, gdy to wszystko przeżywałaś.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Jedna łza spływa po moim policzku. Szybko ją wycieram.
- Nie mogłam - dukam drżącym głosem. - Chciałam tak bardzo ale nie mogłam... -Zaciskam usta i kręcę głową. - Próbowałam tyle razy... Pisałam wiadomości ale potem je kasowałam... Już prawie dzwoniłam... - wyrzucam z siebie. - Cały czas mam to przed oczami - mówię błądząc nieobecnym wzrokiem po wodzie... Ale ona zmienia się w pokój... Pokój Leo. - Ciągle tam jestem, to zawsze wraca - mamroczę, zaciskając powieki i chowając twarz w dłoniach. Pokój jednak nie znika... A ja głupia znów do niego wchodzę. - Nie chce już tam być. A to wraca jak z kimś rozmawiam. Nie mam siły, Joel... Boje się - mówię szybko i dosyć niewyraźnie, nie wiem ile zrozumiał z mich słów ale jak tylko kończę pokój znika i wraca czerń. Spokojna, bezpieczna czerń.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Chodź tu. - Kiwam na nią ręką.
Ona jednak nie rusza się z miejsca. Wzdycham cicho i przesuwam się w jej stronę, obejmując ją.
- Nie zniknie przez dłuższy czas. Ale po pewnym czasie... będziesz potrafiła z tym żyć. - Opieram brodę o jej głowę. - Nie będzie łatwo. I będzie bolało. Ale... wiesz, ja tu zawsze będę, jakbyś mnie potrzebowała.
Ezra i Leo. Kto jeszcze zniknie w jednej chwili?
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Drżę kiedy mnie obejmuje. Dawno nikomu na to nie pozwoliłam. Moje serce przyspiesza, a ciało się spina. Mam ochotę uciec, jednak tego nie robię. Tęskniłam za nim. Dopiero teraz to sobie uświadomiłam. Strasznie tęskniłam za Joelem.
Wtulam się w niego i zaciskam pięści na jego koszulce. A pojedyncze łzy płyną mi po policzkach.
- Nie chce... Mam dość. Nie mam już siły - mamroczę, drżącym głosem.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Ja też - mruczę, całując ją w czubek głowy, po czym kładę czoło na jej włosach i więcej nic nie mówię, czekając, aż choć trochę się uspokoi.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Kręce głową z zamkniętymi oczami ale nic nie mówię. Joel też się nie odzywa, a ja już nie mogę znieść tej ciszy.
- Nie chce już milczeć - próbuje mówić twardo. - Nie chce już ciszy, smutku... - Znów kręcę głową. - Chce zapomnieć i ruszyć naprzód - przez chwilę milczę po czym z trudem otwieram sklejone oczy.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Odsuwam się od niej i siadam obok po turecku. Wiatr uderza mi w twarz.
- W takim razie nie musimy milczeć. Możemy pogadać. O czymkolwiek chcesz.
Mimo, że wydaje mi się to trudniejsze, niż wcześniej.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Żałuję, że się odsuwa ale nic na ten temat nie mówię. Odgarniam włosy z twarzy.
- Chce wiedzieć co u ciebie - mówię prosząco. - Jak się czujesz...
Przyglądam się Joelowi z taką ciekawością jak bym go pierwszy raz na oczy widziała.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Przeczesuję włosy palcami.
- Ale tak szczerze? - Patrzę na nią, a ona wlepia spojrzenie we mnie. - Nie najlepiej. Ojciec... No powiedzmy, że kilkugodzinne oglądanie zamrażalni od środka przerobiłem już sporo razy. I chyba przerobię po raz kolejny, bo powiedziałem parę słów za dużo twórcy serum. - Bawię się rzemykową bransoletką. - W sumie to jedyne co robię, to przesiadywanie na tych cholernych spotkaniach z współpracownikami ojca i omijanie zakochanej we mnie Boucher. Dosłownie do szaleństwa. - Krzywię się nieznacznie. - Matko, nie myślałem, że można mieć aż taką obsesję.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Kąciki ust mi drgają.
- Jest samotna i coś musi ze sobą zrobić - mówię. Przechylam głowę, zastanawiając się chwilę. - Stwórca serum? Co mu powiedziałeś?
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Wzruszam ramionami.
- W sumie to... niewiele. Pewne fakty o naszej rodzinie, o których miałem nie rozpowiadać. - Waham się przez dłuższą chwilę. - I myślę, że mógł od razu zauważyć moją niechęć do ojca.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Jedynie kiwam głową. Przez dłuższy czas milczę. Przesuwam się o kilka centymetrów w stronę Joela. Chce być blisko niego... Chciała bym mu wytłumaczyć dlaczego się nie odzywałam... Chciałabym aby nasza przyjaźń była z powrotem taka sama. Ja ją zniszczyłam i ja muszę odbudować. Biorę głęboki oddech.
- Joel... - mówię cicho nie podnosząc na niego wzroku. - Nie mogłam z nikim rozmawiać bo uważałam, że to moja wina... - zaczynam tłumaczyć. - Że jego już nie ma przeze mnie. - Kręce głową. - Że jak tylko ktoś mnie zobaczy... Usłyszy... - nieco załamuje mi się głos ale po chwili go opanowuję. - Będzie mnie obwiniał - mówię twardo. Podnoszę wzrok i próbuję się uśmiechnąć. - Bałam się, że stracę wszystkich, a odcięcie się było najbardziej racjonalnym rozwiązaniem w tamtym momencie. Wydawało mi się, że robię dobrze... Że tak najmniej będziemy cierpieć. Wszyscy.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Przyglądam się jej.
- Bałaś się, że ktoś będzie cię obwiniał. Ale... żeby ja? - Kręcę głową. - Tego nie rozumiem. Choć... Przecież nie myślałaś do końca... - waham się - ...racjonalnie. - Wzruszam ramionami. - To boli, że wrzuciłaś mnie do wora z całą resztą ludzi. Ale tak bywa. Szczególnie w takich sytuacjach.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Czuję jak płoną mi policzki ze wstydu. Zniszczyłam przyjaźń i nawet jak bym bardzo się starała... Nie odbuduje jej identycznej. Już zawsze będzie inaczej.
Moje oczy wypełniają się łzami, przez co wszystko jest rozmazane kiedy zaczynam się podnosić z ziemi.
- Przepraszam cię, Joel. Na prawdę - mówię cicho, kiedy staje na równych nogach.
Mam ochotę uciec... Chce uciec. Moje nogi aż rwą się do biegu. Ale ja stoję twardo, choć i tak wiem, że długo to nie potrwa.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Również podnoszę się z miejsca. Jakiś czas przyglądam się jej twarzy, po czym poddaję się.
- Nie masz za co mnie przepraszać. To normalne, jak się czujesz - mówię cicho. - Choć nie powinnaś się czuć winna za jego decyzje.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Wzdycham i pochylam głowę uśmiechając się krzywo pod nosem.
- Ale moje decyzje wpływały na jego decyzje... To był mój młodszy brat, a ja powinnam się o niego troszczyć. Tak pewnie by chcieli rodzice. - Przyglądam się swoim butom i obejmuje się ramionami. - A przepraszanie? Och, Joel... Jestem wściekła na siebie. - Podnoszę wzrok. - Mam ochotę krzyczeć na siebie za wszystkie decyzje z minionych tygodni. Chce ruszyć dalej ale kiedy mam patrzeć w przyszłość to coś mnie zatrzymuje i znów wracam. Utknęłam w błędnym kole i nie potrafię się wyplątać z tego. - Odgarniam z twarzy włosy, które chwilę potem znów rozwiewa wiatr. Drżą mi dłonie. - Wszystko przepadło - kończę szeptem.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Kręcę głową.
- Jakie twoje decyzje? To, że nie chciałaś, żeby działa mu się krzywda? To, że nie pozwalałaś mu się wplątywać w niebezpieczne sytuacje? - Podchodzę bliżej. - Gdyby nie to, pewnie ktoś inny by go zabił. Wiem, że tak naprawdę o tym wiesz.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Kilka łez szybko spływa po moich policzkach. Nie wycieram ich. Przestępuję nerwowo z nogi na nogę.
- Wiem - mówię bezgłośnie, nie chcąc przyznawać się do tego na głos. - I tak już nic nie zmienię... - Parę kolejnych łez ucieka spod moich powiek. Tym razem wycieram jeden policzek rękawem bluzy. Biorę głęboki oddech. - Po śmierci rodziców było inaczej - wyznaję. - Czułam się zupełnie inaczej, a teraz mam wrażenie, że coś mnie ciągle przygniata. - Robię chwilową pauzę. - Muszę zacząć od nowa - przyznaję z niechęcią.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Kącik ust mi drga, ale zachowuję powagę. Może w końcu zrozumie, że to nie jej wina. Może jej się to teraz uda?
- Dobra. To od czego zaczynamy? - Pytam.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline