Nie jesteś zalogowany na forum.
- Słucham? - pytam zdziwiona, przyglądając się Joelowi (ŻEEELOWI <3) i marszcząc lekko brwi.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Uśmiecham się lekko.
- Musisz zacząć od nowa. A ja nie mam w planach zostawiać cię z tym samej, jak do tej pory. Powinienem był dzwonić do ciebie i koczować pod twoim domem, dopóki byś mną nie rzygała.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Po raz pierwszy od dawna parskam śmiechem. Krótkim ale śmiechem.
- Taa... Na pewno miało by to pozytywne skutki - mówię sarkastycznie. - Wiedziałam, że jesteś ze mną nawet jeśli tego nie chciałam, Joel.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Wzruszam ramionami.
- No ja nie wiem. Zostawiłaś mnie na pastwę Boucher. - Uśmiecham się wrednie. - Ale przynajmniej udało mi się ją niemiłosiernie wkurzyć. Potem ci o wszystkim opowiem.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- To w takim razie zacznijmy od pójścia do sklepu. Nakupimy żelków i opowiesz mi wszystko - mówię śmiejąc się pomiędzy słowami.
Cały czas mam ochotę uciekać... Teraz może mniejszą ale wydaje mi się, że minie jakiś czas zanim ten odruch minie.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Masz mnie już na słowie "żelki".
Kłaniam się w pół i wyciągam do niej dłoń.
- Panienka pozwoli, panno Parks.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Kręce głową ze szczerym uśmiechem.
- Och, Joel... Ty się chyba nigdy nie zmienisz. - Wywracam lekko oczami, podając mu dłoń. - Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego powodu - mówię delikatnie zaciskając palce na jego dłoni.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Uśmiecham się lekko.
- Uwierz mi, jeszcze przestaniesz się z tego cieszyć. - Ściskam jej dłoń i ramię w ramię idziemy w stronę budynków.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Przez całą drogę milczymy. Kiedy dochodzimy na miejsce zaczyna się ściemniać, podnoszę wzrok na niebo. Robię to chyba z przyzwyczajenia aby nie patrzeć w dół. Owiewa mnie chłodny wiatr.
- Leo chciał kiedyś stąd skakać - przerywam ciszę. - Kategorycznie mu zabroniłam - dodaję, zerkając w stronę krawędzi.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Siadam na brzegu klifu, zwieszając przez nią nogi.
- To miejsce tak działa na ludzi, którzy nie boją się wysokości. - Patrzę w dół na wodę, pomiędzy moimi stopami.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Nadal stojąc zaczynam wpatrywać się w odwróconego do mnie tyłem Joela.
- Już nie chce się bać wysokości - stwierdzam rzeczowo i zdejmuje z siebie sweter. Chłodny wiatr owiewa moje ramiona. Rzucam ubranie na bok. Zsuwam ze stup buty.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Odwracam się i patrzę zaskoczony na Penelope.
- Chcesz skoczyć? - Pytam z niedowierzaniem. - Chcesz skoczyć - powtarzam, ale tym razem twierdząco.
Podnoszę się z miejsca, przyglądając się zdeterminowanej twarzy Elie. Zdejmuję marynarkę i buty.
- Ty skaczesz, ja skaczę - mówię.
...
Poczułam się jak w Titanicu.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Na chwilę nieruchomieje patrząc na Joela. Potem wracam do zdejmowania ubrania.
- To dobrze - mówię nieco zdenerwowana ale nadal zdeterminowana do skoku. Myśl, że skoczy ze mną nieco mnie uspokaja. - To dobrze - powtarzam. - Tylko mi jest tak zimno? - pytam nie ruszając się z miejsca. Staję jakieś siedem kroków od krawędzi. Ale skoczę. Nawet jak by okazało się, że klif jest wyższy niż go zapamiętałam, nawet jak woda jest lodowana, nawet gdyby Joel jednak ze mną nie skakał. Skoczyła bym.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Zdejmuję w końcu koszulkę i zostaję w samej bieliźnie.
Poroniony pomysł, Joel.
Ojciec cię zabije.
Nie zabije, bo nie może.
Staję obok Elie i przejeżdżam dłońmi po swoich rękach.
- Tylko tobie. Zimno? Pff - mówię głosem, przerywanym szczękaniem zębów.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Podryguję w miejscu i śmieje się.
- To chore. Czemu ten chory pomysł tak strasznie mi się podoba? - pytam wpatrując się w krawędź z przerażonym śmichem.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Bo... - Zastanawiam się. Przechylam głowę, patrząc na Elie. - Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia. - Śmieję się lekko.
Zaraz zamarznę.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Na serio to zrobię - mówię szybko i uśmiecham się jeszcze szerzej. Zerkam na Joela, a potem wracam wzrokiem do krawędzi. - No to hop - rzucam jedynie i szybko aby się nie rozmyślić pokonuję te siedem kroków dzielących mnie od krawędzi. Kiedy odbijam się od skały mocno zaciskam powieki i piszczę. Lodowaty wiatr owiewa mnie, a kiedy wpadam do wody mam wrażenie, że ta otula mnie i na chwile robi mi się ciepło. Na chwilę bo potem dociera do mnie jak zimna jest.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Wynurzam się z wody, która jest lodowata jak cholera.
Nie mam pojęcia, po co to zrobiłem.
Ale czuję, że żyję.
Lekko roztrzepuję mokre włosy palcami, by woda nie ciekła mi do oczu i podpływam do Penelope, pomagając jej wypłynąć na powierzchnię. Przytrzymuję ją za łokcie.
- I... jak się czujesz? - Pytam, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Odgarniam włosy z twarzy. Cała się trzęsę z zimna. Mam wrażenie, że w moje ciało wbija się tysiące cienkich igiełek. Pomimo tego wszystkiego wybucham śmichem.
- To najgłupszy pomysł w moim życiu - śmieje się przez cały czas. - Ale podoba mi się - stwierdzam zadowolona.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Unoszę brew.
- Nie bałaś się wysokości. Jestem zaskoczony - stwierdzam, przyglądając się jej twarzy. - Cieszę się, że to przezwyciężyłaś - dodaję ciszej. Sam nie wiem, dlaczego. Może to z zimna.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Kręce głową gwałtownie.
- Nie wiem na ile to przezwyciężyłam - mówię. Joel patrzy na mnie pytająco. - Zamknęłam oczy i myślałam, że się zatrzymam po drodze - chichoczę nerwowo.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Uśmiecham się lekko. To urocze. Rzadko co w tym popapranym świecie jest urocze. Pewnie dlatego lubię spędzać z nią czas i ogólnie w jej domu.
- Wiesz, że jakbyś się zatrzymała po drodze, to i tak wisiałabyś wysoko nad wodą, prawda? - Pytam rozbawiony.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Tak! - odpowiadam energicznie i zaczynam płynąć w stronę brzegu aby jak najszybciej wyjść z lodowatej wody. - Ta myśl popchnęła mnie do przodu. Bardziej bałam się stanąć na brzegu klifu niż skoczyć - przyznaję się z lekkim zażenowaniem. - Boże, jak zimno.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Wychodzę za nią z wody. Trzepię głową na boki, a kropelki wody z moich włosów latają dookoła mnie. Obejmuję się ramionami.
- Wiesz co, następnym razem chodźmy przezwyciężać lęki gdy będzie cieplej, co?
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Przyciskam się do Joela i kulę ramiona.
- Ja-jasne - mówię szczękając zębami. - Ale spontanicznego pokonywana lęków nie da się zaplanować - chichoczę. Krzywo stawiam nogę i prawie się wywalam ale dzięki Joelowi utrzymuję równowagę. - Nie czuję stóp - stwierdzam krzywiąc się.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline