Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2
Wzdycham zażenowana i wywracam oczami. Śmieje się i znów wywracam oczami. Zaczynam mieszać makaron na talerzu - byle by odwlekać jedzenie.
- Może jednak je masz? - pytam sarkastycznie i unoszę brew.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Prycham.
- O tak. Co nocy śnię jak Boucher ląduje na Przedmieściach i nie może sobie tam poradzić. Taka moja fantazja.
Patrzę na mój do połowy pusty talerz, a potem na pełny talerz Penelope. Rzucam jej karcące spojrzenie.
- Wiesz, czemu tak na ciebie patrzę.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Mhm, bo jestem najpiękniejszą kobietą jaką znasz? - rzucam ironicznie z uśmiechem.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Tak - mówię szczerze, choć mogło to zabrzmieć trochę ironicznie.
Odbieram jej widelec i nabieram na niego spaghetti.
- A tak poza tym dlatego, że masz jeść i nie wyjdziemy stąd, dopóki nie zjesz - mówię, wskazując znacząco na trzymany przeze mnie widelec.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Rzucam Joelowi rozbawione spojrzenie.
- I co? Masz zamiar mnie nakarmić. Będzie to wyglądać uroczo. Uklęknij jeszcze to nam zaklaszczą i z klasą będziemy mogli wyjść - proponuję, powstrzymując się od śmiechu.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Wpycham jej na siłę widelec z jedzeniem do ust, gdy jeszcze mówi.
- Cóż, nigdy nie byłem typem romantyka. - Patrzę rozbawiony na sos, którego kropla kapnęła na brodę Elie.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Przeżuwam jedzenie i wycieram sos z brody serwetką.
- Czyli nici z mojego wielkiego wyjścia. - Kręce głową zawiedziona, zabierając Joelowi mój widelec i mierząc nim do niego. - Marny z ciebie romantyk.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Najlepszy jakiego tutaj spotkasz. - Ruszam śmiesznie brwiami. Zaraz jednak się rozluźniam i zachowuję się normalnie. - Jedz. Mam ochotę iść nad morze - rzucam, kończąc swoje spaghetti.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Powoli zaczynam jeść.
- Czuje się jak dziecko. "Zjedz obiad, a dostaniesz nagrodę" - mówię zerkając na Joela. Już po pierwszych kęsach czuję, że robi mi się niedobrze, pomimo tego lekko się uśmiecham. - Nie podoba mi się to. Na serio, Joel. Możesz już przestać zachowywać się jak mój starszy brat - rzucam, przestając jeść. Z talerza nie zniknęła nawet połowa jedzenia ale mój żołądek się buntuje i wątpię czy zjem coś jeszcze.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Przewracam oczami.
- Nie zachowuję się jak starszy brat. Po prostu się o ciebie martwię. - Przyglądam się jej przez chwilę.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Zerkam w bok.
- Dobra. Możesz się już przestać martwić, radze sobie. Jakoś. Już i tak mi dużo pomogłeś. Wyciągnąłeś mnie z domu, a na dodatek po to aby cś zjeść. Zjadłam. Chcę iść z tobą na klif - wyliczam. - Odpuść mi nieco, okej? - pytam nieco pretensjonalnym tonem i wstaję. - Chodźmy zanim zmienię zdanie co do klifu - mówię, choć wiem, że nie zmienię. Chce tam iść.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Wzruszam ramionami. Zostawiam pieniądze i bez słowa wychodzę.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Strony: Poprzednia 1 2