Nie jesteś zalogowany na forum.
Podchodzę do Grace z nożem.
-Jak się czujesz? - pytam i odchodzę tak, żeby nikt się nie domyślił, kto zabił faceta.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- Żyję. - mruczę pod nosem.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
-Widzę. Ale coś nie tak? - pytam.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Już mam zamiar coś powiedzieć, gdy dostrzegam na jej szyi delikatną ranę.
- Co ci się stało w szyję? - pytam.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
-Powiedzmy, że pewien chłopak sobie nagrabił, dostał w szczękę, a później chciał się pobawić w łucznika i ... - nie daje mi dokończyć.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- Miał strzały? - przegryzam wargę.
Jeżeli to on... I jeżeli on żyje...
Przecież Amber nikomu nie dawała się pobić. Chyba.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
- Miał. - mówię krótko. - A co? - unoszę brew.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Ale przecież dużo ludzi ma strzały...
- Młody? Opisz mi jego wygląd. - głowa zaczyna mnie boleć.
Cholera. Nie wzięłam dzisiaj tabletek.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
- Czy to ma jakieś znaczenie? - przewracam oczami. - Młody, ciemne włosy, chyba był w jakiejś skórzanej kurtce. Następnym razem go... - nie dokańczam.
Nogi mojej siostry się przed nią uginają.
- Grace? - robi się blada na twarzy.
Dwa lata temu było tak samo... Szpital. Kręcę głową z niedowierzania i chowam szybko nóż, nim dziewczyna zdąży upaść. Biorę ją na ręce i próbuję sobie przypomnieć drogę do szpitala polowego.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Maszerujemy przez chwilę w ciszy. Naprawdę nie mam pojęcia dlaczego Wanda tak się tym interesuje. Ale lepiej będzie dla niej, jak się nie dowie o niczym.
- Zrobiło się pochmurno. Nie jest ci zimno? - pytam, kiedy zawiał mocny wiatr.
Offline
- Trochę - przyznaję. - Nie musisz dawać mi swojej kurtki - odpowiadam automatycznie. - Poradzę sobie - śmieje się.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Kiwam głową w milczeniu, Jednak kiedy kolejny raz wieje wiatr, zdejmuję kurtkę i zakładam jej na ramiona.
- Nie mogę patrzeć, jak marzniesz. - parskam cicho śmiechem. - I nie przyjmuje odmowy. - Odsuwam się kawałek.
Ostatnio edytowany przez Kaspar Varn (2016-08-23 15:37:55)
Offline
- Dobra, dobra - mamroczę. - Po prostu nie chcesz przejść do rzeczy. - Uśmiecham się pod nosem.
Wkładam ramiona w za dużą kurtkę i krzyżuję ramiona.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Wzruszam ramionami.
- A więc co chcesz wiedzieć? - pytam tępo wpatrując się przed siebie.
Wiadomość dodana po 02 min 09 s:
Wzruszam ramionami.
- A więc co chcesz wiedzieć? - pytam tępo wpatrując się przed siebie.
Offline
- Chciałam po prostu się od ciebie do wiedzieć co u ciebie. A ty robisz z tego tajemnicę, więc sądzę, że coś jest nie tak. Tylko co? - zerkam na niego.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Parskam.
- Tajemnicę? Jak wspominałem, wszystko jest w porządku. - mówię. - Siadamy? - pytam, wskazując na ławkę.
Offline
- Jasne - dopowiadam i siadam. - Kaspar. Gdyby wszystko było w porządku to bym się zdziwiła - śmieje się. - Tutaj prawie nic nie jest w porządku.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Wzruszam ramionami po raz kolejny.
- Może i masz trochę w tym racji... - mówię cicho. Wiem, że nie mogę w nieskończoność ciągnąc tej całej gadki, ale też wiem, że Wanda nie może o niczym się dowiedzieć. Gdyby tylko Gerard wiedział, że każdemu mówię jaki jest, już bym nie żył. Mimo iż jestem jego synem.
- Wando, gdybym mógł, powiedziałbym ci. Naprawdę. Ale nie mogę. - Nerwowo drapię się po głowie, przez co zapominam o ranie na niej, która zaczyna szczypać. Szybko zabieram rękę i chowam ją do kieszeni.
Offline
- Jasne. - Kiwam głową. - Rozumiem. - Marszczę nieco brwi. - Ale skoro nie możesz powiedzieć co jest nie tak... To odpowiedz chociaż szczerze jak się czujesz.
Już zdążyłam zauważyć, że dziwnie się krzywi i to mnie nie pokoi.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Marszczę brwi. Nikt nigdy nie pytał się mnie jak się czuję. To... niecodzienne pytanie.
- Tak, jak zwykle. - mówię, ale widzę, że dziewczyna domaga się bardziej precyzyjnej odpowiedzi.
"Jak się czujesz?"
Jak się czuję?
- Na pewno lepiej niż ostatnimi czasami. Tak, zdecydowanie. Można powiedzieć, że ostatnie dni były najlepszymi. - mówię. Tak, to prawda. Dzień bez Gerarda jest błogosławieństwem.
Offline
Uśmiecham się lekko.
- Zawsze to coś - wzdycham. - Nawet nie wiem kiedy stałam się taką optymistką - śmieje się z siebie.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Kiwam głową.
- To dobrze. Potrafisz patrzeć na świat inaczej niż inni. Potrafisz im wtedy pomóc, choćby słowami. Boże... czy to ma sens? - prycham i opieram się o tył ławki.
Offline
- Nie, nie ma - śmieje się. - Ale czy to ma znaczenie? - pytam ironicznie ze śmiechem.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Nie - odpowiadam również się śmiejąc. Kiedy u mnie zaszła taka zmiana, hm..? Wcześniej nie wyobrażałem sobie nikogo z kim mógłbym się śmiać lub przebywać w jakimś dobrym towarzystwie. Gerard wszystkich przeganiał.
- Chyba będziemy się niedługo zbierać. - mówię, czując pierwsze krople na deszczu na skórze.
Offline
- Może masz ochotę na wyrób herbato-podobny? - pytam, patrząc w niebo. - Mieszkam niedaleko w magazynach. Hm? - patrzę na niego pytająco i wstaję.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline