Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 5
- Jak? - pytam zaskoczona. - To... Ugh. Zna go pan czy jak? Nie jestem słaba. - Mruczę pod nosem. - Nigdy nie byłam.
Offline
- Hmmm jednak się poddałaś. I idziesz na rynek, choć coś obiecałaś? - wyczuwam smak kłamstwa i złamanej obietnicy w powietrzu. - Wiem co nieco o poddawaniu się. Przekichana sprawa. Wszyscy tracą do Ciebie szacunek, a wszystko co dzięki temu osiągniesz, jest niczym w porównaniu do ciężko zaprawcowanej, wywalczonej zapłacie. - Westchnąłem. - I nie znam go. Ale to musi być spoko gościu.
Offline
- Bo jest. Po prostu... Nie chcę, żeby się martwił. Muszę załatwić tylko parę spraw. I tak bardzo mi pomógł. - Uśmiecham się niepewnie. - Zawiódł się pan kiedyś na kimś? Albo... Ktoś na panu?
Offline
- Ooooooo tak. Nawet nie wiesz jak wiele razy. Mnóstwo istot się na mnie zawodzi, ale chyba tak już mam. Ja też kilka razy się na kimś zawiodłem. Mówiłem o tamtej przyjaciółce, co nie? Ona obiecała mi coś. Obiecała, że będzie już dobrym człowiekiem. A potem, przez przypadek, dowiedziałem się, że złamała tą obietnicę. Byłem wściekły na nią. Takie oszustwo, słowo rzucone na wiatr boli najbardziej. Pomyśl jak się będzie czuł twój przyjaciel jeśli się jakimś sposobem dowie - skrzyżowałe ramiona.
Offline
- No... Wytłumaczę mu to. Na targu nie ma idealnych broni, a teraz muszę ją zdobyć. I może jakoś wykupię jeszcze więcej le... - Spoglądam na mężczyznę.
Przecież wiesz, że ma rację.
- Wybaczył jej pan?
Offline
- Nigdy do końca nie wybaczyłem. Oszustwo boli. Najbardziej, jak oszuka się oszusta - parsknąłem. - Ale wiesz... zastanów się jeszcze. Zwykle nie namawiam do tego, ale... wybierz lepszą drogę - zaproponowałem.
Offline
- To tak jakby siedział obok mnie teraz jakiś... Demon i coś w rodzaju Anioła. - Powstrzymuję się od kolejnego wywrócenia oczami. - W zasadzie... - Albo własne dobro, albo przyjaźń. - Zależy mi na nim.
Offline
- Trafiłaś. Demon - poprawiłem ją. - A skoro ci zależy, to czemu chcesz to narażać? - wzruszam ramionami.
Offline
- Bo od zawsze kupowałam tam leki i kiedyś... Pracowałam. Miałam zaufanych ludzi. - Wzdycham. - Co by pan zrobił na moim miejscu? No, bo... Sam pan powiedział, że też zawodzi ludzi.
Offline
- Wiesz... zawsze wybieram istoty na których mi zależy. Albo własne dobro, ale to już mój egoizm. Chodzi o to, że ja bym nie naraża swoich więzi. Leki znajdziesz w wielu innych miejscach, może czas znaleźć bezpieczniejsze miejsce? Takie dla którego nie musisz łamać obietnic?
Offline
- Może... - Wzruszam ramionami.
Widzę przed sobą czarny rynek. Wystarczy tylko parę minut... Ale cofam się. Niedzisiaj.
- Niech pan to uzna za swoją wygraną. Tylko... Gdyby pan go jakimś cudem poznał to mógłby mu o tym co się dzisiaj wydarzyło... Nie mówić? - teraz mogę się spodziewać po nim wszystkiego.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Może powiem, może nie? Może go poznam, a może zignoruję? Nie radzę się ze mną na cokolwiek umawiać - uprzedziłem z demonicznym błyskiem w oku.
Offline
- Cholera. - Mamroczę pod nosem. - Naprawdę miło z pana strony. - Dodaję ironicznym tonem. - Wszyscy barmani tacy są?
Offline
- Nope. Ja jestem specyficznym barmanem złodko. Mówiłem już, że zgadłaś. Jestem Demonem - parsknąłem. - Ale głupie ludziki...
Offline
- Demon? - unoszę brwi. - Ludzie nie są głupi. Tylko w niektóre rzeczy trudno im uwierzyć. Na przykład w to, że... Lata temu istnieli superbohaterowie z mocami. Nigdy ich nie widziano. Tak samo jest z Demonami. Albo... Demonem. - Wzruszam ramionami.
Offline
- Ehhh wiedz, że tacy ludzie, jednak istnieli. Nadal istnieją, na pewno - wzruszylem ramionami. - A Demony, czy Anioły... To już kwestia wiary - przyznałem. - Jednak wiesz, ja Cię zapewniam. Jestem autentycznym Demonem - zachichotałem.
Offline
- Ee... To mnie trochę... Zaczyna przerażać. Może pan wrócić do niedemonicznego stanu? - pytam. - Tak dla... Bezpieczeństwa. - Mówię, próbując uniknąć złych myśli.
Offline
- Oj tam. Zresztą już tu skręcam. Mój bar - wyjaśniłem. - Miło Cię było poznać Margoo. Całuje rączki i takie tam.
Offline
- Pana również. - Odpowiadam. - Do widzenia. Jak będę starsza to... Pewnie kiedyś wpadnę do tego baru. - Uśmiecham się krzywo i powoli zaczynam wracać do domu.
Offline
- Nie musisz być starsza! - krzyczę i śmiejąc się z min ludzi dookoła, no bo brzmiało to jak brzmiało, wracam do baru.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 5