Nie jesteś zalogowany na forum.
- Wiesz... istnieje też takie słówko jak kryjówka i właśnie to drzewo było moją kryjówką. - mówię. - Uznawaną za wariatkę? Myślałem, że nią jesteś. - Szczególnie po tym, jak mnie postrzeliła. Brr.
Offline
Wzruszam ramionami.
- No, może i jestem. Sama już nie wiem. Skoro tak mówią, to chyba tak jest? - Wyrzucam z siebie. Uśmiecham się przebiegle. - Ale wariatką, która może zbyć strażnikiem samymi słowami i pochodzeniem.
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
Wzdycham ciężko.
- Jesteś naprawdę stuknięta. - mówię i nie wiem czemu, ale parskam śmiechem. Chowam nóż za pasek od spodni.
Offline
Wzdycham, obracając strzałę w dłoni.
- No, podobno. Ale sobie radzę - mówię nadzwyczaj krótko i się uśmiecham, chowając strzałę do kołczanu.
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
Spoglądam na nią uważnie, szczególnie w momencie kiedy to trzymała w dłoni strzałę. Skoro jest "wariatką" to również może mnie drugi raz postrzelić, prawda?
Nie spuszczając z oczu dziewczyny, sięgam po plecak, leżący w krzakach.
Offline
- Matkoooooooooooo - przeciągam długo samogłoskę. - Przecież cię nie zastrzelę bez powodu. Strzelam, gdy muszę. - Marszczę brwi. - I żeby pogonić starego Masona. Ale ogólnie to nie strzelam do ludzi. Chyba, że zabierają mi strzały. Z resztą, - Uśmiecham się szeroko. - wyleczyłeś się, co nie?
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
- Nie licząc dziur w moich stopach wszystko jest w porządku. W wyśmienitym porządku. - mówię z sarkazmem. - Te strzały były moje. - mruczę pod nosem.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Jak sobie chcesz. Ale ostrzegam na przyszłość, że wszystko, co Jace'a, to i moje - mówię radośnie. - Wiesz, mówię w razie jakbyś znowu chciał mi zwinąć sprzed nosa jakieś strzały, łuk, cokolwiek. Choć nieee, łuk mam swój i daje radę!
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
- O to się nie martw. Nie zawsze będziesz na rynku, kiedy będę tam ja. - Unoszę brwi. - Poza tym, naprawdę cieszę się, że masz własny łuk. - mówię, cokolwiek. Cokolwiek by już sobie odpuściła. Choć... Ostatnimi czasami była bardziej irytująca niż teraz.
Offline
- Och, to na pewno. Możliwe, że już się nie spotkamy. Nie wiem. W sumie to ostatnio staram się nie wychodzić tyle z domu. - Krzywię się. - Coraz więcej w okolicy zabójców i strażników, co nie? Zauważyłeś? To w sumie dziwne. A po części mnie nie dziwi.
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
- Z twoim darem, na pewno się do ciebie nie zbliżą ani o krok. Możesz czuć się bezpiecznie. - mówię ironicznie, choć część jej słów mnie faktycznie zaniepokoiła. Jest ich teraz o wiele więcej. Roją się jak mrówki.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Strażnicy na pewno się nie zbliżą. Zabójcy: niekoniecznie - burczę.
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Wybierałaś się gdzieś konkretnie? - pytam od niechcenia, szykując się na długi wykład.
Offline
- Och. - Macham ręką zbywająco. - Wracałam od Jace'a do domu. Szukałam... - Jak na zawołanie, spomiędzy krzaków wybiega husky i rzuca się na mnie, prawie mnie przewracając na ziemię. Chichoczę, głaszcząc psa po głowie. - Właśnie! Szukałam Rudy'ego! W lesie zawsze mi ucieka, mimo, że zawsze jest grzeczny. Mądry pies, schował się przed strażnikami.
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
- Widać, że pies mądrzejszy od właścicielki.
- Masz psa. - stwierdzam najoczywistszy fakt nie dowierzając. - Gdzie mieszkasz? - wzdycham ciężko, starając się nie zwracać uwagi na dzikie śmiechy Autumn z psem.
Offline
Podnoszę na chwilę wzrok na Kaspara.
- Na stacji na obrzeżach. Szczęśliwie z dala od reszty ludzi. A może i nie szczęśliwie - dodaję.
Podnoszę palec do góry, a pies siada, jak na komendę
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
Mieszka sama z psem z dala od ludzi. Faktycznie można zgłupieć. - Strażnicy tam się raczej nie zapuszczają. Zabójcy też. No chyba, że jesteś celem. - mówię i spoglądam na dziewczynę.
Offline
Wanda zakazała mi chodzić na czarny rynek i choćby myśleć o dalszej karierze jako płatny zabójca. Ale to czego nauczył mnie Jednooki i Ria, zostało.
Ustawiłem się przed jedym z drzew i zastosowałem. Ciąłem kore, aż żywica zaczęła płynąć wzdłuż pnia w stronę ziemi.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Ostatnio czułam się coraz gorzej, a leki zaczynały się kończyć. Najgorsze było jednak to, że nie mogłam się bardzo wysilać fizycznie. Do spodni przymocowałam sobie noże i z zawziętą miną szukałam zwierząt, w które mogłabym trafić. Usłyszałam jakieś dźwięki, więc podążyłam za nimi. Gdzieś mignęło mi jakieś ubranie, ale wydawało mi się, że to bardziej zwidy. Przygotowałam broń i już miałam rzucić, gdy... okazało się, że to chłopak.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Odwróciłem się gwałtownie z przygotowanym nożem.
- Przestraszyłaś mnie - mruknąłem, ale noża nie opuściłem. Też była zaskoczona, więc ten element mogę wykorzystać gdyby doszło do...
Nie. Nie wszyscy chcą walczyć Azrael, uspokój się...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Zacisnęłam dłoń na rękojeści. A jeśli będzie chciał zabić?
- Ja... nie wiedziałam. - Mówię. - W zasadzie, nie chciałam cię zabić.
I po co ja się tłumaczę dziecku?
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Uśmiechnąłem się lekko. Opuściłem nóż choć nadal bawiłem się nim w dłoni.
- To fajnie - stwierdziłem rozbawiony. - Jestem Azrael, Anioł Śmierci - ukłoniłem się teatralnie nadal uśmiechnięty. W tym świecie trzeba się dużo uśmiechać.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Anioł Śmierci? Jesteś tego pewny? - Pytam z lekkim zaciekawieniem w głosie, które staram się ukryć.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Ścisnąłem usta.
- Tak... gdzie się nie pojawie, tam sieje śmierć. A samemu zginąć mi nie dają. Straszna klątwa śmierci... - westchnąłem.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- To chyba dobrze, że jeszcze żyjesz. - Zauważam. - Większość ludzi ginie, próbując ratować innych.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline