Nie jesteś zalogowany na forum.
- Jedyna osoba, którą spotkałam i nie narzeka. Przydałoby się więcej ludzi takich jak ty. - Stwierdzam, skręcając korytarzem. - Chociaż mimo wszystko... to dziwne, że się nie załamałeś i nie zbuntowałeś.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Drapie się po karku.
- Wiesz... pamiętasz tego małego pojeba który rzucił się w czasie apelu na Quentina Moreau? - zapytałem niepewnie.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Mhm. To było... - Myślę przez krótką chwilę. - Nieodpowiedzialne. Ale, nieważne. Do czego zmierzasz?
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
- Tym pojebem byłem ja. Moreau zamordował moją siostrę bo nie chciała zdradzić mu tajnych informacji kuriera... więc chciałem się zemścić. Uczyłem się u najlepszego płatnego zabójcy fachu, ale... kiedy za mnie zginął tamten lekarz... - westchnąłem. - Też miałem swoje chwilę buntu...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Nie wiem co powiedzieć. Tyle ile on przeżył...
- Quentin Moreau jeszcze zginie. Ale próba pokonania go samemu? Mogłeś już nie żyć. - Mówię ze zdenerwowaniem w głosie.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Wzruszyłem ramionami uwarzając na nogi w tunelu.
- Wiem. Powinienem nie żyć. Żyje tylko dzięki tamtemu lekarzowi... -
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Nie mów tak. Zasługujesz na życie. Jesteś jeszcze młody i dużo przeszedłeś w takim wieku. Może... spróbuj jakoś odpocząć od tego? - Pytam.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
- To robię. Choć moim skromnym zdaniem byłbym najlepszym płatnym zabójcą w historii - zaśmiałem się diabelsko.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- I najmłodszym. - Wywracam oczami. - Z jednej strony przeraża mnie trochę to co mówisz, ale z drugiej żyjemy, gdzie żyjemy i nic się na to nie poradzi. Jesteś pewien, że płatny zabójca to najlepsza ścieżka kariery?
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
- Nie. Nie ciekawią mnie krwawe pieniądze, ale dzięki wprawie będę mógł zabić Moreau i pomścić moją siostrę... - weschnąłem. - Ale... mniejsza. To trochę... wiem jak brzmi, ale nie mogę pozwolić by temu gadowi się upiekło!
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Nie możesz po prostu... zlecić komuś tego zabójstwa? Jest wiele osób, które są wyszkolone i działają na zaawansowanym poziomie. - Zauważam.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
- Nie. To nie to samo. Chcę zobaczyć jego ból, ten samo, który zadał Rii. Chcę mieć na rękach jego krew, słyszeć ostatnie tchnienie, zmuścić do przeprosin, by błagał mnie abym przestał, a kiedy już będzie się wydawało, że się wycofam, po prostu, rozpłatam jego flaki jak bydlęci za... - zawahałem się i otrząsnąłem. - Po prostu tylko ja to mogę zrobić.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Dobra, jak chcesz. Nie wnikam. - Tak naprawdę jestem zaskoczona tym co powiedział. Jego wolą zemsty. - Będzie z ciebie dobry wojownik.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
- No nie wiem... moja kuzynka nie pozwala mi ćwiczyć, a moja siostra gdyby mnie takiego zobaczyła pewnie by zmartwychwstała i zabrała mnie do siebie do piachu, a... mniejsza. - Chris pewnie nadal nie zauważył że nie wróciłem do domu i i tak mu to zwisa więc głupio by było o nim wspominać.
- Już za chwilę będziemy na miejscu.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Kiwam głową.
- Rób to co według ciebie słuszne, tylko... staraj się nie zostać martwym. - Mówię, gdy zaczynam widzieć więcej światła.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
- Ta, postaram się - zaśmiałem się i zgasiłem latarkę. - Tą drabinką wyjdziesz na boczną uliczkę i tuż obok będzie ta ulica - usmiechnąłem się. - A i lepiej nie korzystaj z tych tuneli. Łatwo się tu zgubić - powiedziałem z błyskiem w oku.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Jasne. - Uśmiechnęłam się niepewnie do chłopaka. - Dzięki za pomoc. - Powoli zaczęłam się wspinać po drabinkach dostrzegając coraz więcej rzeczy.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Patrzyłem chwilę aż wyszła z tunelu, a gdy byłem wystarczająco daleko, krzyknąłem:
- Ale pamiętaj by się umyć bo strasznie śmierdzisz! - zauważyłem rozbawiony. Co się dziwić, w końcu spacerowaliśmy kanałami.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Taa, nie zapomnę! - Odkrzykuję, powstrzymując się od śmiechu i wychodzę z kanałów.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Ludzie umierają tutaj co chwila. Co minutę jakiś człowiek pada trupem. Ale tylko ci najlepsi zasługują na godny pochówek.
Ocietam mokrą twarz rękawem i siadam na ziemi. Tuż obok Grace.
- Wiesz... - zaczynam nie bardzo wiedząc, jak ująć to, co chcę naprawdę powiedzieć. - Zastanawiałem się co się z tobą dzieje. Po ataku w lesie... Od tamtej pory się nie widzieliśmy. Bałem się, ale powtarzałem sobie w duchu, że jesteś silna. Bo jesteś, prawda? - śmieje się cicho, ale bez cienia radości. - Myślałem, że umiesz się obronić. Ze jesteś niezależna, jak mówiłaś. Myliłem się. Potrzebowałaś mojej pomocy, a ja tego nie zauważyłem. Byłem tak zaślepiony swoimi problemami, że nie zwróciłem uwagi na nic innego. - kręcę głową ze świeczkami w oczach. - Pamiętasz, jak się poznaliśmy? Jedno spotkanie, niby nic nie znaczące... a zapoczątkowało coś wielkiego. - podkulam nogi. - Nie mogę uwierzyć, że już cię nie ma. Że już nigdy cię nie zobaczę. Wiesz... Wiesz, jak to boli? - pytam głucho w przestrzeń. - Okazuje się, że Varn po tylu latach jeszcze ma uczucia. Byłaś pierwszą osobą, przed którą się otworzyłem. Dałaś... Dałaś mi nadzieję, w którą i tak wątpiłem... Byłaś moim światłem w ciemnym tunelu. - Ocieram mokre poliki dłonią. - Nie wiem... Nie mam pojęcia, jak do tego dopuściłem. Pozwoliłem komuś cię skrzywdzić... Gdybym tylko mógł cofnąć czas... - siorbię. - Kazałaś mi być szczęśliwym. Jesteś niedorzeczna. - Z moich ust wydobywa się pusty, nic nieznaczący śmiech. - W obliczu śmierci martwisz się o innych. Naprawdę...
Grace... Nie mogę być szczęśliwym. - Przez chwilę głos mi się załamuje. - Mój los już został przesądzony. Wszędzie... kogokolwiek poznam, cokolwiek zrobię, dzieje się coś złego. - mówię. - Ja... Nie zapomnę o tobie. Zostaniesz śladem w moim sercu, który będzie przynosił dobre, jak i te złe wspomnienia. - wskazuje na serce. - Zatrzymam cię tu na zawsze. Pamięć o tobie pozostanie. - kaszlę.
Zaczyna się ściemniać. Podnoszę się i spoglądam na martwe ciało dziewczyny. Nie powstrzymuje już łez. Spływają ciurkiem po twarzy.
Owijam Grace białym prześcieradłem, zatrzymując się przy twarzy. Przez dłuższą chwilę się jej przyglądam.
- Nie odpowiedziałem ci. - szepczę. - Ty też jesteś i będziesz dla mnie kimś. - uśmiecham się blado i całuję dziewczynę w czoło.
Później zakrywam także i twarz.
Unoszę dziewczynę do góry i kieruje się w stronę wcześniej wykopanego dołu.
Zaciskam usta w wąską linię, by nie spanikować.
Muszę to zrobić. Zasłużyła przynajmniej na to z mojej strony.
Schylam się i delikatnie układam ją w niewielkim dołku. Przeklinam kiedy jej głowa uderza mocniej o ziemię.
Zachowuję się, jakby żyła. Jakby to wszystko czuła co z nią robię.
Zamykam przez chwilę oczy, próbując odetchnąć.
To okropne uczucie chować bliską ci osobę.
Dopiero kilka minut później łapie za łopatę i zaczynam zasypywac ciało ziemią. Nie oszczędzam przy tym łez, które kapią na czarną ziemię.
Po wszystkim wbijam na środek krzyż zrobiony z patyków oraz układam na wierzch zerwane wcześniej polne kwiatki.
Stoję przez dłuższą chwilę. Nie wiem ile mija... godzina, może dwie?
Dopiero wtedy decyduje się odejść.
Nie umiem określić, co teraz czuje. Złość, gniew, rozpacz, smutek? Te emocje przebijają się ponad wszystkie inne i kontrolują moje ciało.
- Jebany sukinsyn. - warczę pod nosem, gdy przypominam sobie o zabójcy Grace. - Zabije. Zabije. - syczę, uderzając w pierwsze lepsze drzewo. Uderzam raz za razem, nie panujac nad tym.
Dopiero teraz wszystko ze mnie wychodzi.
Złość... to ona teraz przemawia.
Krzyczę coraz głośniej, jaki to świat jest niesprawiedliwy. Dyszę ciężko, opierając się o drzewo. Przestaje w nie uderzać, kiedy czuję ostry ból w lewej ręce.- Cholera. - mruczę. - Chyba złamana.
Offline
Ten mur jest dziurawy jak ser szwajcarski. Zostawiłam swoje maleństwo bezpiecznie przypięte, a w potem przeszłam na drugą stronę muru, tą biedniejszą. Fascynujący podział miasta. Z aparatem w dłoniach trafiłam aż w las.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Opieram się o drzewo, trzymając w dłoni szczepionkę od Moreau.
Przez dosyć długi czas o niej rozmyślam dopóki nie słyszę, jak ktoś się zbliża.
Szybko ją chowam do kieszenie i wychodzę naprzeciw tej osobie.
O proszę. Wytatuowana kobieta. No nieźle.
Przypomina Moreau.
Offline
Unoszę wolną rękę do góry.
- Hej! Przebywam w pokoju - zaznaczam od razu. - Wiesz w którą stronę jest stary sierocieniec? - pytam zupełnie od czapy.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Unoszę brew.
- Może. - Wkładam ręce do kieszeni. - Po co ci on? - pytam z automatu.
Jeszcze raz spoglądam na dziewczynę od góry do dołu, by stwierdzić, że tu nie pasuje.
Offline
- Mieszkał tam kiedyś mój brat, muszę się upewnić w kilku rzeczach, a powinny się znajdować tam jakieś księgi - wzruszam ramionami. - A po co ci ta informacja, co?
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline