Nie jesteś zalogowany na forum.
- Nie chcę się zabić. Jest różnica.
Ta woda to naprawdę jeden, wielki, obrzydliwy żur.
- Poza tym, tylko wszedłem po kolana. Nic mi się nie stanie.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Możesz na przykład dostać uczulenia, albo jakąś chorobę... Przenoszę na niego wzrok.
- Bo w tej wodzie wcale nie ma zarazków. - prycham.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Unoszę brew i odwracam się, nadal stojąc w wodzie.
- Chyba umknął ci jeden istotny fakt.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Słucham, geniuszu. - naciskam na ostatnie słowo i otulam się rękami.
Równie dobrze mogłabym tu spać. Przypływ może by mnie zabrał...
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Wzdycham. Myślałam, że się domyśli.
- Dlaczego mogę mieszkać wśród Infecta, a jestem zdrowy? - Wychodzę z wody na brzeg. Nogi mam oblepione jakimś obrzydlistwem. - Bo nie mogę się zarazić.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Szczepionka... No tak. Mogłam pomyśleć. Już mam zamiar zapytać czy wie coś o nich. Ale przecież nie powie.
- W takim razie zazdroszczę. - mruczę cicho.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Wzruszm ramionami.
- Czego?
Bo prawda jest taka, że nie ma czego zazdrościć.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- A czego mogę zazdrościć Sanus? - pytam z zazdrością w głosie. - Masz szczepionkę. Nie umrzesz. - stwierdzam i z każdym słowem coraz bardziej odczuwam potrzebę zdobycia jej.
Tylko... jak.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Patrzę na nią z niedowierzaniem.
- Kiedyś umrę. Za bardzo długi czas. Patrząc, jak wszyscy, których kochałem, umierają na moich oczach, bo nie są tacy jak ja - mówię z goryczą. - Zazdrościsz mi tego? Może tego, że przez cztery lata Sanus mnie katowali w laboratorium, zamkniętego jak zwierzę w odosobnieniu, żeby tylko ulepszyć jakieś pieprzone sarum? Tego, że cały jestem w bliznach, bo nic się nie goi? Czy może tego, że nie wiem nawet kim jestem, ani nie pamiętam twarzy moich bliskich, czy 16 lat mojego życia? - Łapię kamień z piachu i rzucam nim daleko do wody. - Proszę cię bardzo. Bierz tę jebaną szczepionkę.
Nie wiem, po co sobie strzępię język. Nie wiem, po co to powiedziałem. Nie powinienem nawet o tym wspominać. Szczególnie o laboratorium. W sumie... pewnie nawet nie zareaguje. Ona nie ma uczuć i ma wszystko gdzieś.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Otwieram oczy. Mówi poważnie. Znowu milczę, ale od czasu do czasu zerkam na niego. Nadal nie rozumiem. Jak można być miłym po przeżyciu czegoś takiego? Potem spoglądam na nóż.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Nadal nie rozumiem, po cholerę jej to mówiłem. Trzeba było wszystko ukrywać jak zawsze.
- Nawet wyglądam jak pieprzony gówniarz, przez tą gównianą szczepionkę. - Przewracam oczami i zdejmuję szlam ze swoich nóg.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- To... ile masz lat? - w końcu dukam coś, żeby nie było widać jak bardzo jestem zszokowana.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- 25 - mamroczę, zakładając buty. - Swoją drogą jestem Ezra. Jakby cię to jednak obchodziło.
Muszę się uspokoić. Patrzę na pierścień. Jest na nim symbol widoczny w wielu miejscach na murach Centrum. Po cholere mi on był i skąd go mam?
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Jest w moim wieku, a wygląda na osiemnastolatka...
- Jak już się przedstawiamy, to jestem Amber. - mówię prawie, że obojętnym tonem.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- Miło poznać, Amber - mówię równie obojętnie, jak ona. Wkładam nogawki do butów. - Także ten. Życzę miłej nocy. Czy tam samobójstwa. Czy cokolwiek chcesz teraz zrobić.
Podnoszę się z ziemi.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- W takim razie dobranoc, Ezro. - już mam zamiar przewrócić oczami, gdy nagle powstrzymuję się.
Patrzę za horyzont. Tam pewnie mieszkają Sanus.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Kiwam głową i ruszam przed siebie. Dość się już nagadałem. Muszę porozmawiać z Edgarem. Może... nie dzisiaj. Bo będzie pewnie spał albo opłakiwał żonę. Ale zdecydowanie mamy do pogadania. Zerkam jeszcze raz na pierścień i wracam do domu.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Dopalam drugiego papierosa i rozpoczynam kolejnego.
Nigdy nie paliłem. Brzydziło mnie to. Nadal chce mi się od tego rzygać. Ale nie wiem, co by się stało, gdybym tego zaprzestał. Udaje mi się na razie brać Autumn na litość i sprzedaje mi fajki praktycznie za darmo. Tylko ona chyba jeszcze daje się brać na litość.
Siedzę na piasku i gapię się tępo przed siebie na rozmazany horyzont.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Biegnę po plaży ze śmiechem, goniąc mewę, gdy potykam się o czyjąś nogę. Wstaje z piachu i otrzepuję się, po czym spoglądam na mężczyznę - Bardzo pana przepraszam, nie chciałem panu przeszkadzać.
There can be miracles
When you believe
Though hope is frail
It's hard to kill
Offline
Wydmuchuję dym i rzucam spojrzenie dzieciakowi, który potknął się o moją nogę. Mało kto wypuszcza teraz dzieci same. Może jego po prostu nie ma kto wypuścić?
- Ta... - mruczę pod nosem. - Żaden problem.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Bardzo panu dziękuję. - uśmiechnąłem się - Czy bardzo się pan zdenerwuje, jeśli zapytam, dlaczego siedzi pan tu sam?
There can be miracles
When you believe
Though hope is frail
It's hard to kill
Offline
Spoglądam na dziecko. Papieros tli sie w mojej dłoni.
- Bo nie mam z kim siedzieć - odpowiadam. Już nie mam. - Mógłbym się ciebie zapytać o to samo. To znaczy czemu sam biegasz po plaży.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Nie biegam sa... - odwracam głowę i spoglądam na miejsce, w którym siedziała mewa - Ojej, odleciała...
There can be miracles
When you believe
Though hope is frail
It's hard to kill
Offline
Marszczę brwi.
- Chodziło mi raczej o... Umm... Ludzi.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Aaa... No tak. - pokiwałem głową ze zrozumieniem - Umm... Biegam sam, bo nie mam z kim. Większość moich kolegów się pochorowała i się nudzę.
There can be miracles
When you believe
Though hope is frail
It's hard to kill
Offline