Nie jesteś zalogowany na forum.
Plaże na Przedmieściach nie są oczyszczane (nigdy nie były). Za kąpielisko służy jezioro.
JEZIORO ZA DNIA:
JEZIORO NOCĄ:
TERENY WOKÓŁ JEZIORA (bagniste):
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Siadam na pieńku na skraju jeziora. Dopiero od niedawna wiem, że mam jeszcze jakaś rodzinę po za Azraelem. Niepokoje sie spotkaniem. W głowie układa mi się setka różnych scenariuszy, a co najmniej połowa kończy się raczej nieciekawie. Dotykam noża schowanego w bucie. Bezpieczeństwo przede wszystkim...
Offline
Widzę blondynkę siedzącą na pieńku.
Biorę głęboki oddech i stawiam dosyć głośne kroki aby jej nie zaskoczyć.
- Cześć, Ria - mówię.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Odwracam się i wstaje.
- Wanda... cześć - mówię nie bardzo wiedząc jak zacząć rozmowę. Z obcym człowiekiem lepiej mi się dogadać niż niż rodziną...? To raczej źle.
Offline
Kiedy blondynka wstaje okazuje się, że jest wysoka, przez co czuje się jeszcze mniejsza niż jestem w rzeczywistości.
- Może się przejdziemy? - Pytam, oddychając głęboko i wskazuję na małą piaszczystą ścieżkę prowadzącą w ogół jeziora.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Skinęłam głową. Zaczynamy iść wolnym krokiem obok siebie, choć nadal utrzymuje odpowiednią odległość.
- Czym... się zajmujesz? -pytam chcąc zacząć jakiś rozmowę.
Offline
- Pracuję w szpitalu polowym - mówię powoli. - Jestem lekarzem. Jakoś zawsze mnie do tego ciągnęło choć ostatnio... Nie jest przyjemnie. - Wzdycham. - A ty, czym się zajmujesz?
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Staram się przeżyć... Ale najczęściej pomagam jako kurierka. Dostarczam różne przesyłki i takie tam. Nie zarabiasz wiele, ale starcza na utrzymanie mnie, a i Azrael nie narzeka - mówię. Potem patrzę na wodę.
- Dlaczego ostatnio nie jest przyjemnie w szpitalu?
Offline
- A czemu ostatnio nie jest przyjemnie w mieście? - Odpowiadam pytaniem na pytanie. Kręcę głową. - Nieprzyjemnie to złe słowo. Niebezpiecznie. Na ulicach jest po prostu niebezpiecznie.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Westchnęłam.
- Coś w tym jest... - przyznałam jej rację. - Zabójcy mnożą się szybciej niż króliki na wiosne.. Ale w takim tempie nie będzie w końcu kogo zabijać - westchnęłam.
Offline
- No właśnie - robię krótka pauzę. - W końcu przedmieścia wymrą. I to nie tylko przez Centrum i chorobę.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Kręce głową.
- Co oni z tego mają? Życia niektórym niewiele zostało. Nie wszystkie choroby dają szanse na ratunek... leki są zbyt drogie nawet dla najlepszych zabójców. Nie ma tu nawet szans po żyć - powiedziałam, jakby do siebie. Łatwiej mi się otworzyć kiedy nie myślę o rozmówcy.
Offline
Prycham i milczę.
Mam ochotę powiedzieć: Nawet szpitali nie stać na leki. Brakuje ich. Ale nie mogę bo te informacje wywołały by panikę. Ludzie są święcie przekonani, że Centrum dostarcza nam najpotrzebniejsze lekarstwa. Niestety od ponad kilku miesięcy nie dostaliśmy nic.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Ciekawe co Centrum robi w związku z tą sprawą... chyba, że się całkowicie odcieli od nas... chorych... - Jak na zawołanie zaczynam głośno kasłać. Zasłaniam usta ręką, a gdy kaszel ustaje patrzę na zakrwawioną dłoń. Wycieram ją w chusteczkę.
Offline
Przyglądam się blondynce.
- Badałaś się? - pytam nieco zaspokojona. Kręcę głową. - Przepraszam. Przyzwyczajenie.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Śmieje się sucho.
- Na tyle na ile to możliwe. Wiem tylko, że mam gruźlicę tak jak Azrael i naszą matka - tłumacze. - Za to ty wyglądasz jakby Cię choroba w ogóle nie dotknęła - stwierdzam.
Offline
- Mam astmę. Ale puki nie mam ataków i mam przy sobie inhalator - poklepuje kieszeń - to jest dobrze. Poza tym mam tak jak by mam stałą opiekę pracując w szpitalu - uśmiecham się jednym kącikiem ust. - Tak jak by. Po prostu tam dosyć szybko są wyłapywane jakieś nieprawidłowości.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Pokiwałam głową, a potem westchnęłam.
- Choć podziwiam pracę lekarzy, sama nie potrafiłabym patrząc na tych ludzi... umierających - wzdrugnęłam się.
Offline
- Na początku to jest szok. Po jakimś czasie albo się wyłączasz albo rezygnujesz. - Wzruszam ramionami. - Inaczej się nie da.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Marszcze nos.
- Nie potrafiłabym tak - wyznaje. - Ale to praca dla odważnych ludzi...
Offline
- Myślisz, że się nie boję za każdym razem gdy przywożą nowego pacjenta? - pytam i nie czekam na odpowiedz tylko sama sobie odpowiadam. - Boję się okropnie. Ale to nie okazuje tego. To praca dla opanowanych ludzi.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Co nie zmienia faktu, że sama bym zginęła. To wielka odpowiedzialność trzymać w rękach czyjeś życie... - westchnęłam. Zmień temat.
- Jak ci się ogólnie żyje...?
Offline
- Dobrze. Mieszkam w hangarach. Mam co jeść i gdzie spać. A u was? Jak jest?
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Udało mi się wysłać brata na wieś. Świeże powietrze pomoże na każdą chorobę. Sama zostałam tu zarabiam - powiedziałam.
Offline
- Ile on ma lat? - pytam.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline