Nie jesteś zalogowany na forum.
Zaciskam mocniej pięść na dźwięk głosu, a jakiś kamyk odskakuje spod moich stóp i leci w stronę jeziora.
- Też wolałbym, żeby mnie nie było - syczę, nawet na nią nie patrząc.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- To czemu się nie zabijesz? - pytam.
Chociaż z drugiej strony...
- Albo jak chcesz. Tylko, żebyś potem nie żałował. - Mówię wzruszając ramionami.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Zaciskam dłonie jeszcze mocniej w pięści. Oddychaj.
- Co ciebie to w ogóle obchodzi, co? - Mówię, starając się zachować spokój, co mi nie wychodzi. - Jak się zabiję, nie będę już miał jak żałować. I mnie też już nie będzie miał kto żałować.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Bo cały czas jesteś przez kogoś ścigany. I przez ten cały czas tylko żałujesz i mówisz, że ludzie przez ciebie giną. A oni nadal będą ginąć i nikogo nie będzie to obchodzić, bo pójdą w niepamięć. Każdy pójdzie. - Odpowiadam oskarżycielsko. - A ty i tak nic na to nie poradzisz.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Podnoszę się z ziemi i staję na przeciwko niej. Patrzę jej prosto w oczy, z całą wściekłością, jaką w sobie mam.
- Nikt nigdy przeze mnie nie zginął. Niczego o mnie nie wiesz. Może ci się wydawać. - Zaciskam zęby. Próbuję się powstrzymywać. - Bawisz się w pierdoloną cierpiętnicę, bo nie masz cholernego serum. Wiesz co ci powiem? To przez takich ludzi jak ty, ten świat jest gorszy. Bo myślą, że mogą sobie przystawić lufę do czyjejś głowy i pociągnąć za spust bez żadnych konsekwencji. I może ty nie będziesz miała z tym problemu. Pewnie nie. - Na zmianę rozluźniam i zaciskam dłonie. Skupiam się na tym i wszystko w okół mnie nie lata. - Ale rodzina tej osoby już będzie miała. A ty będziesz żyła w pierdolonym przeświadczeniu, że tobie należy się ta kasa.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- To dlatego, że zginął ten człowiek? Bo oddał życie za jakieś małego dzieciaka, który pewnie i tak nie przeżyje? Naprawdę myślisz, że świat się zmieni, bo tak? Nie mamy prezydenta ani demokracji. Nie mamy niczego, bo jesteśmy jednym cholernym odłamkiem, który jest niczym. I tak będzie już tutaj zawsze, jeśli nie pozabijamy się nawzajem. Nikt nas nie chce. Jak chcesz żyć w cudownych luksusach otoczonych bepieczeństwem to trzeba było zostać w Centrum. A ja nie mam zamiaru być miła. Urodziłam się tutaj i może żyłabym dobrze i zachowywałabym się jak mała, głupia dziewczynka z wielką wyobraźnią, ale tak nie jest, Ezra. - Milknę na chwilę i zerkam na swoje osiniaczone palce. - Nie jest, nie było i nie będzie, bo każdy z nas za dużo przeżył. - Ostatnie słowo mówię zdenerwowanym głosem.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Gdy tylko o nim wspomina, wszystko dookoła nas zaczyna się unosić w powietrzu.
- Ten człowiek miał imię - syczę.
Musisz się uspokoić. Cholera jasna, Ezra, co ty wyprawiasz?
Biorę kilka oddechów i gałązki, kamienie, moja torba i wszystko inne ląduje bezpiecznie na ziemi.Kręcę głową z niedowierzaniem.
- Wkurwia cię świat, a sama zabijasz i robisz ten świat gorszym. Co za hipokryzja. - Robię krok do tyłu z odrazą. - Jesteś cholerną egoistką, wiesz? Nie mam pojęcia, jak ja mogłem tego nie zauważyć wcześniej. A już myślałem, że... - Milknę i kręcę głową.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Myślałeś, że potrafię się zmienić? Ludzie się nigdy nie zmieniają i ty akurat powinieneś o tym wiedzieć. - Warczę. - Nie potrafię tego zrobić, bo nikt nigdy jakoś nie próbował. Przynajmniej nie uciekam co chwilę przed tymi, którzy chcą mnie zabić, bo mam sojusze. Zabijam, bo to moja praca. Nie zauważyłeś, że gdybym tego nie robiła już dawno siedziałabym pod jedną z bram żebrając o pomoc? Albo byłabym martwa, bo taka wersja byłaby bardziej satysfakcjonująca. - Czują jak dłonie robią mi się czerwieńsze z zimna. Wbijam w nie paznokcie próbując panować nad emocjami.
Nie panuję nad nimi.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- Och, oczywiście, że nie myślałem, że możesz się zmienić. Swoją drogą, możesz sobie w dupę swoje sojusze wsadzić przy Quentinie Moreau- Przewracam oczami. - Nie wiem, czemu cię w ogóle kiedykolwiek cię usprawiedliwiałem. Może dlatego że cię lubiłem. Cóż, widać każdemu zdarzają się chwile słabości.
Wyciągam dłoń i torba przylatuje do mnie z ziemi. Czasem jednak to gówno się przydaje.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Kazałam ci mnie lubić? - pytam z ironią. - Niepotrzebnie się w to pakowałeś. Nie kazałam ci niczego, ale ty i... A zresztą po co ja się tłumaczę. Rób co chcesz to twoje pieprzone życie i twoja wola. - Prycham.
A on nadal będzie żył z myślą, że ludzie powinni się zmienić. I tak nikt tego nie zrobi. Przyzwyczaili się do tego. A on jest tylko nic nieznaczącym człowiekiem.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Zaciskam usta. Poprawiam torbę.
- Masz rację. To moje pieprzone życie i będę robił z nim to, co mi się podoba - mówię cicho, ale tak chłodnym głosem, że nie potrzeba nawet go podnosić. Wymijam ją, jednak po chwili wahania się zatrzymuję.
Wyciągam z kieszeni naszyjnik. Małą, już nieco przerdzewiałą śnieżynkę. Nie mam pojęcia, skąd ją mam. Miałem ją na szyi, kiedy znalazł mnie Edgar. Rzucam nią w Amber, a ta uderza w jej ramię i spada na ziemię.
- Masz - rzucam sucho. - Chciałem ci to kiedyś dać, w razie jakbyśmy się już nie spotkali.
Po tym odchodzę. Niech robi z tym, co chce.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Oddycham ciężko i coraz szybciej. Nie wiem co się dzieje. Niby w oczach mam ogień i rządzę mordu, ale... cholera, nie wiem. Siedzę dalej nad jeziorem i kryję głowę w kolanach. To nie moja wina. Nie. Może mylę się. Może...
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Idę nad jezioro, a Rudy biega gdzieś po lesie. Nie będę teraz gonić psa.
Gdy przechodzę pomiędzy drzewami, zauważam znajomą sylwetkę, siedzącą przy brzegu jeziora. Rozpromieniam się.
- Co tym razem rysujesz? - Pytam, siadając obok niego i patrząc mu przez ramię.
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
Podnoszę głowę, prawie uderzając Autumn w czoło, tak blisko przybliżyła twarz. Odsuwam się lekko i podnoszę rysunek.
- Whitehalla. Pomyślałem, że musimy jakoś zachować o nim pamięć. - Wzruszam lekko ramionami. - Poważnie, pokazałbym ci ten szkic, nie musisz się czaić za moim ramieniem.
So, are you going to tell me what you have in mind or are we going to stare at each other until the sun comes up?
Offline
Pochmurnieję lekko.
- No... tak. Nie wiem, jak to możliwe. To znaczy... ten Sanus chciał zabić tego małego chłopca? Ale jak to? Jak można chcieć zabić dziecko? - Przykładam dłoń do policzka. - Biedny Ezra. Przecież ten chłopak się załamie. Powinnam była sprawdzić, co u niego. Z resztą... widziałeś, co się działo? Obdarzeni istnieją? Ale...
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
Nachylam się lekko i kładę jej całą dłoń na ustach.
- Znów się nakręcasz, Atty - zauważam. - Możemy pójść do niego, gdy tylko skończę.
So, are you going to tell me what you have in mind or are we going to stare at each other until the sun comes up?
Offline
Nareszcie mam na sobie ciepły sweter. Pogoda robi się coraz chłodniejsza, a woda i wiatr nie współgrają razem dobrze. Klnę pod nosem i wyciągając z kieszeni papierosa, zapalam go, a następnie zaciągam się dymem. Od jakiegoś czasu spaceruję wokoło jeziora zamyślając się i dotykając wisiorek na szyi, który dał mi Ezra zanim zniknął. Niby denerwowało mnie jego towarzystwo, ale... minęło dużo czasu i... Nie. Nie mów, że ci go brakuje. Kręcę tylko głową z niedowierzania i na chwilę zatrzymuję się, gapiąc się w przestrzeń.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Przyszedłem do domu, by zabrać ze sobą Bustera, jednak go nie znalazłem. Po śmierci Edgara przesiadywał większość czasu na cmentarzu, ale tam go również nie znalazłem. Zrezygnowany idę nad jezioro.
Mam jeszcze inną sprawę do załatwienia na Przedmieściach.
O dziwo widzę ją tam, palącą papierosa. Zatrzymują się i opieram o drzewo, nie wiedząc, czy jestem gotowy na rozmowę. Przymykam na chwilę powieki, przewracam oczami pod powiekami.
W końcu odpycham się od drzewa i podchodzę, stając obok niej.
- Cześć, Amber - mówię, również patrząc przed siebie.
Zdejmuję kaptur, którego zapomniałem zdjąć.
http://www.polyvore.com/ezra_snyder/set?id=215103727
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Mrugam kilka razy oczami. Co do cholery...?
- Ezra. - Mówię, choć w moim głosie brzmi to jak pytanie. - Dawno się nie widzieliśmy. - Odwracam się w jego stronę i rzucam papierosa za siebie.
Zmienił się.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Wzruszam lekko ramionami, zwracając twarz w jej stronę.
- Ta. Możliwe. Powiedzmy, że ostatnio rzadko się widuję z dawnymi znajomymi.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Uciekłeś do Centrum. Wszystko jasne. - Powstrzymuję się od jakiegokolwiek przewrócenia oczami i silę się na normalny ton. - Było nudno bez ciebie.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Próbuję się krzywo uśmiechnąć, ale zamiast tego wychodzi mi jakiś grymas.
- Ja nie mogę narzekać na nudę. - Krzywię się. Milczę przez dłuższą chwilę. - Co u ciebie, Amber?
Dziwnie mi się z nią rozmawia. Ostatnie nasze spotkanie było kłótnią.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Wzruszam ramionami.
- U mnie... nic. Zwyczajnie, jak kiedyś. A co u ciebie? - Ta rozmowa jest dziwnie spokojna.
Taka... nijaka. Niby sztucznie miła, ale nie do końca.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Do dupy. Jak zwykle. Tylko, że tym razem chujowo, ale stabilnie. - Przewracam oczami.
Na chwilę znowu odwracam wzrok w jej stronę i wtedy zauważam błysk na jej szyi. Marszczę lekko brwi. Zazwyczaj ludzie na Przedmieściach nie noszą błyskotek. Dopiero po chwili orientuję się, co to jest.
- Masz mój naszyjnik - stwierdzam zaskoczony.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Już mam zaprotestować, ale po co będę go kłamać? Wyciągam naszyjnik na wierzch.
- A no... Jedyna rzecz, która jest na stałe. - Marszczę brwi. - Nadal nie rozumiem, czemu mi go dałeś.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline