Nie jesteś zalogowany na forum.
- Postrzał. Nic wielkiego. - mówię po krótkim zastanowieniu się. - Tak się składa, że akurat także zmierzam w stronę Czarnego Rynku. Nie musisz zmieniać planów. Mogę cię w zamian odprowadzić. - Mruczę.
Offline
Skinęłam głową.
- Czyli, jeśli powiem, żebyś uważał na siebie, to i tak mnie nie posłuchasz? - pytam, uśmiechając się.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
- Brawo. Trafiłaś w sedno. - parskam śmiechem. - Ale w drugą stronę już to zadziała. - Unoszę brwi, czekając na potwierdzenie.
Offline
- Jasne... - mówię z ironią. - To działa tak samo. Serio, martwię się o ciebie. - mówię.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Przez chwilę zamieram. Słowa Grace wywołują u mnie dziwne uczucie. Po chwili otrząsam się z tego amoku. - Widzisz? To działa również w drugą stronę. Dlatego pierw cię odprowadzę, a potem pójdę w swoją stronę. - mówię, nie myśląc nawet czy to ma sens.
Offline
- Oczywiście. - kiwam głową i już mam zamiar położyć dłoń na jego ramię, ale powstrzymuję się. Nie powinnam. - Widziałeś ostatnio swojego ojca? - pytam szybko, chcąc coś wymyślić.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Kręcę przecząco głową.
- Zdaje się, że mnie unika. Albo ja jego. W sumie... to bez różnicy. Ważne, że się nie widujemy. - wzruszam ramionami. - To nawet lepiej. Ba! To bardzo dobrze. - potakuję.
Po kilku minutach stajemy przed Czarnym Rynkiem.
- W którą stronę teraz idziemy? - pytam.
Offline
- Może... przed siebie? - proponuję. - Ostatnio pospadały ceny, więc możemy iść i oglądać. Poza tym, gdzie obecnie mieszkasz? - zdaję sobie sprawę jak głupio brzmi to pytanie.
Ale, muszę wiedzieć.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Zamyślam się przed chwilę.
- U kumpla. Ma mnie przenocować gdzieś tutaj. - kłamię. Wanda uwierzyła, ale wątpię, by Grace również uwierzyła w tę bajeczkę.
Offline
- A teraz... na serio. - krzyżuję ramiona i patrzę na niego szczerze. - Gdzie mieszkasz obecnie? - wyciągam z kieszeni papierosy i spoglądam pytająco.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Spoglądam na nią spod byka. Wiem, że już teraz nie odpuści.
- Gdzieś... tu - wskazuję ręką na okolice. - Szczegóły zaraz poznam. - mówię i ruszam przed siebie. Nie chcę kolejnej litości nad moją osobą.
Offline
- Pamiętasz jak kiedyś pozwoliłeś mi przenocować u ciebie? - czekam przez chwilę, zastanawiając się nad odpowiednimi słowami. - Może czas na rewanż? - zapalam papierosa. - Chcesz? - unoszę brew i wyciągam paczkę w jego stronę.
Ostatnio edytowany przez Grace Sullivan (2016-09-13 15:30:24)
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Zastanawiam się przez chwilę nad jej słowami.
- Nie potrzebuję czyjejś litości. - mówię za ostro i dopiero po chwili zdaję sobie o tym sprawę. To nie jej wina. Nie powinienem takim tonem mówić. Nic nie zrobiła. - Nie zrozum mnie źle, Gracy. - zdrabniam jej imię, nie wiedząc czemu. - Po prostu czuję się, jak na łasce innych. Każdy chce mi pomóc, jak tylko może i ludzie robią to cały czas. A ja? Nic im nie daję w zamian. Tak być dłużej nie może. - Patrzę się przed siebie. Jestem taki bezużyteczny.
Offline
- Nic? - pytam. - Pomogłeś mi, kiedy tego potrzebowałam. Po prostu, to była tylko propozycja. - mówię, zaciągając się papierosem. - Tu nie chodzi o litość. Co innego pomóc jakiemuś kretynowi, który zachowuje się jak głąb, a co innego przyjacielowi. - kończę mówić.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Przyjacielowi. Przyjacielowi. Przyjacielowi.
- Nie chcę być nie miły, ale... - zastanawiam się przez dłuższą chwilę. Nie możesz tego robić, Kaspar. Jesteś słaby. Wychodzi na to, że polegasz tylko na innych. Nie umiesz nic sam zrobić. Zachowujesz się, jak twój... Och, zamknij się. - ... Zgoda. - mówię szybko. Sądzę nawet, że Grace niezrozumiała mojego bełkotu. - Tylko jedna noc, Gracy.
Offline
- Zgoda, Varn. - kąciki moich ust unoszą się w górę.
Wypuszczam dym z ust. Nie będę sama. Przynajmniej przez jedną noc.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Przechodzimy między alejkami.
- Szukasz czegoś konkretnego czy po prostu oglądamy towar? - pytam.
Offline
- Szukałam naboi do pistoletu. Ostatnio zużyłam większość na strażników. Albo mi się wydaje, albo przybywa ich coraz więcej. - stwierdzam podchodząc do stoiska.
Biorę do ręki broń i przejeżdżam po niej palcem, a sprzedawca zaczyna się patrzeć na mnie podejrzliwie.
- Nie zdziwiłoby mnie, gdyby nagle tu wparowali.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Kiwam głową.
- Tamte wydają się do... - zaczynam, kiedy słyszę dwa wystrzały. Łapię Grace za rękę. - No to wykrakałaś. - szepczę.
Offline
Już mam zamiar coś dodać, ale widzę ludzi zbliżających się. Cholera. Wszyscy rzucają się do ucieczki. Wyciągam na wypadek pistolet i trzymając się dłoni Kaspara, uciekam razem z nim.
- Wyrocznie się nie mylą. - biorę głęboki oddech i staram się dotrzymywać mu tempa.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
- Gdzie mieszkasz? - pytam, głośno sapiąc i utykając. Nie powinienem biegać z raną postrzałową.
Offline
- Koło lasu. - wysapuję. - To za tą uliczką. - wskazuję palcem.
Doganiają nas i do tego zaczynają strzelać. Jednego trafiam, gorzej z resztą. Pochylam się, ale to zły ruch. Pistolet wypada mi z dłoni, a ja zaczynam czuć ból. Okropny, cholerny ból. Syczę. Z mojego ramienia sączy się krew. Nie możemy się zatrzymać.
- Jeszcze kawałek. - mówię ledwo.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Spoglądam zaniepokojony w stronę Grace. Widzę, że zaczyna się coraz słabiej czuć. Nie powinienem tego robić, co zrobię zaraz. Naprawdę nie powinienem. Sam jeszcze do końca nie wyzdrowiałem. A jednak robię to.
Chwytam dziewczynie w pasie i biorę na ręce, cały czas się nie zatrzymując.
- Trzymaj się Gracy. - sapię i biegnę przed siebie we wskazanym wcześniej kierunku przez dziewczynę. Wkrótce dopada mnie okropny ból kucia, ale ignoruję go. Muszę dotrzeć na czas.
Wbiegam z impetem w las i chowam się między drzewami. Na szczęście strażnicy nie zapuszczają się dalej niż do pogranicza. Kiedy tylko się oddalają, wychodzę zza drzew i truchtam w stronę rozwalonego domku. Otwieram z kopa drzwi, nie siląc się nawet na zamknięcie i kładę dziewczynę na poniszczonej kanapie. Dopiero później zamykam drzwi.
- Grace. - przywołuję dziewczynę, tym samym zrywając z niej bluzkę (Zdaję sobie sprawę, jak to brzmi XDD) i odsłaniając ranę postrzałową. Kiepsko wygląda.
Offline
Krzywię się, kiedy widzę jak bardzo jest źle...
- Jakoś... dam sobie radę. - dochodzi nowa fala bólu. - Mógłbyś podać coś do oczyszczenia tego? - pytam. - Jest w tej szafce. - wskazuję głową, próbując udawać, że to wcale tak nie boli... Zaczyna mi się kręcić w głowie.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
- Przestań. Grace, patrz na mnie. - mówię podniesionym tonem. Wyjmuję z szafki gazę oraz coś do oczyszczenia. Znajduję także pęsetę. Gdyby była tu tylko Wanda...
- Muszę wyjąć kulę. - widziałem już dużo razy, jak to robili. - Niestety nie znalazłem nic przeciwbólowego. Wytrzymasz? Czy zanieść cię do szpitala? - pytam.
Offline