Nie jesteś zalogowany na forum.
Nie musiałbym być lekarzem, żeby wiedzieć, co oznacza ta rana.
- Ona... była odważna - mówię z trudem, krztusząc się. - Musiałem jej... dorównać.
Patrzę na Ezrę i chyba wolałbym, żeby go tutaj nie było. Żebym po prostu zginął dzisiaj, wtedy, gdy ten dzieciak chciał mnie zabić.
Ale wtedy zginąłby ten chłopiec tutaj. Albo Ezra.
I am a shadow of my former shadow
Offline
- Co. Tu. Się. Wydarzyło. - mówię sam do siebie, bo zdaje się, że Amber w ogóle przestała kontaktować.
Offline
Zasłaniam twarz dłońmi. Oddycham ciężko.
Elena. To o niej mówił dzisiaj na cmentarzu. Powinienem był wiedzieć, że to zrobi, gdy tylko zobaczyłam jego minę przed chwilą.
- Kurwa - klnę, bo nadal nie wiem, co powiedzieć. - Powinienem był to zrobić. Cholera. Kurwa. Co tutaj... Przepraszam. Powinienem był coś zrobić. To moja wina. To nie tak miało być - plącze słowa i przeklinam na zmianę. - Przepraszam. Cholera, Edgar. Przepraszam.
Na nic więcej chyba mnie nie stać, przez gulę stojącą w moim gardle. Parę kropel ląduje na jego kurtce i dopiero po chwili uświadamiam sobie, że to moje łzy.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Nie - mówię twardo, a przynajmniej na tyle, na ile to możliwe. Unoszę dłoń, ale nie potrafię jej długo utrzymać w powietrzu, więc ta tylko opada. - To wina tego miasta.
Oddycham z trudem. Chciałbym po prostu, żeby się to skończyło.
- Po prostu znajdź X - wyrzucam z siebie szeptem.
Bo musi wiedzieć. Nie mogę tego zaprzepaścić i mu tego nie powiedzieć. Nie teraz.
I am a shadow of my former shadow
Offline
Mrugam kilka razy. Z moich oczu przy okazji wypada kilka łez.
- Edgar... o czym ty mówisz? - Pytam skonfundowany. Nie potrafię się skupić na jego słowach.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Znajdź. X. - Powtarzam. Patrzę na niego w taki sposób, żeby wiedział, że nie mogę powiedzieć więcej. - Dom.
On marszczy brwi, a ja nie potrafię już się skupić.
Bo ona kuca obok niego. Wpatrując się we mnie smutnymi, brązowymi oczami, ale z uśmiechem na twarzy. Chwyta mnie za rękę.
- Już jestem, Edgarze - szepcze.
A ja, pomimo wrzawy panującej dookoła, słyszę ją głośno i wyraźnie. Jakby wszystko nagle ucichło.
- Wróciłaś po mnie - mówię łamiącym się głosem.
I am a shadow of my former shadow
Offline
Odwracam się za siebie, gdy widzę, że Edgar patrzy nieobecnym wzrokiem w inną stronę. Ale nikogo tam nie ma.
- Edgar? - Wracam do niego zaniepokojonym spojrzeniem, ale on jakby mnie nie słyszał. - Edgar, do cholery, co się dzieje?!
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Dziewczyna uśmiecha się złośliwie.
- Wyglądasz jak siódme nieszczęście. Ba. Nawet "siódme" to za mało. - Prycha lekko. Zaraz jednak
Próbuję się roześmiać, ale nie potrafię. Tylko wypluwam krew. Elena poważnieje.
- Musimy iść - mówi ciszej.
- Ja nie mogę tak... - zaczynam, ale po prostu odwracam się do Ezry. Patrzę na jego załamaną twarz. Nie wie, co powiedzieć. Ale ja nie mogę tu zostać. - Ezra? Po prostu... bądź ostrożny - waham się przez chwilę, po czym dodaję - synu.
Rozpacz na jego twarzy się pogłębia. Wracam spojrzeniem do Eleny, nie mogąc na to patrzeć. Ona patrzy na mnie tym samym, smutnym spojrzeniem co poprzednio. Nachyla się nade mną i całuje mnie w czoło. Gdy się odsuwa, kładzie dłoń na moim policzkiem i przesuwa po nim kciukiem.
- Naprawdę musimy się zbierać, Ed - powtarza szeptem.
A ja pozwalam sobie w końcu to wszystko zakończyć.
I am a shadow of my former shadow
Offline
Wera: Jakby ktoś chciał wiedzieć, jak ona wyglądała, to tak:
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Schowałem się za śmietnikami w zaułku. Boże... to tak jakbym ja go zabił...
Nie byłem jeszcze gotowy, Sanus zabiłby mnie z łatwością...
Boże co ja wyprawiam...?!
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Gdy widzę, że Azrael schodzi z sceny, po cicho tak aby mnie nikt nie zauważył idę za nim. - Chciałabyś mi wyjaśnić co ty właściwie chciałeś zrobić?- pytam oszołomiona gdy do niego podchodzę.
Offline
- Ja... ja chciałem tylko... pomścić siostrę... Ale znów ktoś zginą... - wudukałem.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Oj Boże rozumiem, że chciałeś pomścić siostrę, ale ten człowiek jest niebezpieczny.- stwierdzam cicho.- Nie rób niczego w tym stylu więcej, dobrze?- upewniam sie.- A i pamiętaj to nie twoja wina, ten człowiek zrobił to z własnej woli- staram sie go pocieszyć chociaz wiem, ze to nie brzmi zbyt wiarygodnie.
Offline
- Idź stąd... - warknąłem tylko. Jeszcze tego brakowało. Nie potrzebuje pocieszenia. Gdyby nie ja, ten człowiek by żył... Co ja do cholery zrobiłem... powinienem tam zginąć.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
-Pójdę ale powiedz mi gdzie jest Chris...Nie zostawię cie samego...- odpieram starając zachować spokój.
Offline
Kręcę głową.
- W pracy... przyszedłem sam... - powiedziałem. Wolę nawet nie wiedzieć jakie piekło mi zrobi. Zabije mnie bez zawchania...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- On o niczym nie ma pojęcia prawda?- marszczę brwi.
Offline
- N-Nie... nawet nie chciał wyjść na apel... - wyjaśniłem cicho.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Potrzebujesz czegoś teraz? Nie możesz sie mu tak zakrwawiony pokazać i ledwo ruszający sie pokazać.- mowie cicho z troska.
Offline
- Nie ja... dzięki ale... Sam się ogarnę... - Bo zostałem sam. Nie mam już nikogo. Najwyżej Chrisa, ale on...
Kryję twarz w dłoniach.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Na pewno? Mogę ci pomóc dojść do domu albo szpitala.- proponuje.
Offline
- Nie. Zostaw mnie Avery... powinienem być martwy... - szepnąłem i się odwróciłem od dziewczyny.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Błagam nie mów tak...- szepcze.- Ale uszanuje twoja decyzje.- mowie i powoli sie oddałam.- Trzymaj sie.
Offline
Kiwam głową.
- Dobrze... dziękuję Avery... - odparłem słabo.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Spaceruje ulicami. Dziś nie mam nic do roboty i po prostu rozglądam się po ulicach. Ludzie chodzą z opuszczonymi głowami... ehh aż żal patrzeć...
Rozglądam się za jakimiś nie uważnymi przechodniami.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline