Nie jesteś zalogowany na forum.
Idę prosto przed siebie, trzymając ręce w kieszeni. Muszę pomyśleć. Pomyśleć nad tym wszystkim.
Co się dzieje z tym światem?
Prycham pod nosem, wiedząc, że na nic To.
Kątem oka zauważam postać leżącą na ziemi, na którą nie zwracam zbytnio uwagi.
Kolejna osoba, która miała pecha.
Idę dalej przed siebie, gdyby nie błysk ostrza po lewej stronie, karzący mi się zatrzymać.
Dopiero wtedy poświęcam więcej uwagi osobie skąpanej w kałuży błota.
Czarna skórzana kurtka. Nóż, który widziałem tylko u jednej osoby.
Przełykam wielką gulę w gardle.
Grace.
Przez chwilę czuję dziwny skurcz w sercu, lecz chwilę później się opamiętuje i prycham pod nosem.
Grace jest świetnie wyszkolona. Nigdy by nie dała się złapać.
Przez kilka minut upieram się przy tej myśli i nie dopuszczam żadnej innej dopóki nie zauważam długich czarnych włosów schowanych wcześniej pod plecami.
Na początku z wolna, lecz później coraz szybciej idę do osoby leżącej na ziemi, aż w końcu mój chód zamienia się w bieg.
To nie jest Grace. Kaspar, uspokój się. To nie ona.
Staje tuż przed postacią i po prostu zasycha mi w gardle. Nie jestem w stanie wykonać żadnego ruchu.
To ona. Grace.
Ostatnio edytowany przez Kaspar Varn (2017-02-04 22:02:19)
Offline
- Ka... Kaspar? - kaszlę, próbując nie zamykać oczu.
Nie mogę odpłynąć. Nie mogę.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Czuję złość, jak i nienawiść. Smutek pomieszany z rozpaczą.
Natychmiastowo padam na kolana tuż obok dziewczyny.
Unoszę ją delikatnie do góry i kładę sobie na kolanach, tak by jej głowa nie leżała wśród błota i tego całego paskudztwa.
- Grace... Jezu... - dukam, niezdolny do niczego innego. Wszędzie jest krew. Zbyt dużo krwi.
Offline
Muszę mieć jeszcze chwilę. Maleńką chwilę, żeby się pożegnać.
- Posłuchaj mnie... To... Chyba ostatni raz się spotykamy. - Wyduszam z siebie, a jednocześnie powstrzymuję łzy.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Zaciskam mocniej szczękę.
- Nie mów tak. Wyjdziesz z tego. - mówię, rozglądając się wokół w poszukiwaniu pomocy, ale wiem, że to zły pomysł. Dlatego znowu spoglądam na dziewczynę. - Przysięgam, że zabije tego, kto ci to zrobił. Przysięgam, zabije skurwysyna.
Offline
Uśmiechnięty zabieram broń i schylam się za murek, by nie zostać wykrytym. Pakuję karabin. Na dziś skończyłem. Wracam do domu...
Skrzywiłem się. Czy to był mój dom?
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności – lista jego wrogów./
Offline
- Nie. - Odpowiadam znacznie ciszej. - Kaspar... ja wiem, że to nie... nie jest zwykły zabójca. - Biorę głęboki oddech.
Niewiele mi go zostało.
- Obiecaj mi, że spróbujesz unikać śmierci. Spróbujesz być szczęśliwym. - Mówię słabo.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Wybucham histerycznym śmiechem.
- Zabiorę cię do szpitala. Uratują cię. To nie koniec. Nie dzisiaj, słyszysz? To nie twój koniec, Grace. - szepczę załamanym głosem.
Pierwszy raz od kilku lat głos mi drży.
- Cholera - syczę, kiedy krwawienie nie ustaje. Rozrywam koszulę i skrawkami materiału przyciskam do rany. - Nie dam ci umrzeć. Nie zasłużyłaś na to. - mówię twardo.
Ostatnio edytowany przez Kaspar Varn (2017-02-04 22:28:33)
Offline
- To koniec. - Oddycham coraz wolniej. - Zawsze będziesz... będziesz dla mnie kimś. Pamiętaj. - Wtedy oczy same mi się zamykają.
Wiem, że to koniec. Muszę na to pozwolić.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Przez kilka kolejnych minut nie kontaktuję. Nie dopuszczam do siebie myśli, że... że to już koniec.
Jednak im bardziej się opieram, tym ból z większą mocą we mnie uderza.
- Grace... - mówię do dziewczyny, choć wiem, że mi nie odpowie. - Grace, błagam cię. - obejmuje dziewczynę ramionami. - Proszę, wróć. Nie możesz tak po prostu odejść. Nie możesz. - rządam, tuląc dziewczynę w ramionach. - Nie rób mi tego - Zaciskam mocniej powieki, gdy kilka samotnych łez płynie po policzkach. - Ja... - Zaciskam usta w wąską linię. Nie umiem się wysłowić. Nie potrafię.
Ściskam mocniej już wątłe ciało dziewczyny.
Zabiję pierdolonego zabójcę. Pożałuje, że się urodził.
Offline
Opieram się o ścianę, ściskając w dłoni butelkę alkoholu. Którą to już... trzecia, a może czwarta?
Już dawno przestałem liczyć.
Podnoszę głowę do góry, gdy widzę, jak ktoś przechodzi obok.
Wzrok mi się rozmazuje, w głowie szumi, ale jestem pewien kto to.
Odbijam się o ściany i kieruję się w stronę dziewczyny.
- Amber... Ty... - bełkoczę, próbując do niej dotrzeć.
Offline
- Ja. - Mówię, nawet nie patrząc na niego.
Doskonale wiem kim jest. A raczej nie mam ochoty wiedzieć.
- Jak już masz się upijać, to radzę, nie przy mnie. - Uśmiecham się sztucznie, starając się go wyminąć.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Czuję, jak złość na nowo we mnie buzuje.
- Czemu tego nie powstrzymałaś? - pytam wprost.
Gdyby się pogodziły... Gdyby Amber nie była taka jaka jest, Grace wciąż by żyła.
- Dlaczego? - zaciskam szczękę.
Offline
- Dlaczego, co? - wywracam oczami. - Czego ode mnie chcesz?
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Prycham.
- Nie udawaj głupiej. - śmieję się głośno, choć nie ma w tym ani cienia radości. - To przez ciebie. - mówię. Nawet nie myślę nad słowami.
Offline
- Cholera, wysłów się Varn. - Syczę. - Nie będę zgadywać, o czym sobie myślisz, w tym łbie.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Po raz kolejny zanoszę się pustym śmiechem.
- Ty naprawdę nie wiesz. - Robię kilka kroków w przód, starając się zachować równowagę. - Nie do wiary. - wzdycham, spoglądając w niebo. - Kiedy ostatnio słyszałaś o Grace? - pytam, krzywiąc się.
Ostatnio edytowany przez Kaspar Varn (2017-02-16 18:48:57)
Offline
- Nie wiem kiedy słyszałam. Nie obchodzi mnie to. Jest z tobą, jest szczęśliwa? Pewnie jest. Mam to gdzieś. - Rzucam.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- Jak ktoś może być szczęśliwy, gdy jest martwy? - umoszę brwi.
Offline
- Mar... - co? - Jesteś pijany. Odwala ci. - Mamrotam, rzucając mu gniewne spojrzenia.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Zataczam się, gdy chce zrobić krok do przodu. Cudem utrzymuję równowagę.
- Bez powodu bym się upijał? Bez powodu bym cię zaczepiał? - pytam. - Niestety tak bardzo Grace cię obchodzi, że nawet nie wiesz, kiedy jej zabrakło. Tak bardzo się nią interesowałaś. - spluwam.
Offline
- Była z tobą. - Podnoszę głos. - Trzymaliście się razem. Nie przyszła do mnie. - Mówię raz powoli, a raz szybciej.
Będziesz się wykłócać z pijanym?
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- Czemu mam wrażenie, że jej śmierć w ogóle cię nie obeszla? - ściskam mocniej za butelkę w dłoni.
Offline
- BO W NIĄ NIE WIERZĘ! - krzyczę w jego stronę.
Zaciskam usta w wąską linię. Ona żyje. A on jest najebny.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Przewracam oczami.
- Powiedz mi, Amber. - mrugam kilka razy by rozproszyć łzy. - Myślisz, że mam ochotę żartować z takich rzeczy? Myślisz, że nie mam nic innego do roboty?! Uwierz mi, tak samo, jak ty chciałbym w to nie wierzyć! Chciałbym, naprawdę! Ale to się wydarzyło... cholera, zabije tego zabójcę. - powtarzam.
Ostatnio edytowany przez Kaspar Varn (2017-02-16 19:10:42)
Offline