Nie jesteś zalogowany na forum.
- Naprawić? - Unoszę brew. - Z własnego doświadczenia powiem:
Czegokolwiek nie zrobisz, i tak nie będzie to wystarczające. - prycham. - Witamy u Infecta. Tu nic nie da się naprawić. - parskam.
Offline
- Słaba nadzieja. Nie dziwię się - rzuciłem zbierając się. Chwilę walczę z irracjonalną chęcią uczynieniu czegoś... głupiego. Sięgam w końcu do kieszeni i rzucam alkoholikowi zabezpieczoną szczepionkę.
- Nie musisz być Infecto - mówię na odchodne i ruszam ulicą nim się zorientuje.
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności – lista jego wrogów./
Offline
Otwieram szerzej oczy, gdy dostrzegam, co nieznajomy zrobił.
Przez dłuższą chwilę patrzę osłupiały w szczepionkę leżącą na ziemi.
"Nie musisz być Infecto."
Pośpiesznie biorę szczepionkę i chowam ją do wewnętrznej kieszeni kurtki, zastanawiając się, co z nią zrobić.
Jednak nic mi nie przychodzi do głowy.
W ostateczności ruszam chwiejnym krokiem w stronę lasu.
Muszę wytrzeźwieć. I przypomnieć sobie kim był ten mężczyzna.
Ostatnio edytowany przez Kaspar Varn (2017-02-18 18:31:49)
Offline
Wjeżdżam moim maleństwem na ulice tego dziwnego miasta i rozglądam się ciekawsko. Wszyscy opowiadali jakieś dziwne historie o tym miejscu i sama już nie wiem w co wierzyć. Póki co widzę tylko obraz nędzy i rozpaczy. Jakże pocieszające.
Parkuje motocykl w jednej z węższych uliczek i łańcuchem mocuje go do jakiejś rury. Rozglądam się za kimś do kogo mogłabym zagadać.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Wracałem z biblioteki. Torba pełna książek ciążyła mi na ramieniu, a do nowego mieszkania miałem jeszcze kilkanaście przecznic
Is fecit, cui prodest
Offline
Zauważyłam jakiegoś gościa szybko idącego ulicą. Idzie szybko, więc zna miasto. Więc może mi pomoże.
Podeszłam szybko.
- Hej hej, stary, możesz mi pomóc? - pytam stając przed nim zagradzając mi drogę.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Zatrzymałem się gwałtownie - Trochę mi się spieszy - mruknąłem, nie odrywając wzroku od chodnika
Is fecit, cui prodest
Offline
- Jasne jasne, ale wyglądasz na takiego co zna okolicę - zauważam. - Możesz mi powiedzieć gdzie jest teraz Dom Dziecka w Insolitam City? - pytam czytając z kartki.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Podnosłem wzrok i na chwilę mnie zatkało, jednak szybko się otrząsnąłem - Musisz się dostać na drugą stronę miasta. Idziesz tak... - wyjąłem skrawek papieru z kieszeni i cennym atramentem nabazgrałem drogę stąd do sierocińca
Is fecit, cui prodest
Offline
Kiwam głową patrząc na kartkę, którą zabazgrał.
- Jaaasne... eh, a wiesz, czy on nadal działa? Albo ma jakieś zapisy osób, które tam były? - dopytuje.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- Może i działa, ale jak z rejestrem nie mam bladego pojęcia - wzruszyłem ramionami i pokręciłem głową, poprawiając torbę na ramieniu
Is fecit, cui prodest
Offline
Zaczesałam włosy.
- Cholera... agh szukam kogoś i rejestr byłby pomocny - założyłam ręce na biodra rozglądając się po smętnej ulicy.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- Mogę wiedzieć kogo? - przecież wiesz, kogo - Może będę mógł pomóc
Is fecit, cui prodest
Offline
Uniosłam brwi, ale wzruszyłam ramionami. Wyciągnęłam z saszetki listę dzieciaków z całego kraju i odszukałam nazwiska, które jeszcze nie było przekreślone.
- Ehh to już dawno było... kiedy został oddany do sierocińca nazywał się Quentin Michell... - odczytałam.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- No tak... Nie ta dzielnica. U Sanus szybciej go znajdziesz, jeśli akurat nie będzie na nikogo polował - westchnąłem - Szukasz Moreau.
Is fecit, cui prodest
Offline
Waham się i marszczę brwi.
- Może głupia nie jestem, ale o czym mówisz? - zastanawiam się. - Poluje? I jakiej dzielnicy, w tej ruinie są jakieś dzielnice?
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- Po drugiej stronie tego wielkiego muru. Tam musisz szukać Quentina Moreau. Tylko nie mów nikomu, że go szukasz. To skrajnie niebezpieczne
Is fecit, cui prodest
Offline
Prychnęłam.
- Świeeetna zabawa. Mam szukać gościa w obcym mieście, ale jednocześnie nie mogę nikomu o tym powiedzieć - Kręcę głową. - To jakiś mafioza? - pytamn, choć jeśli to ma być mój brat to coś w tym musi być.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- Gorzej. - skrzywiłem się - Ale pewnie masz jakieś swoje wyobrażenie i nie chcę ci go psuć
Is fecit, cui prodest
Offline
- Nie, szczerze miałam nadzieję, że mam siostrę - wzruszam ramionami. - Ale mam jeszcze kilka nazwisk na liście... choć znakomitą większość nie żyje... - zastanawiam się na głos.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- Prawdopodobnie masz brata. A zwykle się nie mylę - nadzwyczaj skromnie, panie Darhk
Is fecit, cui prodest
Offline
- Słodko. Więc Quentin? Skoro nas nie wychowywali to mogli wybieranie imion sobie oszczędzić - prychnęłam sięgając po telefon i wyszukując adresu podanego na kartce na GPS-ie.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Skinąłem głową - A... I zastanów się, czy chcesz go znaleźć... Daleko mu do człowieka, którego ktokolwiek chciałby szukać
Is fecit, cui prodest
Offline
Unoszę głowę i patrzę na niego z uśmiechem żałości.
- Rozdzielili mnie z ostatnią cząstką rodziny po urodzeniu. Wychowywałam się na drugim końcu kraju, na ulicy. Kiedy tylko sprowadziłam sobie ten dziwny lek co czyni nieśmiertelnym wyruszyłam szukać rodziny. Może się okazać nawet psem, ale chce poznać swojego bliźniaka - podsumowałam uśmiechając się krzywo pod tytułem "co ty wiesz?".
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Skrzywiłem się - Gdyby był psem, nie byłoby tak źle
Is fecit, cui prodest
Offline