Nie jesteś zalogowany na forum.
Wreszcie, gdy kupiłam broń, zadowolona szłam w stronę domu. Nagle, zobaczyłam coś. A właściwie kogoś. Włosy... tatuaże... podobieństwa...
- Hej. - Warknęłam w stronę odwróconej osoby. - Kim jesteś?
Ostatnio edytowany przez Amber Sullivan (2017-03-04 10:18:40)
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Odwróciłam się.
- Hej laska, zluzuj, okej...? - parsknęłam.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- Kim. Jesteś. - Powtórzyłam, ze zdenerwowaniem.
Była naprawdę podobna do tego mordercy.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- Wiesz, niekoniecznie czuję się zobowiązana ci to powiedzieć - prychnęłam i ruszyłam dalej.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
A nagle się okaże, że ktoś z rodziny Moreau chadza po mieście i zabija...
- Jesteś siostrą Moreau? - wycedziłam, prawie że to stwierdzając.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Przypominam sobie co mówił tamten facet.
- Nie twój interes laska - zauważyłam.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Czyli... pewnie jest.
- Och, czyli mam czekać spokojnie aż ktoś z jego rodziny zabije pół miasta. Cudownie. - Uśmiechnęłam się sztucznie.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- Rany, nie zabijam. Co więcej dopiero tutaj przyjechałam - wywracam oczami.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Żeby siać postrach.
- Bardzo mnie to przekonuje. - Mruknęłam pod nosem z ironią. - Twój braciszek zabił mi siostrę.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- Jeszcze nie widziałam swojego "braciszka" na oczy - zauważyłam. - Dajże spokój, nie szukam problemów.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- Właśnie jeden się pojawił. - Mruknęłam. - Nie znajdziesz go. Jest za murem.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- To już wiem - wywróciła oczami i znalazłam mój motocykl. - Przejade przez mur - wzruszam ramionami zdejmując łańcuch.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- Jeśli cię nie strażnicy nie zabiją. - Wywróciłam oczami. - Bardzo odważny człowiek. Najpierw przychodzi na przedmieścia, mówi coś, zabija, a potem wraca do lepszej części i żyje jakby nic się nie stało. - Powiedziałam z ironią.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- Laska, nie jestem stąd, ogarnij to - powtarzam i wyjeżdżam motocyklem na główną ulicę. - Zresztą mam papiery na wjazd wszędzie w całym kraju.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
- Rób co chcesz. - Rzuciłam już ciszej. - I nie wracaj tutaj.
Nawet nie ma pojęcia co tu się dzieje.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- Będę chodzić tam gdzie chce, jakaś lasia mi tego nie zabroni - parsknęłam wsiadając na maszynę.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Wzruszyłam tylko ramionami.
- Reszta nie będzie raczej zadowolona, że siostra mordercy jest na przedmieściach, ale jak uważasz. - Wywróciła oczami po raz kolejny.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- Super. Przynajmniej mogę się uważać za celebrytkę - zaśmiałam się i odpalając silnik ochlapuje dziewczynkę błotem. - Soreczka - uśmiechnęłam sie szeroko.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Warknęłam, strzepując z siebie błoto.
- Pieprzeni Moreau. - Mruknęłam ze złością i odeszłam jak najdalej od tej dziewczyny.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Zastanowiłam się.
- Xana Moreau... nie brzmi najgorzej - zaśmiałam się i ruszyłam ulicami oblewając wszystkich błotem i śmiejąc się. To mi poprawiło humorem.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Kolejny dzień w barze. Choleeerny barman. Co on mi dał? Nie mogłam prosto chodzić. Wieczór rozmazywał mi się prze oczami i szłam praktycznie na oślep. Weszłam do uliczki, w której było w miarę jasno.
Usłyszałam głosy. Czyje głosy? Nie wiem, nie mogłam rozpoznać rozmazanych twarzy i sylwetek, ale było ich dwóch.
- No no no... kogo my tu mamy...
- Jakaś zagubiona duszyczka...
- Nie jestem... Hik! ... duszyczką - wydusiłam z siebie, niezbyt mądrze. Faceci się zaśmiali, a jeden z nich popchnął mnie na ścianę. Uderzyłam o nią z głuchym łoskotem i ledwie utrzymałam się na nogach.
- Cojest -wypaplałam, a język plątał mi się nie miłosiernie.
- Mmmm może być...
- Jak chcesz, ja popatrzę. Nie kręci mnie.
- A mnie owszem. - Facet który to powiedział zbliżył się do mnie. Mniej więcej widziałam jego rysy z tej odległości, ale nic mi nie mówiły. Poczułam, jak dotknął mojego biodra.
- Zostaw.... - syknęłam. Chciałam zacisnąć dłonie w pięści, ale zbyt słabo się czułam. W tym czasie, ręka faceta była już pod zbyt dużą koszulką. Próbowałam się wyrywać, robić cokolwiek... Ale nadal nie miałam siły. Chciałabym tylko się osunąć zasnąć... A gość, nadal mnie obmacywał.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Warty na ulicach. Wspominałem, jak bardzo to uwielbiam? Wokół pijaństwo i nic więcej. Łażenie tutaj jest bezsensu. Chyba, że w konkretnych celach.
Kolejny raz przewróciłem oczami, kiedy nagle zauważyłem... co jest...
Z prędkością światła podbiegłem i bez żadnego uprzedzenia zaatakowałem faceta, wiszacego na Xanie. Pierdolony Infecto. Co on sobie myśli?!
Offline
Upadłam na bruk, telepiąc się i zwijając w kłębek. Jak kiedyś, dawniej, gdy byłam jeszcze szczylem.
Jeden z nich uciekł. Drugi, który macał mnie, podnosił się z ziemi.
- Pier*ol się! Jak chcesz dołączyć to się mówi! - ryknął tak głośno, że w mojej podpitej głowie, huknęło trzy razy głośniej. Zadrżałam i skuliłam się jeszcze bardziej.
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline
Czułem, jak cała wściekłość, którą w sobie nosiłem, właśnie wydostała się na zewnątrz. Złapałem za pistolet. Nie będę go straszył więzieniem, nie będę się przedstawiał. Po prostu zabije.
Wycelowałem wprost w parszywą twarz. Zanim jednak nacisnąłem za spust, ten wziął nogi za pas i zwiał.
- Jeszcze raz cię tu zobaczę, w zabije! - krzyknąłem i patrzyłem, jak z każdą sekundą oddala się coraz bardziej.
Ja natomiast podbiegłem do leżącej Xany.
- Cholera. Co ja ci mówiłem? - Przewróciłem oczami i zmartwiony wziąłem ją na ręce.
Offline
Zaczęłam się wyrywać i szarpać.
- Nie...! Zostw mnie, nie z-nowu! - pisnęłam przerażona, nawet nie patrząc na mężczyznę. - Nie znowu, nie b-błagam...! Hik!
Tylko dzieci, wiedzą czego szukają...
Offline