Nie jesteś zalogowany na forum.
- Mhm. - przytakuję i chowam cenny prostokącik do kieszeni. W domu przerzucę na kompa.
Leave me
Offline
Patrzę na tłum ludzi. Podnoszę się z miejsca.
- Chyba będę już szła. Chyba i tak nic się nie wydarzy. - Wzruszam ramionami i uśmiecham się szeroko. - Do zobaczenia, Nate. - Macham mu.
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
- Cześć. - nie ruszam się z miejsca. Zakładam słuchawki i zaczynam myśleć.
Leave me
Offline
- Możliwe. - potakuję smutno głową. - A może z czasem sobie wszystko przypomnisz? Kto wie.
Jeśli przechodzisz przez piekło - idź dalej.
Offline
- Nie sądzę.
Edgar przestał już rozmawiać z nieznajomym. Patrzę na niego, zadając spojrzeniem nieme pytanie, na co on kiwa głową.
- Będę się już zbierał. Cześć, Violett - żegnam się.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Cześć Ezra - mówię i odprowadzam chłopaka wzrokiem. Wracam do domu.
Jeśli przechodzisz przez piekło - idź dalej.
Offline
Stoję oparty o mur i przyglądam się ludziom idącym ulicą. Wyglądam potencjalnych celów staram się być niezauważony, tak jak mnie uczył Christopher. Postawiłem kołnierz skórzanej kurtki i nadal biernie obserwuję.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Siedzę sobie na ziemi z dzieciakami znajomych, którzy mnie wychowali. Mam ochotę jednak poznać nowych ludzi. Wyglądam potencjalnych celów i wtedy go widzę. Jednym skokiem podnoszę się na nogi i podchodzę do chłopca.
- Hejo. Czemu tutaj stoisz sam? Ludzie naprawdę nie gryzą. - Śmieję się.
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
- A może to ja gryzę ludzi - powiedziałem na odwal się, nawet nie patrząc na osobę, która do mnie podeszła.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Śmieję się jeszcze głośniej.
- Możliwe. Nie pomyślałam o tym. Może powinieneś sobie załatwić kaganiec, czy coś tego typu? - Kącik ust mi drga. - Nie no, poważnie pytałam, co tutaj sam robisz. - Siadam na murek obok i zaczynam kiwać stopami.
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
- Stoję sobie spokojnie, jako zwykły obywatel tego miasta. Zabronione? - pytam z westchnieniem.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Noope - odpowiadam, przeciągając samogłoskę i przechylam głowę, przyglądając się dzieciakowi. - Wiesz co, w sumie... na Przedmieściach chyba nic nie jest zabronione. Nie słyszałam o żadnych regułach panujących w tym mieście. - Uderzam pare razy stopami w murek, na którym siedzę. - Nie musisz się tak wściekać. To dziwnie wygląda.
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
- Nie wściekam się - przewracam oczami. - Po prostu ćwiczyłem wtapianie się w otoczenie, a ty mnie zauważyłaś. - Westchnąłem i odwróciłem się do niej. - Zresztą co cię interesuje życie jakiegoś dzieciaka z ulicy?
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Klaszczę raz w dłonie.
- Bo dzieciaki z ulicy powinny trzymać się razem. - Śmieję się. - A jeśli chcesz się wtapiać w otoczenie, to nie rób na siłę pokerowej twarzy i nie stawiaj tego kołnierza tak, jak typowy tajniak. - Staram się nie roześmiać, żeby nie wziął tego do siebie.
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
- Tsa... - trochę onieśmielony stawiam kołnierzyk normalnie. - Może masz rację...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Mam rację, bo kiedyś popełniałam te same błędy - powstrzymuję chichot, zasłaniając sobie usta. - Swoją drogą jestem Autumn. Choć pewnie będziesz bawił się w ukrywanie swojej tożsamości i mi się nie przedstawisz, bla bla bla. - Przewracam oczami i podnoszę rękę, a dłonią wykonuję taki ruch, jakby gadała.
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Jestem Azrael. Jak Anioł Śmierci - przedstawiłem się typową formułką. - Nie odczuwam potrzeby ukrywania swojego imienia. Zawsze mogę powiedzieć fałszywe. Skąd wiesz, że Azrael to moje prawdziwe imię? - zauważam.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Anioł śmierci... powiało grozą. - Kąciki ust mi drgają. Widać lubi dramaturgię.
Strzelam palcami.
- Nie mam pewności. Ale skoro używanie fałszywego imienia ci pasuje, to nie mam z tym problemu. - Przymykam oczy, gdy słońce mnie razi. - Zawsze chciałam mieć na imię Summer. Lato jest cieplejsze niż jesień. Może też zacznę używać fałszywego imienia?
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
- Wolę zimę - mówię od niechcenia. - Słońce nie praży, jest spokojniej, a zimowe powietrze jest takie chłodne i odświerzające - mówię. - A fałszywe imię jest fajne. Nazywasz się tak jak chcesz, a nie jak ktoś inny cię nazwał.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Mi to tam nie przeszkadza. Nazwali mnie tak ludzie, którym na mnie faktycznie zależało, a nie moja mama dziwka, czy ojciec dziwkarz - mówię radośnie.
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
- Mnie nazwała teoretycznie matka, ale to była wiedźma - przyznałem. Siadam na murek obok dziewczyny. - Ojca nie pamiętam. Chyba był fajny, ale nigdy go nie poznałem. Wychowała mnie siostra... - zająknąłem się na wspomnienie Rii.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Oho. Chyba nie powinnam poruszać tematu jego siostry.
- Mnie wychowali... - Przechylam głowę. - W sumie ulica mnie wychowała. Większość osób z tej okolicy. Ale chyba najbardziej Claytonowie. Może znasz Jace'a z czarnego rynku. No to właśnie oni. - Odchylam głowę lekko do tyłu, pozwalając promieniom słońca muskać moją twarz. - No i tak w sumie to teraz nawet nie przesiaduję w swoim domu poza nocami. Możesz kiedyś do mnie wpaść. Może uda ci się otworzyć drzwi na stacji, których ja nie umiem otworzyć. Czasem można znaleźć fajne rzeczy. Ja znalazłam aparat chociażby - gadam jak najęta.
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
- Może - wtóruję. - Mieszkasz na stacji? To fajnie. Mój stoi w lesie, taka spora ruina, ale na razie mieszkam u takiego jednego gościa co mi pomaga jakoś przeżyć.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Nooo, kawałek drogi stąd. Dlatego prawie nikt tam nie chodzi. - Robię dziwną minę. - I chyba dlatego jestem podobno wariatką. - Kręcę głową. - Fajnie, że jest ktoś, kto ci pomaga. Dobrze mieć sojuszników na Przedmieściach.
The question isn't who is going to let me. It's who is going to stop me.
Offline
Prychnąłem.
- Jakoś trudno mi przełknąć nazwę sojusznik. Raczej egzystujemy na granicy wrogości i neutralności - mówię z przekąsem. - Ale nieważne... Dlaczego mieli by cię nazywać wariatką? - pytam zaciekawiony.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline