Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna
Wstaję powoli.
- Dzięki - mówię.
Offline
- Nie ma za co. - mówię. - Chcesz coś do picia? - pytam i podnoszę ze stołu bandaże, które zostały.
Trzeba to posprzątać zanim przyjdzie Amber.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
- Nie dzięki - mówię. - Mieszkasz sama? - pytam.
Offline
- Z siostrą. - odpowiadam. - Ojciec zmarł kilka lat temu, a matki nigdy nie znałam. A ty? - oprócz tego, że z wrednym ojcem psychopatą, który jest gotowy mnie zabić za pobrudzenie garnituru...
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
- Z ojcem, którego już poznałaś - wzdycham - oraz matka.
Offline
- Jaka ona jest? - pytam. - Opiekuńcza? Miła? - wyciągam z kieszeni paczkę papierosów, a potem pistolet, który wkładam do starej, drewnianej szafy.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
- W sumie to nie znam jej za dobrze. Praktycznie nie na jej w domu. - mówię obojętnie.
Offline
Czyli trafiłam na kolejny drażliwy temat. Świetnie. Kiedy zamykam szafę, słyszę jakiś dziwny dźwięk. Czy to Amber? Nie... To tylko wredny sąsiad, który jak zwykle udaje, że mieszka sam. Oddycham z ulgą i siadam na kanapie.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
- Będę się już zbierał, jeśli mam być w domu przed ojcem - mówię i widzę pytanie, czające się w oczach dziewczyny. Posyłam jej spojrzenie typu: nie pytaj. Mam nadzieję, że zrozumie.
Offline
- Jasne.- kiwam głową. - To cześć. - odprowadzam go do drzwi. - I jeszcze raz dzięki za to uratowanie. - mówię.
Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze. - Harry Potter
Offline
Potakuję.
- To ja powinienem ci dziękować. Cześć Grace - mówię i wychodzę.
Offline
Powinienem był bardziej uważać na czarnym rynku. Odwracam się przez ramię. Ciągle słyszę ich głosy, ale na szczęście udało mi się ich dostatecznie wyprzedzić, by stracili mnie z oczu.
Sprintem wbiegam do jakiegoś walącego się budynku i chowam się w zamkniętym pomieszczeniu. Opieram się o ścianę i zjeżdżam po niej do pozycji siedzącej. Kładąc dłoń na oczach i czole, ciężko dyszę.
Nie powinni mnie tu znaleźć. Prawda?
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Wyciągam z szafki jakieś drobne tabletki i szybko je łykam. Nagle, słyszę jakiś dźwięk w "niby-sypialni". Biorę ze stołu pistolet i zakradam się. Wydaje mi się, że to co usłyszałam jest coraz głośniejsze, a osoba jest jedna, więc szybko otwieram drzwi i celuję do tego, kto się tu ukrył.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Nie wiem jak to możliwe, że wyczuwam podświadomie, że to nie są oni. Dobrze wiesz, dlaczego.
Odsłaniam sobie oczy i patrzę na dziewczynę, która kieruje broń w moją stronę. Poważnie? Unoszę brew. Nie do końca jestem w stanie wstać, więc po prostu siedzę i patrzę na nią z ziemi.
- Cześć, Amber. Postanowiłem wpaść z wizytą - mówię, siląc się na normalny głos, co wychodzi słabo, bo nadal trudno mi się oddycha po biegu.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- I... przy okazji mnie okraść albo coś w tym rodzaju? Jakoś nie mam dzisiaj nastroju, wybacz. - Mówię ostatnie zdanie zbyt przesłodzonym głosem. - Co tutaj robisz? - pytam podejrzliwie.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Przewracam oczami.
- Nie kradnę - burczę. Oddech mi się uspokaja. Przełykam ślinę i na nieco drżących nogach wstaję. - Czarny rynek. Jakiś gościu uczepił się mnie, bo wiedział, że jestem sanus i chciał mnie zadźgać bez powodu. - Wzruszam ramionami. - Dlatego nie chodzi się w takie miejsca po pijaku, bo we wszystkim znajduje się problem.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Dlatego ja chodzę na Czarny Rynek, po pierwsze z bronią, a po drugie ze znajomościami. Zresztą... tam jest mnóstwo pijaków. Nie mogłeś ich po prostu zabić, tylko nawiedzać moje mieszkanie bez żadnych kwiatków i czekoladek? - pytam z ironią.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- Jeśli zamieszkam w Centrum, to przyniosę ci kwiaty i czekoladki naszprycowane serum - rzucam pomysł równie ironicznie i przewracam oczami. - Byłem z bronią. Mogłem go zabić, ale nie jestem mordercą. A poza tym, kiedy się zabierałem do tego, żeby go zaatakować, okazało się, że byli z nim kumple.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- No to... mogłeś schować się też w kontenerach obok tego cudownego miejsca, w którym to ja mieszkam. I nie musiałabym specjalnie tu przychodzić z bronią, żeby spróbować zmarnować jedną z kul. Po co byłeś na Czarnym Rynku? - brzmi to bardziej jak stwierdzenie, ale mało mnie to teraz obchodzi.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Unoszę oczy do góry.
- Jakbym wiedział, że tu mieszkasz, to bym tutaj nie wbiegał. Nie moja wina, że mieszkasz w ruinach - mówię, trochę specjalnie ignorując pytanie.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Ojej, jak miło, że wpadłeś, może jeszcze zaparzę herbatki? Przynajmniej mam jedno miejsce, w którym przebywam i w przeciwieństwie do niektórych nie szlajam się po "ruinach". - Odpowiadam przewracając oczami.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- Boże. - Wzdycham. - Jesteś takim ciężkim przypadkiem, że tego chyba nie ma sensu nawet tobie tłumaczyć.
Krzyżuję ręce przed sobą.
- Uwierz mi, też mam swoje jedno miejsce. - Uśmiecham się trochę złośliwie. - A herbatka to dobry pomysł, poproszę.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Oczywiście, do tego podam ci jeszcze jakieś ciasteczka z trutką, a do herbatki doleję arszeniku. Będzie bardzo miło, nieprawdaż? - pytam zachwycona.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
- "Ale nie wiedziałam, że ma alergię na arszenik. Ups" - mruczę i uśmiecham się pod nosem. - Nie, poważnie. Masz coś do picia? Cokolwiek. Mogę zapłacić.
Dopiero teraz wyczuwam pragnienie po biegu.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Naprawdę, chcesz płacić? Aż taka zła to nie jestem. - Mruczę pod nosem i idę do prowizorycznej kuchni, żeby nalać wody do szklanki.
Chwilę potem wracam z napojem.
- Znaj moją dobroć. - Dodaję z sarkazmem.
Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna