Pestilentia
Walczą o życie. O lek na śmierć. Inaczej nie zostanie im nic.

Nie jesteś zalogowany na forum.

Ogłoszenie

Najlepsze wymiary avatara to 200x300. Jeśli chcecie napisać tekst w podpisie, użyjcie [color=white]TEKST[/color]. Uzupełnijcie też pola dodatkowe. Dzięki!

#26 2016-10-21 02:13:01

Edgar Whitehall
Martwy Lekarz
Dołączył: 2016-06-18
Liczba postów: 102
Status: Infecto
Lokalizacja: Przedmieścia
Choroba: Gorączka okopowa
WindowsOpera 40.0.2308.90

Odp: Edgar Whitehall i Ezra Snyder

Wzdycham.
- Może i masz rację. Tylko bym przeszkadzał w takim stanie.
Kładę się z powrotem do łóżka.
- Chyba prześpię kolejny dzień. Muszę jak najszybciej odzyskać siły - mruczę.


I am a shadow of my former shadow
tumblr_o8ywhhEnd01urj7nqo1_400.gif
tumblr_notr7rfHWm1uslxpio1_500.gif

Offline

#27 2016-10-21 02:13:58

Ezra Snyder
Sanus, którego wszyscy chcą zabić
Dołączył: 2016-06-16
Liczba postów: 309
Status: Sanus
Lokalizacja: Oba
WindowsChrome 53.0.2785.143

Odp: Edgar Whitehall i Ezra Snyder

Kiwam głową.
- To jest dobry pomysł. - Wstaję z krzesła. - Skoro się lepiej czujesz, to ja wracam do siebie. Dobranoc, Edgar - rzucam i idę w stronę własnego łóżka.


You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?

tumblr_n69zuynqSe1tbjmizo2_500.gif

tumblr_static_e1wa34g7s7scco4o44co80c0s.gif

6dbcef5c0f2aa8525a5f722453a5dd42.gif

Offline

#28 2016-11-21 15:47:00

Ezra Snyder
Sanus, którego wszyscy chcą zabić
Dołączył: 2016-06-16
Liczba postów: 309
Status: Sanus
Lokalizacja: Oba
WindowsChrome 54.0.2840.99

Odp: Edgar Whitehall i Ezra Snyder

Po kłótni z Amber

Wpadam do mieszkania, nie do końca pewny tego, co robię. Nie wiem, dlaczego jej zaufałem. Jest zabójcą, jak każdy inny. Jak Quentin.
Zaufałeś, bo zaczęło ci zależeć.
Kręcę głową sam do siebie. Jakie to ma znaczenie? Zabija i ma w planach to robić nadal. Ilu ojców zabiła? Matki? Dzieci? Krzywię się na samą myśl. Cholera, jak mogłem zakochać się w morderczyni? Przecież to pojebane. Przewracam oczami. Pierdolony zabójca. Powinienem był się trzymać z daleka od ludzi, tak jak zawsze.
Siadam na swoim łóżku i zamykam oczy. Staram się skupić. Ogarnąć.
Ale nie potrafię. Nie w tej ciszy. Nie słyszę już szurania butów, grzebania w torbie z lekami, nawet tego cholernego kaszlu. Nie słyszę niczego. I nie potrafię ochronić się przed ciszą.
Zatykam uszy dłońmi tak mocno, że zaczyna boleć mnie głowa. Zaciskam oczy.
To nie pomaga.
Otwieram oczy dopiero wtedy, gdy czuję ściekające po policzkach łzy. Zamazują mi nieco widok, ale widzę, że parę rzeczy zaczęło lewitować. Nienawidzę tego. Nienawidzę tej mocy.
Nienawidzę siebie.
Łóżko Edgara jest puste, a jego rzeczy nadal są na swoich miejscach. Tak, jakby zaraz miał wejść do pokoju i walnąć tę swoją motywacyjną gadkę o wychodzeniu do ludzi.
– I dokąd cię to zaprowadziło, co Ed? – Pytam ochrypłym głosem.
Minęło już kilka dni. Pochowałem go na cmentarzu obok Eleny. Chciałby tego. Może chciał już umrzeć i ją zobaczyć?
Podrywam się z miejsca.
– Co ty pierdolisz, Ezra? – Warczę sam do siebie.
Przez te kilka lat nienawidziłem Centrum. Teraz nienawidzę Przedmieści. Gdyby Edgar tu nie mieszkał…
Zostałeś sam. Całkiem sam.
Masz tylko obce głosy w swojej głowie.
Szybka w obrazie na ścianie pęka. Muszę się uspokoić. Bo zaraz nie zostanie z tego nic.
– I co z tego?! – Wołam, choć nikt mnie nie słyszy.
Nikt mnie nie słyszy.
Nikt.
Mnie.
Nie.
Słyszy.

Bo nikogo tutaj nie ma i nie będzie.
Oczy mi płoną, gdy kopniakiem przewracam drewniane krzesło. Ale to nadal za mało. Z trudem odciągam biurko od ściany i je również powalam na ziemię. Wyciągam nóż z kieszenie i zaczynam rozcinać drewno tak, że po chwili z blatu nie zostaje nic użytecznego.
Podnoszę się z miejsca i zauważam, że praktycznie wszystko lata wokół mnie. Nie potrafię tego kontrolować. Po co mam to kontrolować, tak właściwie? I tak nie ma tutaj najważniejszego, tego, do kogo wracałem i kto utrzymywał mnie przy życiu. Patrzę na nóż.
Nagle zachciało mi się wbić go sobie w brzuch.
Zamiast tego rozglądam się wściekły po pomieszczeniu. Rozwalam prawie wszystko, co się da. Rzucam się na szafę, która powalam z lekką pomocą telekinezy. Ta ląduje z potwornym hukiem na ziemi.
Gdy tracę siły, osuwam się na ziemię na kolana. Nie dam już rady. Łzy zasłaniają mi widok. Dopiero teraz orientuję się, że one wypłynęły z moich oczu.
Oddycham głęboko.
– Co ja właściwie robię? – Mamroczę.
Wzdycham po raz ostatni i podnoszę się z miejsca. Muszę… cokolwiek zrobić.
Moje spojrzenie ląduje na ścianie za szafą i wtedy zamieram.
” Po prostu znajdź X.”
” Znajdź. X. Dom.
Mały, wyryty w ścianie X niemalże razi mnie po oczach, choć jest tak delikatny i praktycznie niewidoczny.
Marszczę brwi. Co teraz powinienem zrobić? Przybliżam się do ściany i pukam z zawahaniem w cegłę. Otwieram szerzej oczy. Puste.
Zabieram się za wyciąganie cegły, co nie idzie mi najlepiej, więc po prostu robię to siłą woli. I tak jak myślałem, znajduję wnękę w ścianie. Wciskam w nią rękę i wymacuję kartki papieru, które po chwili wyciągam.
Rozwijam zwój i patrzę na niego oniemiały.
Plan Centrum.

To teraz do Laboratorium w Centrum->


You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?

tumblr_n69zuynqSe1tbjmizo2_500.gif

tumblr_static_e1wa34g7s7scco4o44co80c0s.gif

6dbcef5c0f2aa8525a5f722453a5dd42.gif

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum