Nie jesteś zalogowany na forum.
Wzdycham.
- Może i masz rację. Tylko bym przeszkadzał w takim stanie.
Kładę się z powrotem do łóżka.
- Chyba prześpię kolejny dzień. Muszę jak najszybciej odzyskać siły - mruczę.
I am a shadow of my former shadow
Offline
Kiwam głową.
- To jest dobry pomysł. - Wstaję z krzesła. - Skoro się lepiej czujesz, to ja wracam do siebie. Dobranoc, Edgar - rzucam i idę w stronę własnego łóżka.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Po kłótni z Amber
Wpadam do mieszkania, nie do końca pewny tego, co robię. Nie wiem, dlaczego jej zaufałem. Jest zabójcą, jak każdy inny. Jak Quentin.
Zaufałeś, bo zaczęło ci zależeć.
Kręcę głową sam do siebie. Jakie to ma znaczenie? Zabija i ma w planach to robić nadal. Ilu ojców zabiła? Matki? Dzieci? Krzywię się na samą myśl. Cholera, jak mogłem zakochać się w morderczyni? Przecież to pojebane. Przewracam oczami. Pierdolony zabójca. Powinienem był się trzymać z daleka od ludzi, tak jak zawsze.
Siadam na swoim łóżku i zamykam oczy. Staram się skupić. Ogarnąć.
Ale nie potrafię. Nie w tej ciszy. Nie słyszę już szurania butów, grzebania w torbie z lekami, nawet tego cholernego kaszlu. Nie słyszę niczego. I nie potrafię ochronić się przed ciszą.
Zatykam uszy dłońmi tak mocno, że zaczyna boleć mnie głowa. Zaciskam oczy.
To nie pomaga.
Otwieram oczy dopiero wtedy, gdy czuję ściekające po policzkach łzy. Zamazują mi nieco widok, ale widzę, że parę rzeczy zaczęło lewitować. Nienawidzę tego. Nienawidzę tej mocy.
Nienawidzę siebie.
Łóżko Edgara jest puste, a jego rzeczy nadal są na swoich miejscach. Tak, jakby zaraz miał wejść do pokoju i walnąć tę swoją motywacyjną gadkę o wychodzeniu do ludzi.
– I dokąd cię to zaprowadziło, co Ed? – Pytam ochrypłym głosem.
Minęło już kilka dni. Pochowałem go na cmentarzu obok Eleny. Chciałby tego. Może chciał już umrzeć i ją zobaczyć?
Podrywam się z miejsca.
– Co ty pierdolisz, Ezra? – Warczę sam do siebie.
Przez te kilka lat nienawidziłem Centrum. Teraz nienawidzę Przedmieści. Gdyby Edgar tu nie mieszkał…
Zostałeś sam. Całkiem sam.
Masz tylko obce głosy w swojej głowie.
Szybka w obrazie na ścianie pęka. Muszę się uspokoić. Bo zaraz nie zostanie z tego nic.
– I co z tego?! – Wołam, choć nikt mnie nie słyszy.
Nikt mnie nie słyszy.
Nikt.
Mnie.
Nie.
Słyszy.
Bo nikogo tutaj nie ma i nie będzie.
Oczy mi płoną, gdy kopniakiem przewracam drewniane krzesło. Ale to nadal za mało. Z trudem odciągam biurko od ściany i je również powalam na ziemię. Wyciągam nóż z kieszenie i zaczynam rozcinać drewno tak, że po chwili z blatu nie zostaje nic użytecznego.
Podnoszę się z miejsca i zauważam, że praktycznie wszystko lata wokół mnie. Nie potrafię tego kontrolować. Po co mam to kontrolować, tak właściwie? I tak nie ma tutaj najważniejszego, tego, do kogo wracałem i kto utrzymywał mnie przy życiu. Patrzę na nóż.
Nagle zachciało mi się wbić go sobie w brzuch.
Zamiast tego rozglądam się wściekły po pomieszczeniu. Rozwalam prawie wszystko, co się da. Rzucam się na szafę, która powalam z lekką pomocą telekinezy. Ta ląduje z potwornym hukiem na ziemi.
Gdy tracę siły, osuwam się na ziemię na kolana. Nie dam już rady. Łzy zasłaniają mi widok. Dopiero teraz orientuję się, że one wypłynęły z moich oczu.
Oddycham głęboko.
– Co ja właściwie robię? – Mamroczę.
Wzdycham po raz ostatni i podnoszę się z miejsca. Muszę… cokolwiek zrobić.
Moje spojrzenie ląduje na ścianie za szafą i wtedy zamieram.
” Po prostu znajdź X.”
” Znajdź. X. Dom.
Mały, wyryty w ścianie X niemalże razi mnie po oczach, choć jest tak delikatny i praktycznie niewidoczny.
Marszczę brwi. Co teraz powinienem zrobić? Przybliżam się do ściany i pukam z zawahaniem w cegłę. Otwieram szerzej oczy. Puste.
Zabieram się za wyciąganie cegły, co nie idzie mi najlepiej, więc po prostu robię to siłą woli. I tak jak myślałem, znajduję wnękę w ścianie. Wciskam w nią rękę i wymacuję kartki papieru, które po chwili wyciągam.
Rozwijam zwój i patrzę na niego oniemiały.
Plan Centrum.
To teraz do Laboratorium w Centrum->
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline