Nie jesteś zalogowany na forum.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Po drodze łapie nas burza i kiedy wchodzimy do domu jesteśmy cali przemoczeni.
- Kurde, myślałam, że drążymy zanim lunie - mówię, krzywiąc się teatralnie.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Parskam, kiedy łapię się za t-shirt, który z mlaskiem przylepia się z powrotem do mojego ciała, gdy go ciągnę.
Offline
Ze śmiechem wyciągam ręczniki z szafy. Podchodzę do chłopaka i podaje mu jeden, a sama zaczynam wycierać swoje mokre włosy.
- Mam torbę z rzeczami do oddania. Znaczy... Kilka toreb bo to ze zbiórki ubrań. Wybierzemy coś abyś mógł założyć coś suchego. Chodź. - Kiwam na niego głową.
- W tych powinny być męskie ubrania. - Wskazuje na dwa worki. - Ale pewna nie jestem. - Wzruszam ramionami.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Potakuję głową.
Otwieram worek i wyciągam z niego pierwszą lepszą rzecz. Czarny t-shirt.
Powinien być dobry. Odruchowo zaczynam ściągać mokrą koszulkę, lecz przypominam sobie, że nie jestem w pomieszczeniu sam.
Zatrzymuję się w połowie, przez co widać część moich pleców. Z powrotem naciągam t-shirt na siebie, choć w prawdzie nie wiem po co. I tak już wszystko prześwituje pod białą koszulką.
- Gdzie mogę się przebrać? - pytam z uniesionymi brwiami, widząc jak dziewczyna znowu jest zarumieniona.
Offline
- Em zastanawiam się chwilę. - W sumie - mówię podchodząc do szafki z moimi ubraniami. Wyciągam z nich białą bokserkę i stary, szary sweter. - Ja pójdę n górę zagotować wodę. Jak się przebierzesz to przyjdź do mnie. - Uśmiecham się lekko po czym wchodzę po schodach na górę do kuchni.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Kiwam głową. Już po chwili, gdy dziewczyna odchodzi zakładam czyste ubranie.
Tylko włosy pozostały mokre, ale... szybko wyschną.
Rozglądam się wokół, wchodząc po schodach. Dużo tu miejsca.
- Mieszkasz sama? - pytam, kiedy już napotykam jej sylwetkę
Offline
- Tak - odpowiadam. - Nie mam rodziny - silę się na lekki ton.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Przykro mi. - mówię cicho. Teoretycznie też jej nie mam.
Offline
- E tam - wzdycham i odwracam się twarzą do Kaspara. - Przyzwyczaiłam się. - Wzruszam ramionami.
Wyciągam kubki, nasypuję fusy i zalewam gorącą wodą.
- Proszę - mówię podając kubek chłopakowi i siadam przy stoliku.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Biorę kubek od Wandy i upijam łyk. Widzę, że nagle posmutniała, choć stara się tego nie okazywać.
- No już, rozchmurz się. - mówię z iskierkami w oczach, kiedy ochlapuje ją wodą, która ścieka z moich włosów.
Offline
- Kaspar, no wiesz co... - wzdycham, lekko rozbawiona. Kręce głową. - Po prostu... Zazdroszczę ludziom, którzy mają rodzinę w tych czasach - uśmiecham się krzywo. - I żałuję, że sama takiej nie mam - mówię poważnie ale z uśmiechem na twarzy.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Czasami lepiej być samotnym.
- Jestem beznadziejny w sprawach pocieszenia, ale... kiedyś znajdziesz taką osobę, w której się zakochasz i razem stworzycie rodzinę. Będziesz miała taką, jakiej sama nie miałaś. - kończę z lekkim uśmiechem. - Poza tym pamiętaj, że nigdy nie jesteś sama. Masz wokół siebie pełno ludzi, którzy z chęcią ci pomogą.
#wcale_nie_ma_na_myśli_siebie_XD
Offline
Kręce głową i unoszę wzrok do góry. Znów wracam spojrzeniem do chłopaka.
- Dzięki - mówię pod nosem. - Kiedyś. Może - dukam, zarumieniona. Który to już raz z kolei?! - A ty masz rodzinę? - pytam uśmiechając się.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Kiwam głową.
- Matka i Gerard. - Nawet w obecności dziewczyny nie jestem w stanie wysilić się na słowo "ojciec". - Niestety rodzeństwa nie mam. - bębnię palcami o kubek.
Offline
- A Gerard to wujek? - dopytuję zaciekawiona, ogrzewając sobie dłonie o ciepły kubek.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Parskam.
- Chciałbym... - zaczynam mówić, lecz najgorsze dopiero przede mną. - To mój ojciec. - szepczę, przełykając wielką gulę.
Tak dawno nie zwracałem się do niego tym tytułem.
Wiadomość dodana po 02 min 32 s:
Parskam.
- Chciałbym... - zaczynam mówić, lecz najgorsze dopiero przede mną. - To mój ojciec. - szepczę, przełykając wielką gulę.
Tak dawno nie zwracałem się do niego tym tytułem.
Offline
Zaniepokojona przyglądam się chłopakowi.
- Między wami jest... Coś nie tak? - pytam ale potem przeklinam się za to pytanie. - Przepraszam. - Kręce głową. - Nie musisz odpowiadać - tłumaczę, choć w moim głosie pobrzmiewa ciekawość.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Kręcę głową.
- To... po prostu zbyt skomplikowane. - urywam i przez chwilę się wsłuchuję. Krople deszczu już nie uderzają o blachę. - Przestało padać. - zmieniam temat. - Będę się powoli zbierał, jeśli nie chcę by znów mnie zastał deszcz. - Silę się na uśmiech. - Dziękuje za gościnę i kubek pysznej herbaty. - Zaczynam wstawać.
Offline
Wstaję zaraz za nim.
- Jasne. Nie ma za co. Jeśli kiedyś będziesz chciał pogadać... Lub napić się herbaty to wpadaj do mnie - proponuję odprowadzając go do drzwi.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Z chęcią. - mówię i ostatni raz się uśmiecham, po czym wychodzę z domu. Teraz tylko muszę dojść na Czarny Rynek.
Offline
Leje jak z cebra, a ja jestem cały przemoczony. Mimo wszystko musiałem tutaj przyjść.
Rozglądam się za czymś, dzięki czemu mógłbym jakoś oznajmić moja obecność. Budynek wygląda jak wielka hala produkcyjna. Powinien mieć jakiś dzwonek. Rozglądam się, gdy zauważam przycisk. Naciskam go i dzwonię.
I am a shadow of my former shadow
Offline
Właściwie przed chwilą położyłam się, a już po chwili zwlekam się z hamaka. Zakładam na siebie powyciągany sweter i na bosaka podchodzę do drzwi. Otwieram je.
- Edgar? - pytam marszcząc brwi.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Cześć, Wando - witam się z uśmiechem i wyciągam torbę zza pleców. - Zostawiłaś to w szpitalu. Pomyślałem, że możesz mieć tam coś przydatnego... Choć nie udało mi się jej ochronić do końca przed deszczem.
I am a shadow of my former shadow
Offline
- Och - wzdycham i otwieram szerzej drzwi aby wszedł. - Z roztargnienia musiałam zapomnieć - przyznaję. - Nawet o niej sobie nie przypomniałam! - wzdycham. - Dzięki, Edgar.
Kiedy mężczyzna wchodzi, zamykam drzwi.
- Nie musiałeś jej przynosić - mówię z lekkim uśmiechem. - Zaraz dam ci jakiś ręcznik. Chcesz coś ciepłego do picia? - pytam podchodząc do zniszczonej szafki.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline