Nie jesteś zalogowany na forum.
Zagotowuję wodę i nalewam do kubka, siadając przy stole.
- Zastanawiałam się... Znaczy. Czy zastanawiałeś się może co chciał byś robić?
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Skończyłem lekkie śniadanie i uniosłem głowę marszcząc brwi.
- Co chciałbym robić? - powtórzyłem nadal lekko zaskoczony. Póki co kradłem z powodzeniem jedzenie, ale co chciałbym...?
- Nie wiem... moje wykształcenie opiera się na tym, ze znam setki sposobów, by kogoś zabić...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Wzdrygam się.
- To mamy przeciwne zainteresowania. Ustalmy jedną zasadę... Nie wykorzystuj swoich umiejętności i wiedzy bez mocnego powodu, okej? - dopytuję, przyglądając się mu.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Pokiwałem głową.
- Dodam jeszcze, że umiem kraść, przeprowadzić pierwszą pomoc i mam wyjątkowego pecha... - powiedziałem, nadal ze spokojnem i powagą.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Jestem zwolenniczką pomagania więc podoba mi się twoja druga umiejętność - zauwarzam, próbując być pozytywna. - Ja też miałam 15 lat gdy zaczęłam pracować. Wszyscy zawsze uważali, że sobie nie poradzę ale potem zniknęli z mojego życia i jakoś tak wyszło, że jestem tu gdzie jestem - mówię pomijając tak wiele... Cały czas tchórze.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Westchnąłem.
- Mógłbym zacząć pracować, ale... - znów poczułem ból powyżej serca i to nie były bolace płuca. Wspomniałem, jak ten mezczyzna rzucił się przede mnie. - Ale jak mówiłem mam sporego pecha...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Unoszę kubek i przykładam jego krawędź do warg.
- To jest tylko w twojej głowie - rzucam. Upijam parę małych łyczków i odstawiam naczynie na stół. - Nie można być tylko pechowcem albo mieć tylko szczęście Tak mi się przynajmniej wydaje. Znajdź cel i go osiągnij. - Wzdycham. - A więc... Co jest twoim celem? - pytam ciepło.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Drapię się niepewnie po karku.
- To ci się nie spodoba Wanod... - mruknąłem.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Czuje ukucie paniki ale nie pokazuje tego po sobie Przechylam głowę.
- Nie musisz mi mówić. - Wzruszam ramionami. - To może być osobiste. Ważne abyś postawił takie pytanie i umiał sam sobie na nie odpowiedzieć. Jeśli ty znasz na nie odpowiedz to już na prawdę dużo - uśmiecham się.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Nie nie... chodzi o to... - westchnąłem. - Poprzysiągłem sobie, by zemścić się na Quentinie Moreau za zabójstwo mojej siostry... moim celem jest fo zabić, Wando... - wyjaśniłem. - Dlatego cały czas się szkole, ćwiczę. Muszę być w jak najlepszej formie. W każdej chwili...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Azrael... Jesteś jeszcze dzieckiem. To nie czas na.. - Zagryzam wargę. - W ogóle nigdy nie jest czas na coś takiego. Czujesz żal i jesteś zły ale nie powinieneś... Przynajmniej teraz nie powinieneś myśleć o tym.
Zaczęły mi się trząść strasznie dłonie, nie mam pojęcia od czego.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Nie jestem już dzieckiem. Dorosłem szybciej, bo wiem, jak mało czasu mi już pozostało... jestem chory, jak każdy tutaj, a kuracje i leki, które zostawiła mi Ria... choć działają, wiem od dawna, że nie będę żył długo - patrzyłem ze skruchą w stół. - Nie mogę pozwolić, by Ria... umarła bez pomszczenia...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Dobrze, spokojnie... Nie twierdzę, że jesteś dziecinny. Stwierdziłam, że jesteś dzieckiem. To, że jesteś dojrzały nie czyni cię dorosłym - tłumaczę mu powoli, mój tok rozumowania. - Zemsta nic nie daje, wielu ludzi umiera bez powodu. Śmierć jest wszędzie. - Śmieje się smutno. - Ostatnio nawet zaczęłam porównywać ją jako do osoby, jak by stała obok i tylko czekała aż postanowisz biec, a ona zacznie rzucać ci kłody pod nogi. Póki idziesz nie rzucasz się w oczy...
Tchórz.
- Nic już jej nie przywróci jej życia. Musisz się z tym pogodzić, bo stracisz swoje.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Ja... wiem o tym ale... - Czuję się lekko zagubiony. Wiem, że Rii nic mi już nie powróci, ale jednak czułem, że gdybym zabił Moreau... bylibyśmy kwita? - Nie wiem, co mogę robić... jeyne co potrafię... to zabijać... jestem Aniołem Śmierci, Wando. To JA jestem Śmiercią...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Wstaję od stołu.
- Nie wygłupiaj się. W przyszłym tygodniu najprawdopodobniej wracam do szpitala, jeśli chcesz możesz iść ze mną - proponuję ale nie czekam na odpowiedz. - Muszę gdzieś wyjść na parę godzin - inforumuję, podchodząc do schodów.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Pokiwałem głową.
- Okej, będę czekał - uśmiechnąłem się słabo, także wstając od stołu.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Wracam z miasta i zadowolony wyciągam skradzione mandarynki. Ten zapach cytrusów... ahh, gdyby nie były takie drogie jadłbym je codziennie! Znaczy... jeśli ukradne to... cóż...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Azrael?! - pytam kiedy słyszę, że drzwi się otwierają. Schodzę po schodach na dół. Oddycham z ulgą kiedy widzę go całego. - Podobno była jakaś strzelanina - tłumaczę moje zaniepokojenie. Marszczę brwi, dostrzegając owoce w jego dłoniach. I to nie byle jakie owoce. - Skąd to masz? - pytam ostrym tonem.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Zamarłem.
- Em... znalazłem...? - uśmiechnąłem się niepewnie.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Zerkam w bok, zastanawiając się jak zareagować. Jestem zła ale przecież jeśli na niego nakrzyczę nic to nie da. Wracam do niego ostrym spojrzeniem.
- Nie będę tolerować w moim domu kłamstwa i kradzieży - ostrzegam go.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Zaciskam usta.
- No... wybacz... Ale nikt mnie nie złapał! Dzięki kradzieży się wychowałem i... jakoś tak... - wyciągam mandarynkę w jej stronę. - Kradzione nie tuczy...!
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Kręcę głową.
- Czemu to ukradłeś? - spytałam. - Nie mogłeś mnie poprosić o pieniądze? - dopytuję, nie rozumiejąc jego zachowania. - Człowiek, któremu to ukradłeś musiał też zapłacić za to lub poświęcić swój cenny czas na wyhodowanie tego. Kradnąc to okazałeś brak szacunku - karcę go.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Cofnąłem trochę rękę.
- Ale... mandarynki są bardzo drogie. Jedna, czy dwie mu różnicy nie zrobią... kiedy będę miał to oddam my pieniądze...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Azrael - wzdycham. Pocieram czoło. - Nie nadaje się na nianię. Zdecyduj się: chcesz być traktowany jak dziecko czy jak nastolatek? Bo jak na razie wydaje mi się, że mam przed sobą dziecko - stwierdzam sucho. - Słyszałeś co powiedziałam na początku? Nie chcę mieć w swoim domu złodziei ani kłamców. - Biorę głęboki oddech. - Wrócisz tam jutro i przeprosisz, okej? - proponuję, już nieco się uspokajając.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Mruknąłem coś pod nosem i spóściłem głowę.
- Okej, jutro go przeproszę...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline