Nie jesteś zalogowany na forum.
Słyszę pukanie do drzwi.
- Przecież jest otwarte, Azrael - mamroczę pod nosem idąc do drzwi. Owijam się ciaśniej o wiele za dużą bluzą. Znów pukanie. - No już, boże.
Otwieram drzwi i już mam zamiar coś powiedzieć ale moje oczy widzą nie tą twarz, której się spodziewały. - Dawno cię nie było... - mówię cicho, spuszczając wzrok i otwieram szerzej drzwi aby mógł wejść do środka.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
W końcu po kilku dniach zebrałem się w sobie i oto stoję przed domem Wandy. Przez parę minut walczę ze sobą zanim pukam. Co ja wyprawiam?
Offline
Zamykam za nim drzwi i zastygam w bezruchu. Kompletnie się go nie spodziewałam i nie wiem co powiedzieć. Cieszę się, że przyszedł, strasznie się cieszę! I że nic mu nie jest, że jest cały i zdrowy. Przez jakiś czas zastanawiałam cię i nie zrobił jakiejś głupoty.
- Cieszę się, że przyszedłeś - mówię nie odwracając się do niego.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Wzruszam ramionami.
- Wydaje mi się, że nie powinniśmy się kłócić. Nie w takim świecie. - wyjaśniam, obserwując dziewczynę.
Offline
Czuję jego spojrzenie na plecach. Powoli odwracam się.
- To chyba nieuniknione w takim świecie. - Uśmiecham się niemrawo i opieram o drzwi. Teraz oboje obserwujemy się nawzajem. Żadne z nas nie podejmie próby dotknięcia drugiej osoby, choć jestem prawie pewna, że on chce to zrobić tak samo jak ja. - Zastanawiałam się ci nic ci nie jest - dodaję, prawie bezgłośnie.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Jak widać jestem cały i zdrowy. - mówię nieco ironicznie, lecz zaraz marszczę brwi. - Przepraszam. - wzdycham. - Powinienem był dać jakiś znak. - przyznaję, wkładając dłonie do kieszeni, pochylając przy tym głowę.
Offline
Kręcę głową.
- Mogłeś, nie powinieneś. Nie zrobiłeś tego ale nie mam do ciebie za to żalu. - Wzruszam ramionami. - Jestem nadopiekuńcza - stwierdzam tonem bez emocji. Uśmiecham się lekko. - Usiądziemy? Wyglądasz na zmęczonego.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Spoglądam na nią irracjonalnie. Cała Wanda. Będzie się troszczyć o każdego zawsze i wszędzie.
Ruszam się z miejsca, ale nie siadam. Kieruję się w stronę dziewczyny i po chwili zamykam w niedźwiedzim uścisku. - Nie kłóćmy się więcej. - mruczę w czubek głowy dziewczyny.
Offline
Podskakuje nieco zaskoczona.
- Nie ma takiej opcji, jak przestaniemy się kłócić to będzie znaczyć jedynie tyle, że przestaniemy do siebie mówić - zaśmiałam się i objęłam Kaspara.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Wróciłem z lasu. Udało mi się zebrać kilka grzybów więc może uda mi się upichcić trochę zupy grzybowej! Wchodzę do domu i cofam się w drzwiach zaskoczony.
- Czołem gołąbeczki, mam wyjść? - pytam niepewnie.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Znów podskakuję i odsuwam się kawałeczek od Kaspara. Lekko czerwienieją mi policzki gdy 16-latek mów "gołąbeczki".
- Wchodź i zamykaj drzwi - proszę miękko, wywracając oczami. Potem uświadamiam sobie, że przecież oni się pierwszy raz na oczy widzą. Odsuwam się jeszcze pół kroku od Kaspara. - To mój kuzyn, Azrael - mówię do Kaspara i zastanawiam się przez chwilę, zwracając się twarzą do szesnastolatka. - To Kaspar. W sumie może chcecie herbaty? - pytam, chcąc się ruszyć z miejsca.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Przeczesuję włosy przez chwilę zdezorientowany.
- Nigdy nie mowilas, że masz kuzyna. - zwracam się do dziewczyny i później znów spoglądam na chłopaka.
Offline
- Wspominałam - mówię lekko zażenowana. - Ale zrobiłeś się zazdrosny, że ktoś ze mną mieszczka - przypominam mu. - To ja pójdę zrobić tą herbatę - informuję i ruszam w stronę kuchni szybkim krokiem.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Chwilę... A mi nic nikt nie wspominał, że moja kuzyneczka ma chłopaka - spojrzałem zaskoczony, ale z uśmiechem. - Cześć! Jestem Azrael, Anioł Śmierci!
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Marszczę brwi, spoglądając na wyraźnie ucieszonego chłopaka.
- Nie jesteśmy razem. - zastrzegam. - I... Anioł Śmierci? - parskam.
Offline
Wzruszam ramionami.
- No, Anioł Śmierci. Taki Anioł, tyle że wszyscy dookoła... - machnąłem ręką - Czemu nie jesteście razem? Przyznaj się, jesteś niespełna umysłu, Wanda to świetna dziewczyna.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Przyjaciele. - powtarzam. - Łączy nas przyjaźń. - dodaje, jakby chłopiec nie usłyszał i kieruje się na kanapę.
Offline
- Czyli jednak psychol. Albo ślepy? Jesteś ślepy? Taaak może to? No bo tak się ściskaliście i w ogóle słodko... A teraz mówisz, że nic? - westchnąłem. - Zawiodłem się Kaspar - kręcę głową.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Schodzę po schodach z trzema kubkami w ręku z ciepłym sokiem.
- Na czym się zawiodłeś? - pytam zdziwiona słysząc strzępek rozmowy i marszczę brwi. Zerkam na Kaspara i podaje mu oraz Azraelowi kubek. Siadam obok Kaspara, cały czas patrząc się na szesnastolatka.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Biorę kubek w ręce i patrzę wyczekująco na chłopca. Ciekawe czy przy Wandzie powtórzy wszystko to, co mi powiedział.
Offline
- Zawiodłem się, że to tylko twój przyjaciel a byłem pewien, że chłopak, ale widocznie jest chory na umyśle albo ślepy. - Nachyliłem się do Kaspara. - Ale ślepota jest cool, znam jednego gościa z jednym okiem i on ma straszne branie, ale jest... - postukałem się w czoło. - No wiecie. Więc jeśli jesteś ślepy, to nie ma problemu, ale nada jestem zawiedziony i zszokowany, że nie jesteście razem.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Przykładam dłoń do ust ukrywając uśmiech.
- Mówiłam ci o nim, Azrael - przypominam mu. - To mój przyjaciel - powtarzam. Zerknęłam na Kaspara z lekkim zażenowaniem i nutą rozbawienia z powodu szczerości chłopaka. - Świat nie kręci się w okół miłości. Przynajmniej nie ten - mówię bezbarwnie.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Potakuję głową, widząc kątem oka, jak Wanda się na mnie patrzy.
- To samo ci mówiłem, Azraelu. - dodaję.
Offline
Prychnąłem.
- Azrael to Azrael tamto, a ja wam mówię tylko, że inaczej to odebrałem jak staliście przed drzwiami - wzruszam ramionami.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Zapada cisza. Nikt przez dłuższą chwilę się nie odzywa.
- Nie boisz się chodzić sam po mieście? Że cię okradną? - Próbuje skutecznie zmienić temat.
Offline