Nie jesteś zalogowany na forum.
Marszczę brwi.
- Chyba nie sądzisz, że ja będę tu sobie spokojnie spać gdy ty będziesz się wykrwawiał po drodze do domu? - odpowiadam pytaniem na pytanie.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Wzdycham.
- Zobacz - wskazuje na ranę. - Już nie krwawi, ani nawet nie boli. - mówię, nie zaglądając nawet pod koszulkę.
Offline
- Nie - mówię twardo. - Nie obchodzi mnie co myślisz i jak dobrze umiesz kłamać. Ja wiem co się stanie jak tylko się podniesiesz - mówię nieco poddenerwowana. - Zostajesz, Kaspar - nakazuję.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Przwracam oczami, a mimo to nie protestuje.
- Masz jakiś dodatkowy koc? - pytam. - Rozłożyłbym sobie go później gdzieś... - zaczynam, lecz widząc wzrok dziewczyny, nie kończę.
Offline
- Ja i tak ostatnio śpię tam - mówię pokazując za siebie na posłany hamak, uśmiecham się lekko.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Patrzę w tamtą stronę.
- Ale nie wyśpisz się tam, tak jak na własnym łóżku. - kiwam głową. - Więc rozłożę sobie później "posłanie" ewentualnie pójdę na hamak. Zgadzasz się? Wiedziałem. No to się dogadaliśmy. - kończę z majaczącym się uśmiechem.
Offline
Kręcę głową z uśmiechem. Milczę zastanawiając się czy zapytać czy jednak nie.
- Prześpij się, jak będziesz chciał coś zjeść zawołaj mnie. - Przyglądam mu się przez chwilę. - Proszę nie wstawaj, przynajmniej przez najbliższe kilka godzin.
Jutro go zapytam jak odpocznie.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Kiwam głową.
- Idziesz jutro do pracy? - pytam.
Offline
- Nie - odpowiadam krótko i wstaję. - Ale bez problemu możesz zostać. Jest tu dużo miejsca.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Potakuję głową.
- Skoro zostałem zmuszony do zostania tutaj i odpoczywania - zaczynam z lekkim rozbawieniem. - To jutro ta osóbka dotrzyma mi towarzystwa. - kończę i unoszę brwi. Chce mi się śmiać.
Offline
- Z miłą chęcią - odpowiadam i śmieje się. - Odpoczywaj - mówię odchodząc. Powoli wchodzę po schodach na górę. Powinnam coś zjeść ale nie jestem w stanie więc jedynie gotuję wodę i nalewam do kubka. Schodzę na dół. Kaspar już śpi. Uśmiecham się pod nosem. Upijam parę łyków z kubka i odstawiam na bok. Układam się na hamaku, przez długi czas nie mogę zasnąć, kręcę się z boku na bo,k a potem... Po prostu wszystko się rozmywa i zapada ciemność.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
*NASTĘPNY DZIEŃ*
Budzę się. gdy pierwsze promienie słońca docierają do mojej twarzy. Podnoszę głowę i zauważam, że Wandy nie ma.
Wstała już?
Rozglądam się wokół. Dziewczyna jednak leży spokojnie na hamaku. Śpi.
Powoli wstaję i podnoszę koc, który spadł na ziemię i przykrywam nim dziewczynę. Musiała się nie wyspać.
Offline
Mój płytki sen zostaje przerwany przez kroki, jednak ze zmęczenia nie reaguję na nie z myślą, że może tylko mi się wydaje. Otwieram oczy dopiero kiedy czuję, że ktoś przykrywa mnie kocem. Podciągam się na łokciach do góry. Ziewam. Jedną ręką odgarniam z twarzy splątane włosy. Mrugam kilka razy zanim wzrok mi się wyostrzy.
- Dobrze się czujesz? - pytam zaniepokojona. Siniak na twarzy zmienił barwę. Na szczęście twarz nabrała bardziej naturalnego koloru, choć nadal jest nieco blady.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Lepiej niż wczoraj. - kiwam głową. - Wyspałaś się? - pytam. Hamaki nie są zazwyczaj wygodne do spania.
Offline
Prostuję się i zwieszam nogi. Biorę głęboki oddech i przymykam powieki. Pocieram skroń.
- Tak - mruczę i otwieram oczy. - Chcesz coś zjeść? Pewnie jesteś głodny... Nie wiem czy mam coś w lodówce - mówię szybko i wzdycham.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Wando. spokojnie. - mówię, patrząc na dziewczynę. - Jeśli tylko chcesz, później pójdę i ci coś kupię. - Zraz, czy ja to naprawdę powiedziałem? Czy Kaspar Varn naprawdę oferuje swoją pomoc bezinteresownie?
Od kiedy zaszła we mnie taka zmiana?
Offline
Z chodzę z hamaka. Chłód od płytek sprawia, że się nieco krzywię.
- Mówiłam, że lepiej by było gdybyś ograniczył chodzenie i w ogóle poruszanie... Dopóki tego nie zszyję? - pytam ironicznie bo wiem, że on doskonale o tym pamięta.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Em... nie? - odpowiadam także sarkastycznie i z powrotem siadam na kanapie. - Możesz mnie zszyć teraz, mniej czasu będę ci zajmował. - mówię spokojnie i wpatruję się tępo przed siebie.
Offline
- Gdybym mogła to zrobić to bym nie czekała do dziś tylko załatwiła to wczoraj. - Przechylam głowę. - Zmienię bandaż. Ostatnio oddalam rzeczy i nie mam dla ciebie nic na przepranie - mówię przepraszająco po czym ruszam po opatrunki. - A teraz tak na poważnie - zaczynam patrząc na Kaspara. - Nie boli cię nic? Nie masz zawrotów głowy czy mdłości? - dopytuję.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Kręcę głową.
- Nie, naprawdę nic mi nie jest. Wystarczy tylko zszyć i będę jak nowy. - wzruszam ramionami. Po chwili patrzę, jak dziewczyna podchodzi i odwija czerwony to bandaż i zaczyna zakładać nowy.
Offline
Kończę zakładać bandaż i opadam na kanapie obok Kaspara.
Oddycham głęboko, przymykam powieki i odchylam głowę do tyłu. Przez chwilę oboje milczymy. Prostuję się i patrzę w jego brązowe oczy.
- Jak... Jak to się stało? - przyglądam się mu dokładnie, jak by odpowiedz kryła się w jego oczach... Może tak jest? Ale nie dostrzegam tego.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Wiedziałem, że o to zapyta. Byłem pewny, tylko nie wiedziałem kiedy to nastąpi.
Od razu trafiają we mnie wszystkie wspomnienia.
- Powiedzmy, że ktoś mnie wykorzystał, by uregulować swoje długi. - zaśmiałem się sucho. Jak to możliwe, że jestem synem tego potwora?
Offline
- Ci ludzie będą cię ścigać? - dopytuję, nagle zaniepokojona.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Zamieram. Ci ludzie dalej będą cię ścigać?
Tamci pod ścianą nie widzieli zbyt dobrze mojej twarzy, a tamten...
- Nie. Nie bój się, nie przyjdą za mną do twojego domu. Jesteś bezpieczna. - patrzę na nią, domyślając się, że o to chodziło. Że mógłbym być dla niej zagrożeniem.
Offline
Kręcę głową i chcę zaprzeczyć ale po krótkim zastanowieniu uświadamiam sobie, że o to też mi chodziło. Wzdycham.
- Wydaje mi się, że gdyby szli za tobą to już by zapukali - stwierdzam. Milczę przez chwilę. - A ten przez, którego to wszystko się stało..? Co on ma do ciebie? - dopytuję, marszcząc brwi.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline