Nie jesteś zalogowany na forum.
- Nie zaniedbuje, po prostu mam nieco inne... Zdanie na temat mojego zdrowia niż ty - stwierdzam bez emocji. - Kocham robić to co robię i czuję się świetnie kiedy mogę pomagać innym, a to że czasem o czymś tam zapomnę - na przykład o jedzeniu, no cóż, myślę - nic nie znaczy.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Wprowadzisz się w jakieś choroby. - mruczę pod nosem nie zrozumiale. - Mam dla ciebie propozycję. - rzucam po chwili.
Offline
Przenoszę na niego zaciekawione spojrzenie.
- Myślisz, że jeśli ty obiecasz nie wpakowywać się w tarapaty i co chwila nie lądować w szpitalu to ja się nagle zmienię o trzysta sześćdziesiąt stopni? - pytam sarkastycznie, unosząc jedną brew.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Jak to możliwe, że tak szybko mnie przejrzałaś? - spoglądam na nią, odpowiadając pytaniem na pytanie.
Ostatnio edytowany przez Kaspar Varn (2016-10-07 22:04:29)
Offline
- Pod pewnymi względami wszyscy faceci są tacy sami - mówię pod nosem. - Dużo czasu spędzam z łudźmy - wzdycham. - Poza tym - dodaje już głośniej - znam cię, Kaspar - uśmiecham się krzywo, pstrykając kostkami palców.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Kręcę głową z niedowierzaniem.
- Więc, przejdźmy do mojej propozycji. - zaczynam, widząc zaskoczenie dziewczyny. - Jeśli obiecasz mi, że zostaniesz pod czyjąś opieką co najmniej dwa tygodnie w łóżku, kurując ten bark oraz zacząć się normalnie odżywiać. - spoglądam w jej zapadnięte policzki i cienie pod oczami - to obiecuję, że już nie będę więcej ingerował w twoje poglądy na temat stanu zdrowia twojej osoby. - Patrzę dziewczynie w oczy. Musi się zgodzić. Musi być w pełni zdrowa, by móc opiekować się innymi.
A ja po raz kolejny tego dnia kłamię.
Offline
Widzę w jego oczach dziwaczne iskierki, nie mam jednak pojęcia co mogę oznaczać i nieco mnie to krępuję. Jeszcze bardziej jednak krępuje mnie szczera odpowiedz na jego prośbę.
- Nie mam nikogo - mówię zażenowana. - Moi rodzice zmarli dawno temu - tłumaczę powoli i przeciągle. - Więcej rodziny nie miałam - no oprócz kuzynki ale ona przestała się odzywać. Znów uśmiecham się krzywo, nie stać mnie na nic więcej. - Poza tym - zaczynam aby zbytnio nie przeciągać tego dla mnie drażliwego tematu. - Ja nie potrafię leżeć i nie mogę ci tego obiecać - stwierdzam. - Muszę coś ze sobą robić bo inaczej... - nie wiem dlaczego ale pierwszy raz od bardzo dawna moje oczy napełniają się łzami, nie pozwalam jednak żadnej spłynąć po policku.
Bo inaczej będę czuła się niepotrzebna - kończę w myślach, wiedząc, że wypowiedzenie tych słów mogło by spowodować wybuch płaczu.
Tak strasznie nie chcę być niewidoczna, zapomniana, niechciana... Chcę być potrzebna.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Marszczę nieco brwi i nie wiedząc czemu to robię, przybliżam się i otaczam dziewczynę ramieniem.
- Masz mnie. - szepczę cicho, głaszcząc ją delikatnie po włosach.
Offline
Powstrzymuje łzy i pociągam nosem. Coś w jego słowach sprawia, że czuje dziwne ciepło rozchodzące się po całym moim ciele.
- To zupełnie co innego, Kaspar - mamrocze, opierając głowę na jego ramieniu.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Potakuję głową.
- Wiem, ale teraz już może być tylko lepiej, nie sądzisz? - A może to jest powodem, dla którego Wanda tyle pracuje? Może chce jakoś zapełnić tę ciągłą pustkę? Marszczę brwi, nie odrywając wzroku od dziewczyny. Teraz wydaje się taka bezbronna i krucha. Jakby ten świat zdążył ją już zniszczyć.
Offline
- Pff - prycham pod nosem. - Wydaje mi się, że to jest zbyt optymistyczne. Choć... I tak już znajdujemy się w piekle. Więc chyba jednak masz rację. Gorzej być nie może - wzdycham cicho. - Ostatnio po jakiejś strzelaninie do szpitala trafiło mnóstwo ludzi, wszyscy byli strasznie zajęci w tym ja. Ale zauważyłam dziewczynkę, zgiętą w pół i trzymającą się za brzuch - opowiadam powoli. - Kiedy do niej podeszłam krew zaczęła kapać na ziemię. Zbyt długo się zastanawiałam co z nią zrobić bo kiedy położyłam ją na stole operacyjnym była... Tak na prawdę już martwa - głos zaczyna mi drżeć. - Powiedziała wtedy, że piekło się kończy i spytała czy wieżę w niebo... Pamiętam jak złapała mnie zimną dłonią za nadgarstek i spojrzała na mnie błagalnie, wyczekując odpowiedzi. Powiedziałam, że nie, a ona się uśmiechnęła i mruknęła cicho: "a ja wierzę". Zobaczyłam wtedy w jej oczach coś czego jeszcze nigdy nie widziałam w tym miejscu - teraz mówiłam prawie szeptem i z wielką ostrożnością jak by te słowa które padały z moich ust były jakąś wielką tajemnicą. - Zobaczyłam radość - uśmiechnęłam się. Wiedziałam, ze kolejne słowa spowodują, że zacznę płakać. - I wtedy zaczęła się krztusić krwią, chwilę później zmarła - kończę historię, a po moim policzku spływa parę słonych łez.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Zdaję sobie sprawę z tego jaki ból musiały wywołać te słowa u Wandy. A raczej powiedzenie ich na głos.
Dlatego łapię twarz dziewczyny w dłonie i ich wierzchem ocieram to kolejne spływające łzy.
- Wando, posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie. Nic nie mogłaś zrobić. Nie mogłaś uratować tej dziewczynki. - Patrzę w jej zapłakane oczy. - Możliwe, że cierpiała. A teraz? Teraz jest, jak mówiła, w niebie. Jest szczęśliwa. Nie odczuwa już bólu ani cierpienia. A jej słowa? No cóż... dawno sam przestałem wierzyć w Boga i niebo, ale skoro ta dziewczynka wierzyła, to znaczy, że naprawdę wierzyła, że to niebo istnieje. I wiesz co? Teraz siedzi na górze i bawi się wraz z innymi. Mimo iż jej już nie ma, ona pozostanie tutaj. - wskazuję na serce Wandy. Zdążyłem już dostrzec jakie emocje wywołały te kilka słów tak małej osoby. W jakim stanie się teraz Wanda znajduję. Boję się o nią.
Offline
- Nie wierzę w to, gdyby istniał Bóg i niebo... Gdyby był ktoś jeszcze... To wszystko nie miało by miejsca - dukam. - Ona umarła i na tym to się skończyło, nie rozumiesz? Umarła myśląc, że jest coś więcej... A... A tak na prawdę nie ma nic... - mamroczę.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Może masz rację, może nie masz. - kręcę głową. - Ale teraz wiem jedno na pewni. Powinnaś odpocząć. - Łapię dziewczynę pod nogi i kieruję się do jej sypialni.
Offline
Automatycznie obejmuje szyję Kaspara ramionami.
- Znów zaczynasz? - pytam. Pytanie miało zabrzmieć pretensjonalnie ale roztrzęsiony głos na to nie pozwolił. Rozluźniam uścisk. - Możesz mnie postawić sama pójdę - mówię cicho ale przynajmniej mój głos już nie brzmi jak małej, przerażonej dziewczynki. Bo jeszcze tego mi brakuje aby uznał, że nie poradzę sobie bez niego, sama.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Mogę, ale nie muszę. - przytakuje. - Z resztą już jesteśmy. - Wskazuję na drzwi na przeciwko mnie, które otwieram. Kładę delikatnie Wandę na łóżku i przykrywam ją kołdrą. - Odpoczywaj.
Offline
- Kaspar - mówię, zatrzymując go zanim wyjdzie. Unoszę się do góry na jednym łokciu i przyglądam mężczyźnie z zaciekawieniem. - Czego ty ode mnie oczekujesz? - pytam. - Znaczy... - Kręcę głową. Przez chwilę milczę wpatrując się w niego. - Kim ja dla ciebie jestem? - pytam nagle. Sama nawet się nie spodziewałam, ze to pytanie padnie z moich ust.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Nagle nie wiedząc czemu zastygam w bezruchu. Spoglądam w milczeniu na Wandę.
Kim dla niej jestem? Kim dla mnie jest? Kim dla siebie jesteśmy?
Czemu tak proste pytanie zadaje tyle trudu?
Robię dwa kroki do tyłu i siadam na brzegu łóżka, znów wpatrując się w Wandę.
- A kim chcesz dla mnie być? - pytam, wpatrując się w jej oczy.
Offline
- Kimś ważnym - mówię jedynie w odpowiedzi. Płoną mi policzki.
Nie do końca wiem co mam przez to na myśli ale te słowa od razu, bez zastanowienia padają z moich ust. Są bardziej błagalnym westchnieniem niż odpowiedzią na pytanie.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Wzdycham i wchodzę dalej na łózko. Chwytam kołdrę i przykrywam Wandę, a następnie siadam obok niej i głaszczę ją po włosach.
- Jesteś dla mnie ważna, Wando. - mówię, nie odrywając wzroku od dziewczyny. - Niemal tak ważna, jak kiedyś moja rodzina. - To zdanie dodaję już tak cicho iż nie wiem czy je usłyszała.
Offline
Przymykam powieki słysząc słowa: "Jesteś dla mnie ważna". Kasar coś jeszcze mówi ale nie jestem w stanie zrozumieć co. Nie dopytuje. Nagle czuję straszne zmęczenie. Tak jakbym nosiła przez cały dzień plecak pełen kamieni i dopiero teraz go ściągnęła.
Oczy mi się same zamykają dlatego zaczynam szukać jego dłoni po omacku, powolnymi ruchami ale niezbyt to wychodzi.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Bez wahania chwytam dłoń Wandy w moją, która od razu zaciska się na mojej. Zaczekam jak zaśnie. Następnie... następnie się zobaczy co i jak.
Tym czasem się lekko pochylam i zataczam moimi palcami malutkie okręgi na dłoni dziewczyny. Ma taką drobną dłoń...
Offline
Przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz, takie jak by... Uderzenie gorąca rozchodzące się od dłoni po całym ciele. Mój oddech powoli się wyrównuje. Już prawie zasypiam gdy nagle czuje potrzebę wypowiedzenia tych słów.
- Ojciec tej dziewczynki - mamroczę. - Szedł za mną... Przyszedł tu. - Waham się przez chwilę. - Był zły i zrozpaczony... To była chwila. Wydaje mi się, że straciłam na jakiś czas przytomność bo kiedy się ocknęłam jego już nie było. Z resztą tak jak leków, części pieniędzy i paru innych rzeczy.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Marszczę brwi.
Pięść w drugiej dłoni zaciskam coraz mocniej, z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem przez Wandę. Zabiję faceta.
Wszystkie moje mięśnie się napięły, a zęby prawie, że zgrzytają przez siebie. Najnormalniej w świecie bym zaczekał, ale tak być nie może. Nikt nie będzie krzywdził mi Wandy. Nikt.
Kilka minut później już nie wytrzymuję. Wstaję i kieruję się do drzwi, uprzednio całując dziewczynę w czoło i szepcząc, że zaraz wrócę.
Offline
Jestem już kompletnie nieprzytomna kiedy czuję, że mężczyzna się podnosi, całuje mnie w czoło coś szepcząc. Nie jestem w stanie odróżnić słów przez szum w uszach. Ostatnią rzeczą jaką rejestruję to ciche skrzypienie drzwi.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline