Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna
Kiwam spokojnie głową.
- Nie wiem, dlaczego. - Wzdycham. Próbując się skupić. - Napadli na mnie, na Czarnym Rynku. A ona po prostu... nie wiem. Miała te swoje cholerne strzałki z trucizną i rozłożyło ich po kilku sekundach. - Śmieję się krótko i cicho. - Miała w sobie więcej odwagi, niż my wszyscy. Która normalna, wychudzona czternastolatka zaatakowałaby rosłych facetów mając wyłącznie kilka strzałek?
I am a shadow of my former shadow
Offline
Uśmiecham się pod nosem.
- Dlaczego wzięło cię tak teraz na wspomnienia, Edgar?
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Ciągle próbuję jej dorównać. - Kręcę głową, zamyślony. - Kiedy cię znalazłem, pierwszą moja myślą było, żeby cię zostawić w szpitalu. Bo sam ze sobą nie dawałem sobie rady. - Kucam i przejeżdżam delikatnie palcami po krzyżu. - Ale ona by tak nie zrobiła. Dlatego zabrałem cię do domu.
I am a shadow of my former shadow
Offline
Mrugam kilka razy. Nigdy nie zastanawiałem się nad motywacją Edgara. Ani nie myślałem o tym, że może to być Elena.
To tak, jakby Elena uratowała mi życie.
- Czyli gdyby nie ona...
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
- Prawdopodobnie by cię nie było w moim domu.
Podnoszę się z miejsca.
- Moje dziecko miałoby teraz 16 lat, wiesz? - Pytam łamiącym się głosem. - I tak... cholernie ciężko żyło się ze świadomością, że ona odeszła i że razem z nią straciłem dwójkę dzieci. - Kręcę głowa. - Nie wiem, jak to się stało, że do tamtego czasu przetrwałem. Już czułem, że się załamuję i nie dam rady dłużej. Ale kiedy cię przygarnąłem, jakby wszystko nabrało troszkę jaśniejszych barw. - Patrzę na niego. - Jesteś dla mnie jak syn, Ezra.
I am a shadow of my former shadow
Offline
Milczę przez dłuższy czas, nie do końca wiedząc, co powiedzieć. Czuję gulę w gardle. To wszystko brzmi tak... smutno i ostatecznie.
Nie wiem, dlaczego się boję. Może przesadzam. Zawsze jednak był jedyną osobą, na której mi zależało i której zależało na mnie i nie wiem, co bym zrobił, gdyby się okazało...
- Edgar... coś się stało, zanim tutaj przyszedłeś? - Pytam cicho.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Zaciskam usta na dłuższą chwilę.
- Musiałem znowu... - Kręcę głową, przymykając oczy. Zaraz jednak je otwieram. Wyciągam nóż z kieszeni. Nadal nie jest do końca wyczyszczony. - Gang. Znowu kogoś na mnie nasłali. Dzieciak mógł mieć najwyżej 20 lat. Był do ciebie nawet podobny. Te same niebieskie oczy. - Znowu zamykam oczy. - Ale nie mogłem inaczej, rozumiesz? Po prostu, cholera jasna, jego postrzeganie świata było już tak spaczone, był tak zdeterminowany, a tą chęć mordu wyzierała z jego oczu w taki sposób... - Kręcę głową. - Nie mogłem inaczej. - Powtarzam.
I am a shadow of my former shadow
Offline
Opieram dłoń o jego ramię.
- Wiem - zapewniam go. Pozwalam mu się uspokoić. Milczę, patrząc na niego zmartwionym wzrokiem. Niewiele osób w tych czasach martwi się tym, że kogoś zabija. - Chodź do domu. Musisz odpocząć. Tutaj nic nie zdziałasz, a tylko się bardziej rozchorujesz.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Po dłuższym zastanowieniu, kiwam głową.
- Masz rację - mówię trochę niechętnie. - Za niedługo apel.
I am a shadow of my former shadow
Offline
- Cholera, zapomniałem o nim. - Wzruszam lekko ramionami. - Znowu powiedzą kilka pierdół i po sprawie. - Macham ręką zbywająco.
Edgar jeszcze przez jakiś czas kuca przy grobie, po czym kładzie - jak zawsze - kwiaty i idziemy w stronę domu.
You take me to the edge, push me too far, watch me slip away holding on too hard.
Tell me why does everything that I love get taken away from me?
Offline
Siadam pod starą wierzbą i wyciągam paczkę pokruszonych herbatników. Moje dzisiejsze śniadanie. I obiad. Kolacja z resztą też. Wyciągam jeden większy kawałek i zaczynam skubać. Po chwili obok mnie siada mały ptaszek. Od razu rozpoznaje drozda i uśmiecham się szeroko. Kruszę ciastko w dłoni i podaje okruszki ptakowi.
There can be miracles
When you believe
Though hope is frail
It's hard to kill
Offline
Najciekawsza postać jaką mogłem przyjąć. Ale muszę się wczuć w rolę.
Wskakuje na dłoń chłopca i uskubnałem herbatnika.
- Dziękuję chłopcze - spojrzałem na niego małymi oczkami.
Jestem synem pierwszych ludzi, myślisz, że od tamtego czasu mam jeszcze jakieś uczucia...?
Offline
Aż podskoczyłem w miejscu - Ojej! Ty mówisz! - otworzyłem szeroko oczy
There can be miracles
When you believe
Though hope is frail
It's hard to kill
Offline
- Owszem, umiem. Nie jestem takim zwyczajnym drozdem... - wyjaśniłem i zeskoczyłem obok niego.
Jestem synem pierwszych ludzi, myślisz, że od tamtego czasu mam jeszcze jakieś uczucia...?
Offline
- Naprawdę? Jak masz na imię? Chcesz jeszcze herbatników? - pytam na jednym oddechu, całkowicie zapominając o głodzie
There can be miracles
When you believe
Though hope is frail
It's hard to kill
Offline
- Nazywam się Abel. A Ty? - umyślnie zapomniałem o herbatnikach.
Jestem synem pierwszych ludzi, myślisz, że od tamtego czasu mam jeszcze jakieś uczucia...?
Offline
- Abraham. Miło mi cię poznać. - uśmiechnąłem się i wyciągnąłem dłoń
There can be miracles
When you believe
Though hope is frail
It's hard to kill
Offline
Skrzydłem dotknąłem jego małej dłoni. No dobrze, przejdźmy do konkretów.
- Abrahamie, jesteś tutaj całkiem sam?
Jestem synem pierwszych ludzi, myślisz, że od tamtego czasu mam jeszcze jakieś uczucia...?
Offline
Kiwnąłem głową w milczeniu.
There can be miracles
When you believe
Though hope is frail
It's hard to kill
Offline
- Twoja mama nie żyje? - wiem o tym. Sam ją zabralem, ale mówię spokojny, kojącym tonem.
Jestem synem pierwszych ludzi, myślisz, że od tamtego czasu mam jeszcze jakieś uczucia...?
Offline
- Tak... - przygryzam wargę, a ciepła krew powoli sączy się do moich ust. Jakoś udaje mi się powstrzymać łzy.
There can be miracles
When you believe
Though hope is frail
It's hard to kill
Offline
Ehh on jest taki delikatny. Nigdy nie umiałem obchodzić się z takimi delikatnymi. Usiadłem mu na ramieniu.
- Nie martw się, Masz przecież tate...
Jestem synem pierwszych ludzi, myślisz, że od tamtego czasu mam jeszcze jakieś uczucia...?
Offline
Spojrzałem na niego zaskoczony - Mam...? - zapytałem z niedowierzaniem
There can be miracles
When you believe
Though hope is frail
It's hard to kill
Offline
Przekrzywiłem główkę.
- Nie wiedziałeś? Twój tata jest w tym mieście, w Centrum.
Jestem synem pierwszych ludzi, myślisz, że od tamtego czasu mam jeszcze jakieś uczucia...?
Offline
- Naprawdę? - spojrzałem w kierunku wielkiego muru dzielącego miasto
There can be miracles
When you believe
Though hope is frail
It's hard to kill
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna