Nie jesteś zalogowany na forum.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Idę po ciepłą wodę. Nalewam picie do kubka i nie minuta, a w okół zaczyna panować chaos. Zaczyna rozglądać.
Ratownicy pędzą w moją stronę, a dokładnie do namiotu za mną. Od razu podbiegam do rannego.
- Rana strzałowa w brzuch, przytomny - mówi jeden z nich. Wchodzimy do namiotu.
- Niech ktoś biegnie po doktora Whitehalla! - Nakazuje. Jeden z ubranych na czerwono mężczyzn wybiega z namiotu aby wykonać polecenie. Ratownicy kładą młodego mężczyznę na stole operacyjnym, a ja biegnę umyć ręce, założyć rękawiczki,maskę i fartuch.
Oddycham głęboko. Wszędzie jest pełno krwi.
Łapię nożyczki i zaczynam rozcinać koszulę aby sprawdzić jak dokładnie wygląda rana.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Gdy tylko spanikowany, młody ratownk po mnie przychodzi, od razu biegnę do sali... o ile można to tak nazwać.
Podciągam rękawy.
- Co się dzieje, Wando? - W momencie zadania przeze mnie pytania zauważam rannego.
I am a shadow of my former shadow
Offline
- Dostał kulą w brzuch i... - nie kończę bo mężczyzna zaczyna się rzucać i krzyczeć.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
On nie ma szans. Nie przeżyje tego. Ale nie mogę tak po prostu...
- Podaj mi coś przeciwbólowego - rzucam nerwowo i sam zaczynam zajmować się raną.
I am a shadow of my former shadow
Offline
Odchodzę od stołu i podchodzę do szklanej szafki. Zaczynam szukać leku ale nigdzie go... Mam!
Jednak gdy biorę ostatnie pudełko jakie znajduje się na półce okazuje się ono puste.
- Cholera. Skończył się! Ale może jest coś... - nie kończę zdania tylko skupiam się na szukaniu. Wszystko czego dotknę brudzi się krwią.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Szukaj dalej, Wanda! - Wołam, starając się zachować zimną krew.
Nie mogę go zostawić w takim stanie. Cholera, nie mogę! Chcę wyciągnąć kulę, ale jest zbyt głęboko, bym go nie uszkodził, gdy tak się rzuca.
I am a shadow of my former shadow
Offline
Za sobą słyszę jak Edgar siłuje się z mężczyzną.
Przeszukuje tą szafkę do końca, a kiedy nic w jej nie znajduję rzucam się do małej szafki z szufladami.
- Tu coś musi być... - mamroczę do siebie. Za dużo czasu mi to zajmuje, za dużo lecz w końcu znajduję buteleczkę. Biegnę do stołu z narzędziami.
- Jeszcze sekunda! - Łapię strzykawkę i napełniam ją przeciwbólowym lekarstwem.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Wanda! - Mówię podniesionym głosem.
Rozważam opcję uderzenia go w twarz, by zemdlał, lecz w tym momencie dzieje się coś, czego najbardziej się obawiałem. Mężczyzna w jednej chwili traci przytomność.
I am a shadow of my former shadow
Offline
Podbiegam z zastrzykiem do stołu. Mężczyzna się już nie rusza. Patrzę na twarz lekarza.
Odkładam strzykawkę. Biorę głęboki oddech.
- Nie żyje. - Oznajmiam choć chciałam o to zapytać. Ale po co...?
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Może jednak...
Podchodzę i sprawdzam mu tętno, choć wiem, że to bez sensu.
Opieram się o stół. Biorę głęboki wdech.
- Zapisz datę i godzinę zgonu. Resztę wypełnię później - mówię, nie podnosząc nadal głowy. Zerkam na mój kieszonkowy zegarek. - 12.04.
I am a shadow of my former shadow
Offline
Ściągam rękawiczki i maskę. Rzucam je na blat.
- Nawet się nie dowiedziałam jak się nazywał - mówię opanowanym głosem choć jestem zła.
Otwieram zeszyt i zapisuję pochyłym pismem:
młody mężczyzna, jasne włosy - rana postrzałowa w brzuch, duży krwotok zewnętrzny (najprawdopodobniej i wewnętrzny) - zgon 12:04
Odkładam długopis na bok.
- Coraz więcej takich przypadków. - Dudnię palcami o blat. - Z dnia na dzień - wzdycham.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Zabójcy nie próżnują. - Próbuję się uspokoić. - Przypomnij sobie apel na rocznicy upadku wielkiego buntu.
Krzywię się. Wielki tłum. Łatwa okazja do zabójstwa. To, ile osób wtedy próbowaliśmy odratować...
I am a shadow of my former shadow
Offline
Nic nie mówię. Sięgam po worek i pospiesznie zaczynam przykrywać ciało.
Na chwilę zamieram patrząc tępo na twarz zmarłego. Wygląda całkiem spokojnie. Jest dosyć blady bo stracił dużo krwi.
Nie wygląda jak by cierpiał przed śmiercią co jest wielkim kłamstwem.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Podnoszę głowę i idę przejrzeć zeszyt. Wanda miała rację. Z każdym miesiącem jest coraz więcej ofiar. Ręce lekko mi się trzęsą. Po tylu latach powinienem się już przyzwyczaić do umierających mi na stole pacjentów.
I am a shadow of my former shadow
Offline
W końcu zakrywam całe ciało.
Zrzucam z siebie zakrwawiony fartuch i sięgam po mój drugi - nieco czystszy od pierwszego.
- Nie zniosę tego więcej. Po co to robić? To takie bezsensu... - mamroczę pod nosem myjąc ręce. - Centrum nas wybija, choroba nas dziesiątkuje, a na dodatek zabijamy samych siebie! - podnoszę nieco głos. - To jakiś absurd.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Nic na to nie poradzisz, Wando - mówię spokojnym głosem. - Moglibyśmy próbować mordować po kolei członków gangów, jednak, czy w ten sposób byśmy się do nich nie upodobnili?
Zerkam na dziewczynę. Tyle w niej złości. Jest młoda. Jeszcze się nauczy, że z tym światem nie można dyskutować.
I am a shadow of my former shadow
Offline
Wzdycham bezradnie.
- Masz rację ale... - Sama nie wiem co powiedzieć. Nie mam żadnych argumentów. - No nieważne. - Zerkam w stronę stołu. - Równie dobrze mogłam ja tam leżeć - mówię pesymistycznie. - Albo ty - wzdycham po raz kolejny. - Po co my tu w ogóle jesteśmy?
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Żeby ratować ludzi - mówię najbardziej oczywistą rzecz. - W tych czasach nawet jak się nam uda uratować jedną osobę, będzie to naszym sukcesem.
Zastanawiam się przez chwilę.
- Zobacz, ile osób którym uratowaliśmy życie leży w sali obok. Gdyby nie to, co robimy, nie byłoby ich tutaj.
I am a shadow of my former shadow
Offline
Kręcę głową.
- Masz rację, przepraszam. - Przejeżdżam dłonią po twarzy. - Jestem na nogach od 5 rano i jedyne o czym marzę to napić się czegoś ciepłego i położyć spać. - Potrząsam głową. - A z resztą... - macham zbywając moje słowa ręką. - Trzeba wracać do pracy... - mruczę pod nosem.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Uśmiecham się łagodnie.
- Jeśli chcesz, wracaj do domu. Naprawdę dam sobie radę.
I am a shadow of my former shadow
Offline
Uśmiecham się pod nosem i łapię kubek z wodą, która zdążyła już ostygnąć.
- I wypaść z formy? - pytam nieco ironicznie. - O nie. - Upijam łyk wody i z powrotem odstawiam kubek. - Zostanę i poczekam, aż ktoś przyjdzie mnie zmienić. Ale dzięki za propozycję.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Śmieję się.
- Jak wolisz. Choć według mnie dzisiaj i tak zrobiłaś już wystarczająco dużo.
Rozglądam się. Tutaj już nic nie poradzimy.
- Pięć minut przerwy i zrobimy obchód? - Proponuję.
I am a shadow of my former shadow
Offline
- Pięć minut przerwy - powtarzam. - Jasne. - Uśmiecham się delikatnie. - To za chwilę się widzimy - mówiąc to wychodzę z namiotu.
Przyjemny wiatr owiewa moje gołe ramiona i spocony kark. Przymykam powieki i trwam w tej pozycji przez dłuższy czas...
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Droga do szpitala zajmuje nam trochę za dużo czasu. Co chwila któreś z nas się potyka.
Dochodzimy na miejsce. W naszą stronę biegnie Emma, jedna ze starszych pielęgniarek. Zamienia się ze mną.
- Idę do chirurgicznej - informuje mnie.
- A ja idę po doktora.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline