Nie jesteś zalogowany na forum.
- Dobra przyjemniaczku możesz się podnieść.- klepię go delikatnie po ramieniu.
Offline
- No wreszcie. - siadam
If I told you what I was,
Would you turn your back on me?
And if I seem dangerous,
Would you be scared?
Offline
Podchodzę do nich.
- I jak? Chris poskładany?
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Na razie poskładany, przyprowadź go jak znowu coś sobie zrobi.- uśmiecham się do Azraela a po chwili zwracam co Chrisa.- Nie trwało tak długo, starałam się jak najkrócej.- wzruszam ramionami.
Offline
- Wierzę na słowo. - ubieram się i wychodzę
If I told you what I was,
Would you turn your back on me?
And if I seem dangerous,
Would you be scared?
Offline
Uśmiecham się do Avery.
- Dziękuję - mówię i dołączam szybko do Chrisa.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Chris! Uważaj na siebie.Oboje uważajcie.- wołam za nimi i zabieram się sprzątanie.
Ostatnio edytowany przez Avery Harwell (2016-08-08 19:02:33)
Offline
Wchodzę do namiotu szpitala i zaczynam szukać jakiegokolwiek lekarza.
If I told you what I was,
Would you turn your back on me?
And if I seem dangerous,
Would you be scared?
Offline
Właśnie zaczęła mi się przerwa, idę w stronę jednego z namiotów gdy widzę Chrisa. Dziwne,raczej sam by tu nie przyszedł.- Cześć Chris, potrzebujesz czegoś?
Offline
- Ja nie bardzo. - mruczę - Azrael ma ospę, a ja się na tym nie znam. - mówię obojętnie
Ostatnio edytowany przez Christopher Cameron (2016-08-14 16:24:05)
If I told you what I was,
Would you turn your back on me?
And if I seem dangerous,
Would you be scared?
Offline
- Oj to nie dobrze.- krzywię się.- Wiesz na co jeszcze oprócz ospy choruje?- pytam i zaczynam pakować do podniszczonej walizki antybiotyki.
Offline
- Gruźlica, sądząc po kaszlu. - rzucam.
If I told you what I was,
Would you turn your back on me?
And if I seem dangerous,
Would you be scared?
Offline
Unoszę brwi.- Bardzo nie korzystna kombinacja.- mówię zmartwionym głosem.- Idę poszukać jakiegoś wolnego lekarza.- mówię i wychodzę szybkim krokiem z namiotu. Po chwili wracam.- Nie ma żadnego wolnego lekarza. A ja go tak nie zostawię.- kręcę głową i wrzucam co raz to kolejne rzeczy do walizki.- Gdzie on teraz jest i od jak dawna ma tą ospę?
Offline
- Jest u mnie. - przewracam oczami - A ospę ma najwyżej od wczoraj.
If I told you what I was,
Would you turn your back on me?
And if I seem dangerous,
Would you be scared?
Offline
- Muszę się tam jak najszybciej dostać i podać mu leki.- mówię poważnym tonem. Biorę małą walizkę i kieruję się w stronę wyjścia z namiotu.- Zaprowadź mnie tam.
Offline
Przewracam oczami, ale nie mam wyboru. - Nie będę czekał. - rzucam tylko i żwawym krokiem wychodzę z namiotu.
If I told you what I was,
Would you turn your back on me?
And if I seem dangerous,
Would you be scared?
Offline
Wzdycham tylko i wychodzę za nim. Miły jak zawsze.- Jak długo zajmie nam droga?
Offline
- Im więcej gadasz tym dłużej. - mówię opryskliwie
If I told you what I was,
Would you turn your back on me?
And if I seem dangerous,
Would you be scared?
Offline
- Próbowałeś być kiedyś miły?- marszczę brwi.
Offline
Nie odpowiadam. Ignoruje ją i przyspieszam.
If I told you what I was,
Would you turn your back on me?
And if I seem dangerous,
Would you be scared?
Offline
Wzdycham i doganiam go. Nie jest zbyt rozmowny jak widać.
Offline
Kiedy tylko reszta personelu szpitalnego opuszcza łóżko Wandy, pełen niepokoju podkradam się do niej. Siadam obok na taborecie obok niej i chwytam jej dłoń w swoje ręce i powoli zakreślam małe kółka. Nie wierzę, że do tego dopuściłem. To moja wina. To wszystko moja wina.
Spoglądam na jej bladą twarz i co chwilę coraz bardziej się nienawidzę. Jak mogłem na to pozwolić? Gdzie byłem kiedy to jej się stało?
Nie wiem ile spędzam czasu przy łóżku Wandy, ale pokrótce zasypiam.
Offline
W końcu nic mnie nie boli. Za to jest zimno. Przeraźliwie zimno. I to właśnie to, pomimo ogromnego zmęczenia, wybudza mnie ze snu. Nie mam jednak sił aby otworzyć oczy, a co dopiero otworzyć usta i poprosić o cokolwiek do okrycia. Nabieram łapczywego oddechu co okazuje się koszmarnym pomysłem bo ból wraca. Znów rozchodzi się po moim ciele i pali każdy centymetr mojego ciała. Kącikami oczu spływam mi parę łez. Delikatnie przesuwam dłonie ku górze aby zgiąć je w łokciach i wtedy czuję jak jedną z moich dłoni opuszcza ciepło. Czyjaś dłoń?
Próbuję otworzyć oczy. Uchylam powieki, a wtedy uderza mnie fala światła i od razu je zamykam.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Podnoszę głowę ku górze, kiedy to czuję ruch przy mojej dłoni. Ręka Wandy się poruszyła. Obudziła się. Niemal mam ochotę ją przytulić na ten widok.
- Wanda? Słyszysz mnie? - pytam, mimo iż wiem, że mnie słyszy. Ponownie przesuwam swoją dłoń na jej i ściskam lekko, dając znak, ze cały czas jestem.
Offline
Kaspar. On tu jest i siedzi obok. Obok mnie.
- Jesteś... Kretynem - wyduszam z siebie cichym i słabym głosem. Mam wrażenie, że dochodzi on z drugiego pokoju, a nie z mojego gardła. Nabieram drżącego oddechu i chcę powiedzieć coś jeszcze ale nie mam na to siły.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline