Nie jesteś zalogowany na forum.
Wchodzę do namiotu.
- Edgar, potrzebują cię na trójce. Ciężki przypadek - mówię łapiąc oddech.
Patrzę na pacjenta. Przez moją twarz przechodzi cień uśmiechu.
Doktor rzuca do mnie "zajmij się nim" i pospiesznie wychodzi.
- Chyba polubił pan szpital, panie Varn - rzucam i zakładam rękawiczki.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Kiwam głową.
- Oczywiście. - mówię, lecz zaraz się krzywię. Dziewczyna patrzy na mnie pytająco, a ja wzdycham. - Nie lubię szpitali. Ale ten ma coś w sobie... - zaczynam, lecz nie kończę. - Poważnie to wygląda? - wskazuję na ranę.
Offline
- Na pewno będzie się koszmarnie goić - marszczę nos. Biorę igłę i nitkę do ręki. - I znów muszę pana szyć - rzucam.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Prycham cicho.
- Sam się o to nie prosiłem Wando. - mówię trochę poddenerwowany, lecz później dodaję spokojniej - Doktor Whitehall powiedział, że będę miał problemy z chodzeniem. Jak duże one będą? - pytam. Chcę wiedzieć czy będę mógł przynajmniej dojść do drugiego pomieszczenia.
Offline
Przymykam lekko powieki. Biorę głęboki oddech i wracam do pracy.
- Czyli jesteśmy już na ty... Okej. - Przewracam oczami. - Skoro masz zamiar być częstym gościem - mówię przeciągle. - Nie mam pojęcia jak duże.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Unoszę brwi.
- A to nie byliśmy już wcześniej? - pytam.
Offline
- Nieważne... - mruczę pod nosem, skupiając się na zszywaniu. - A jak rany postrzałowe?
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
Kiwam głową.
- Już ich nie czuję, chyba się zagoiły. - mówię, cały czas patrząc na dziewczynę. - A co z lekami? Czy któryś z lekarzy pytał się skąd się wzięły?
Offline
- Po jednej z nocnych zmian zostawiłam je przy jednym z namiotów z pacjentami i dopilnowałam alby ktoś z personelu znalazł torbę. - Uśmiecham się pod nosem.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- To dobrze. Szpitalowi się przydadzą. A ty Wando zrobiłaś to o co cię prosiłem? - pytam, jednak widząc cienie pod oczami dziewczyny, znam odpowiedź.
Offline
- Spałam całe sześć godzin - mówię dosyć poważnie lecz na mojej twarzy pojawia się zarys uśmiechu. - Dużo się dzieje.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Wiem, że dużo się dzieje, ale to nie powód do przemęczania się - mówię. - Sama wiesz, że jest mało lekarzy, a jeśli będziesz się dalej tak przemęczać będzie jeszcze mniej. - dodaję. Wzdycham i odchylam głowę do tyłu. Od kiedy stałeś się taki rozmowny Varn?
Offline
Kręce głową.
- Nie można tracić cennego czasu na sen - mruczę pod nosem bardziej skupiona na pracy niż na rozmowie.
Jednym uchem wpada - drugim wypada.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Dlatego też stawiasz swoje życie nad innymi? - pytam spokojnie.
Offline
Kończę zszywanie i szukam gazy i bandaży.
- Mhm... - mruczę pod nosem nie słysząc jego słów.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Będziesz teraz udawać, że wykonujesz swoją pracę? Wando, okej, ale nie przemęczaj się zbytnio. Mogę się założyć, że nikt nie chciałby stracić takiego doktora, jak ty. - mówię powoli.
Offline
Nic nie mówiąc kładę gazę na szwach z dwóch stron i powoli i delikatnie zaczynam obdarowywać.
- Właściwie to kto ci to rozbił? - pytam udając, że nie słyszę jego poprzednich słów.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Napalona wariatka, która ma bzika na punkcie śmiania się i szczerzenia do ludzi. - wyjaśniam.
Offline
Gwiżdżę cicho pod nosem.
- No to nieźle... Ale wariatów jest sporo. A najgorsze jest chyba to, że nikt nich nie wyłapuje... - mówię dosyć cicho.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Zdecydowanie - mówię. - Idiotka strzeliła mnie strzałami! Moimi strzałami, po czym je ukradła. - wzdycham.
Offline
- Dałeś się okraść i na dodatek postrzelić własną bronią? Teraz wiem dlaczego tak często tu bywasz.
Kończę bandażować pierwszą nogę. Sięgam po kolejną gazę i bandaż.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Wiesz... Dziewczyn nie bije. - Mówię z przekąsem.
Offline
Zerkam na Kaspara.
- Dżentelmen. W tych czasach to nie popłaca.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline
- Wiem, ale... jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. - mówię niemalże szeptem.
- Myslisz, że jeszcze dzisiaj stąd wyjdę?
Offline
- O własnych nogach? - prycham. - Na pewno nie. A jeśli będziesz próbował przypniemy cię pasami do łóżka - rzucam mu surowe spojrzenie.
W ciszy samotności, słychać tylko głuche bicie serca…
Offline