Nie jesteś zalogowany na forum.
[tu wstaw zdjęcie]
DOM MA OKNA, DRZWI I POKOJE :') A W POKOJACH SĄ MEBLE I TAKIE TAM INNE:')
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Leżę na kanapie pod kocem, a Leo siedzi w swoim pokoju.
Słyszę pukanie do drzwi. Kto to może być? Powoli wstaję i otwieram je.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Ha, tego się nie spodziewałaś, co? - Mówię, zamiast się przywitać. Kącik ust mi drga. - Cześć, Elie.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Zaskoczona patrzę na chłopaka.
- Joel... - mruczę pod nosem i otwieram szerzej drzwi aby go wpuścić do domu. - Cześć.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Wchodzę do środka i zdejmuję buty.
- Słyszałem, że miałaś umm... Ciekawa rozmowe - mówię.
W kuchni zauważam babcie Penelope. Uśmiecham się i lekko kłaniam.
- Dzień dobry pani Parks - witam się.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Witaj, kochany! - mówi babcia pogodnie podchodząc nieco bliżej. - Zrobię wam herbaty? - patrzy na mnie pytająco po czym mówi teatralnym szeptem. - Nela się troszkę podziębiła.
Kręcę głową z lekkim uśmiechem.
- Lekkomyślność czasem boli - mruczę cicho.
Babcia jest taka pełna życia.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Łej. - Wzdycham. - Musiało mnie nie być na warcie skoro się przeziębiła. Obiecuję, że przy mnie będzie nosiła po 10 swetrów. - Uśmiecham się pogodnie do pani Parks po czym przenoszę wzrok na Elie.
- Słyszałaś? Będziesz małym, uroczym bałwankiem. - Mam ochotę się roześmiać, gdy sobie to wyobrażam.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Babcia ze śmiechem wraca do kuchni za to ja czerwienieje. Odwracam się na pięcie i idę w stronę kanapy.
- "Będziesz małym, uroczym bałwankiem" - powtarzam jego słowa pod nosem. - Miło cię widzieć, Joel - dodaje z nutą sarkazmu w głosie.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Ciebie również, Elie - mówię ze śmiechem i siadam na kanapę. Troszkę poważnieję. - Serio pytałem o tę rozmowę. Podobno Boucher cię dopadła.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Siadam na kanapie i owijam się ciasno kocem.
- Um - wzdycham. Milczę przez chwilę. - W sumie - wzruszam ramionami - nic takiego się nie stało...
Nie kłamię. Jedynie... Naciągam trochę fakty.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Marszczę brwi.
- Boucher dopadła kogoś na kim mi zależy i nic się nie stało? - Unoszę jedną brew sceptycznie. - Przepraszam, ale jakoś śmiem w to wątpić.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Ubzdurała sobie, że jesteśmy parą - mówię szybko. Przez chwilę milczę przyglądam się chłopakowi. - I chyba dosyć mocno w to wierzy...
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
W zamyśleniu kiwam głową.
- No tak. Też mnie o to wypytywała. - Przewracam oczami. - Nie ma własnego życia, więc interesuje się cudzym. Nie ma co się nią przejmować.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Również kiwam głową.
- Też tak myślę... - przygryzam wargę. - W sumie mogłam skończyć tą rozmowę na "czy mogę się dosiąść?" - mówię cicho. Chowam się pod kocem i opieram głowę na ramieniu Joela. - Boże... Mam dwadzieścia lat, a zachowuje się jak piętnastolatka z syndromem trzęsącej się starszej siostry - śmieje się z siebie lecz pobrzmiewa w tym smutek.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Już z automatu obejmuję ją ręką.
- Przesadzasz. Mogłaś skończyć rozmowę, ale nie jesteś suką jak ona. - przechylam lekko głowę. - A co do tamtego... Trzęsiesz się, bo musisz. I to normalne.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Nie to nie jest normalne. Wiem, że Leo... - nie kończę bo przerywa mi głos staruszki.
- Macie jeszcze ciasteczka czekoladowe. Piekłam dziś rano - mówi babcia. Słyszę brzdęk tacy stawianej na stoliczku.
Wychylam głowę zza koca. Posyłam kobiecie ciepły uśmiech.
- Dzięki babciu.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Uśmiecham się szeroko.
- Ciastka babci Parks! - Nachylam się i biorę na kolana całą tacę. - Dziękujemy.
Biorę jedno ciastko do ust.
- Ezra też tak panikował - mówię z pełnymi ustami. - Więc to raczej normalne u starszego rodzenstwa.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- To ja nie przeszkadzam - rzuca babcia i odchodzi.
Zabieram jedno ciastko z talerza ale nie zjadam tylko przyglądam się mu.
- Ezra nie miał powodów do martwienia się - mówię prawie szeptem. Boje się w ogóle zaczynać temat o jego bracie.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Unoszę lekko brew. W tym domu nawe przy tym temacie czuję się zrelaksowany.
-Znasz mnie tak długo i tak myślisz? - Kącik ust mi drga. - W sumie byście się dogadali. Oboje macie powalone rodzeństwo.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Szturcham go łokciem w bok.
- No proszę cię... - mruczę i zjadam ciastko.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Takie są fakty! - Śmieję się. Cholera, uwielbiam ten dom. - Bez urazy dla Leo.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Wzdycham.
- Boje się, że babcia w końcu się dowie o tych jego wybrykach - mówię nieco załamana. - Wiem, że powinnam jej powiedzieć ale... Po prostu nie chcę jej denerwować. Choć teraz coraz częściej myślę nad powiedzeniem jej... Leo wariuje - żalę się. - Brakuje tu męskiej ręki - burczę pod nosem ale na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Ja bym się nim zajął, ale to chyba nie jest dobry pomysł. - Drapię się po głowię. - Czy ja wiem... może powiedzenie jej o wszystkim byłoby dobrym pomysłem. Dla jego dobra oczywiście.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Dla jego dobra, dla jego dobra - powtarzam się. - Szlajał się gdzieś więc kazałam mu siedzieć w pokoju. No i siedział... Znaczy tak mi się wydawało, dopóki wczoraj nie dostałam kolejnego telefonu z komendy. Wiesz co zrobił? Poszli całą paczką i ubzdurali sobie, że chcą się przedostać do Przedmieść! - Zagryzam wargę i znów zakopuje się pod koc. - On skończy jako kryminalista - mówię niewyraźnie, nawet nie wiem czy Joel to usłyszał.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Nie skończy - mówię szeptem i obejmuję ją jedną ręką. - Mogę z nim porozmawiać, jeśli chcesz.
Przedmieścia... Dzieciak nie wie, w co się pakuje.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline