Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna
Odkrywam się i sięgam po herbatę.
Milczę przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad jego słowami.
- Dzięki ale chyba będę musiała usiąść i wyciągnąć w końcu jakieś konsekwencje bo na razie wszystko mu odpuszczam - milknę.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Nie znoszę słów "wyciągać konsekwencje". Nienawidzę.
Kiwam głową, milcząc przez chwilę.
- No tak. Młody musi nauczyć się, jak ma się zachowywać.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- A co u ciebie? Skąd się dowiedziałeś o mojej miłej pogawędce z Halley? - pytam zmieniając temat.
Uśmiecham się lekko i upijam łyk z kubka.
- Szlag... - mruczę i odstawiam kubek. - Gorące - marszczę nos. Oparzyłam sobie język.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Prycham.
- Bo sam miałem z nią pogawędkę. Dopadła mnie w parku. - Przewracam oczami. - Widać, że szuka tylko atencji, bo jak się nie wściekałem, wyglądała, jakby chciała wyjść z siebie.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Śmieje się cicho.
- Nudzi się - żartuję i sięgam po ciastko. - Za to ma całkiem miłą siostrę... Albo siostrę, która jest świetną aktorką - mówię nieco niepewnie.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Nie znam. Chyba ją ukrywają. A ja nie gadam z dziećmi rządzących.
Bawię się bransoletką na nadgarstku.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Hmm... - zerkam na Joela. - A myślałam, że ty znasz wszystkich i wszyscy znają ciebie - posyłam mu rozbawiony uśmiech.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Kącik ust mi drga.
- Bo znam. Ale o niej wiem tylko jak się nazywa, bo matka nie przyprowadza ją na spotkania. - Marszczę lekko brwi. - Elie?
Dziewczyna spogląda na mnie pytająco, a ja robię oczy, jak kotek ze "Shreka".
- Masz może te dobre żelki?
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Parskam śmiechem.
- Chyba mam - odpowiadam rozbawiona i wstaję z kanapy. - Ale ostatnim razem wyjadłeś ich dosyć sporo więc nic nie obiecuję - kręce głową z uśmiechem.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Wiem, że się podzielisz. Uwielbiasz mnie - mówię z pewnością w głosie, choć tak naprawdę nie mówię tego na poważnie.
Opieram się bardziej na kanapie i zaczynam bębnić palcami o poduszkę, czekając na Penelope.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Szybko idę do kuchni i zdziwiona zauważam, że babci już w niej nie ma. Wzruszam ramionami i zaczynam szperać po półkach. W końcu znajduję paczkę i wracam do salonu.
Rzucam żelkami prosto w twarz Joela.
- Upss... Niechcący... - chichoczę. - Te żelki lecą na ciebie - dodaję i roześmiana siadam obok chłopaka.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Unoszę brew, patrząc na Elie, która rzuciła we mnie żelkami, po czym podnoszę pakunek z kolan. Patrzę na niego z udawaną czułością.
- Żelki, też na was lecę - wyznaję, po czym otwieram paczuszkę i wrzucam całą garść misiożelków do ust na raz. - Niestety muszę was zabić - bełkoczę z pełnymi ustami.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Zwijam się ze śmiechu na kanapie. Z trudem łapię powietrze.
- Czasem wydaje mi się... Że nie masz dwudziestu paru lat... Tylko dziesięć - mówię z trudem. Łapie się za brzuch i przyciskam policzek do poduszki.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
- Wypraszam sobie... - Pakuję sobie kolejną garść do ust. - Jedenaście.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Po moich policzkach spływa parę łez. Potrzebuję chwili aby się jakoś ogarnąć.
- Niech ci będzie, jedenastolatku - mówię podkreślając ostatnie słowo. Podnoszę się do pozycji siedzącej i wyciągam rękę w stronę paczki. - Daj parę bo zaraz wszystko zjesz, żelkożerco.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Przytulam paczuszkę.
- Ja. Je. KOCHAM. Nie próbuj nas rozdzielać - mówię urażonym tonem.
Zaraz jednak zwijam paczuszkę i rzucam je w Elie. Jej też trafiają w twarz.
- Przepraszam. Przez przypadek.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- No jasne.. Przez przypadek - mówię podnosząc żelki. Zjadam kilka i na zapas wyciągam z paczki parę. Odrzucam żelki do Joela.
Słyszę tupanie. Odwracam się i widzę jak Leo schodzi po schodach ze słuchawkami w uszach.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Przykładam palec do ust, by uciszyć Elie, po czym łapię za jedną z poduszek i celuję w stronę Leo. Poduszka koziołkuje w powietrzu i w końcu trafia tam, gdzie chciałem, czyli w głowę chłopaka, zrzucając jednocześnie jedną z jego słuchawek.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- EJ NO CO TO?! - krzyczy zdezorientowany chłopak.
- Dzień dobry się mówi - parskam śmiechem patrząc na niego.
- Zabawne - burczy zniesmaczony. Łapie poduszkę i odrzuca w naszą stronę. - Weźcie się migdalcie gdzie indziej. - Zakłada słuchawki i idzie do kuchni.
Przygryzam wargę.
- Nie wychodził od wczoraj z domu i jest wielce obrażony - wyjaśniam krótko.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Przechylam lekko głowę.
- Czemu nie wychodził z domu? Zabroniłaś mu?
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Pstrykam palcami przed twarzą.
- Joel... Czy ty mnie słuchasz czy tylko kiedy załącza mi się tryb jęczenia ty się wyłączasz? Leo..? Telefon z policji..? Przedmieścia..? Koledzy..? - Zwieszam ramiona. - Coś ci to mówi? - dopytuję. - Po co ja się w ogóle produkuję... Równie dobrze mogę pogadać ze ścianą albo z tymi twoimi żelkami.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Przewracam oczami.
- Mówiłaś o tym. Ale mówiłaś tylko, ze musisz "wyciągać konsekwencje". - Brr... Znowu to słowo. - Nie mówiłaś, że już dałaś mu karę. - Kąciki ust mi drgają. - Patrzenie na to, jak rozmawiasz z żelkami, byłoby ciekawym doświadczeniem.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
Trącam go ręką w ramię.
- Joel, skup się - nakazuje mi choć uśmiech nie znika z mojej twarzy. Biorę głęboki oddech, raz zerkam w stronę kuchni. - To nie ja tylko policja. Kazali go przetrzymać w domu tydzień. Tak samo jak pozostałych, zagrozili nawet aresztem domowym.
Kładę dłonie na kolana i przyglądam się moim palcom.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Marszczę lekko brwi.
- Leo! - Wołam, a gdy nie przychodzi, drę się jeszcze głośniej. - MŁODY, CHODŹ TU.
Goddamn right, you should be scared of me
Who is in control?
Offline
- Joel co ty... - nie kończę bo z kuchni wyłania się mój brat.
Trzyma w ręku kubek z czymś parującym i patrzy na nas pytająco. To na mnie to na Joela.
Deszcz jest jak kamuflaż... Można ukryć w nim łzy.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna