Nie jesteś zalogowany na forum.
- Albo bardzo dobry. Zależy od punktu widzenia - dorzuciłem weselszym tonem. - Gdzie mieszkasz?
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Blok za... tamtymi stoiskami. - Wskazuję palcem. - Chyba nikogo nie będzie tam w nocy...
Offline
- Luzik. Podprowadzę Cię i sam znikam do siebie - westchnąłem. - Możesz korzystać z domku w lesie, ale zostwa mi moją broń i jej nie ruszaj - zaznaczam twardo.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Ufasz mi? - marszczę brwi, zastanawiając się.
Ten dzień był długi.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Ufny ze mnie człowiek, co poradzić. Zresztą... nie mam już komu ufać. Muszę poszerzyć trochę listę zaufanych osób, przynajmniej do dwóch - westchnąłem.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Bylebyś się nie zawiódł. - Jesteśmy coraz bliżej.
Słyszę jakieś odgłosy, ale nie są one znajome. Wyciągam na wszelki wypadek pistolet. Mimo, że nienawidzę chodzić nocą po mieście to z drugą osobą zawsze jest raźniej.
- Nienawidzę tych gości. - Mówię cicho i wywracam oczami, gdy zbliżamy się do bloku.
Offline
- Spokojnie. Znam zapewnę więcej sposobów na zabicie niż wiek, którego dożyję - zaśmiałem sie sucho.
Mijamy jakichś gości w ciemnej uliczce, którzy robią... na pewno takich rzeczy nie robi się na ulicy. Mijamy ich szybko.
- Boże, moje oczy... od tego są łóżka... - jęknałem tracąc wiarę w ludzi.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Ugh. - Kręcę głową, próbując jakoś przestać słyszeć te dźwięki dochodzące z ulicy. - Bylebyś nie musiał tamtędy wracać. - Dochodzimy do stoiska, które znajduje się tuż obok bloku. - No to... dalej sobie chyba poradzę. Dzięki za... odprowadzenie.
Offline
Uśmiechnąłem się słabo.
- Luzik. Nie mógłbym pozwolić ci wracać samej skoro się strachasz. Siostra trochę mnie jednak wychowała - wzruszam ramionami.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Ej, nie stracham. Po prostu... nie lubię chodzić sama w nocy, to wszystko. - Mówię z pewnością. - Uważaj na siebie w drodze do domu.
Offline
Wyszczerzyłem się.
- Martwisz się o złodziejaszka? - unosze brwi.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Martwić? O osobę, która chciała mnie okraść? - również uniosłam brwi. - Może. Chociaż sam mówiłeś, że dasz sobie radę.
Offline
- Faktycznie dam. Ale to miłe, że mi życzysz powodzenia - uśmiechnąłem się spokojniej. - No dobrze, Królowo Margo, chyba muszę ruszać. Skoro idę na około... - skrzywiłem się na wspomnienie tamego zaułka... brrr nie dziękuję. - A, no i mam coś dla Ciebie... A raczej twojej mamy - otworzyłem chlebak i wyciągnąłem z niego lek, który zabrałem kiedyś Chrisowi. - Jest bardzo mocny, ale działa na długo - wyjaśniłem. - Taki prezent na przeprosiny.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Zastanawiam się co powiedzieć. Nie mam pojęcia.
- Na pewno się ucieszy, ale... - przegryzam wargę. Ten lek na pewno by pomógł. - A co z twoją kuzynką? Nie będzie jej w niczym potrzebny?
Offline
Kręcę głową.
- To tak trochę... Z moich osobowych zapasów... - bo wiesz, że ta gruźlica Cię zabije. Musisz zacząć się leczyć, a nie rozdajesz leki potrzebującym. - Mam nadzieję, że pomogą - cofnąłem się. - To cześć Królowo Margo - pomachałem jej i zacząłem się oddalać.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Zaraz, ale... - nie zdążyłam go zapytać, bo tak szybko odbiegł.
A jeśli sam ich potrzebował? Co prawda nie wspominał nic o chorobie, ale mogła być naprawdę poważna. Zła na siebie, popędziłam klatką do góry. Mama już spała na kanapie, więc ja wzięłam zniszczoną karimatę i stary koc, a potem położyłam się obok. I tak wiedziałam, że nie zasnę, ale zawsze mogłam spróbować.
Offline
Macham nogami siedzą w domku. Bez czekania na Margo postanawiam zacząć ćwiczenia. Schodzę na ziemię i pod domkiem gdzie przygotowałem swoją strzelnicę i zaczynam strzelać na szybkość i wymieniać magazynki. Zaraz jednak kończę - powinienem oszczędzać magazynki...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Trochę spóźniona wchodzę do lasu. Jedyne czego się obawiam, to że ktoś nas zobaczy. Cholerni zabójcy. Albo... Ten barman... Mam tylko nadzieję, że nic nie powie. Trzymając w ręku pistolet zbliżam się do domku na drzewie. Słyszę strzały, ale to... Chyba Azrael. To musi być Azrael. Po paru minutach jestem już na miejscu.
- Wystraszyłeś mnie. - Marszczę brwi, gdy go widzę.
Offline
Odwróciłem się i zmarszczyłem brwi.
- Wystraszyłem? Co znów zrobiłem? - spytałem zabezpieczając broń.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Strzały. Myślałam... Że ktoś tu jest oprócz nas. - Kręcę głową. - Wiesz, zabójcy i reszta. Ale to na szczęście ty.
Offline
Uśmiechnąłem się.
- Miło to słyszeć - zachichotałem. - Spokojnie, zabójcy ostatnio rzadko mnie zaczepiają - zapewniłem. Nic dziwnego, jak kilka tygodni byłem skrzydłowym jednego z najlepszych zabójców w branży. Byłem, bo teraz Chris...
Otrząsnąłem się.
- To jak? Postrzelasz? - pytam wskazując proste tarcze które narysowałem węglem z ogniska.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Kiwam głową. Zaciskam ręce na broni, a palec na spuście. Zaczynam strzelać. Raz - trafia gdzieś na koniec koła. Dwa - trafia ponad koło. Trzy - trafia blisko środka.
- I... Jak jest? - pytam, spoglądając na tarczę.
Offline
Mruże oczy.
- Ahm... Wiesz, nie jest najlepiej. Choć przeciwnik może się przestrzaszyć samych strzałów - wzruszyłem ramionami. - Wiesz, sztuka to rozluźnienie. Skupienie na tarczy i rozluźnienie zarazem. Palec na spuście, prawie od niechcecienia, ale gdy strzelasz, nie widzisz miejsca gdzie masz trafić, tylko tor lot pocisku. - Podnoszę rękę z bronią i oddaje jeden strzał. Celny.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Pewnie masz rację. - Stwierdzam, celując kolejny raz. - Sam uczyłeś się strzelać?
Offline
- Siostra mnie nauczyła. Potem jeden farmer u którego pracowałem, nauczył mnie strzelać do wilków i innych drapieżników, a także do złodziei na jego farmie - wyjaśniłem. - Potem uczyłem się u płatnego zabójcy... I dużo ćwiczyłem - dodałem ze skromnym uśmiechem.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline