Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3
Podniosłem głowę.
- Dzięki... Wierzę wierzę - śmieje się bez cienia radości. - Ciszę się, że żyjesz...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Uśmiecham się niepewnie.
- Oboje żyjemy. A to już jest coś. - Zdejmuję rękę z ramienia chłopaka. - Chciałabym za kilka lat, gdy będziemy już dorośli, żeby też tak było. A nawet... lepiej.
Offline
Marszcze brwi niepewny, nadal trochę nieprzytomny po ilości tabletek nasennych.
- Tak... Jasne, że będziemy się przyjaźnić... Pamiętasz? Mam zdobyć dla nas serum... - uśmiecham się słabo.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Gdy wyzdrowiejesz. - Zauważam. - I... tego się trzymajmy. Serce Quentina trochę zaczeka.
Offline
- Taa... niech cieszy się ostatnimi uderzeniami... - parsknąłem i spojrzałem na Margo z krzywym uśmiechem. - Dzięki... że żyjesz i nie dasz się zabić...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Uśmiecham się szczerze.
- Pamiętaj, nie dam się zabić. Choćby... nie wiem co. - Odpowiadam pewnie. - Jest jeszcze dużo rzeczy do zrobienia na świecie.
Offline
- Mhm... postaram się... - zaciskam usta i odwracam wzrok. - Ale liczy się, że inni żyją... nie chce by kolejne osoby umierały... za wiele osób już umarło...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- I dalej tak będzie. Ale może się zmienić. - Czy śmierć Quentina coś zmieni? A jeśli na jego miejsce przyjdzie ktoś jeszcze gorszy? - Nie wiem czy na razie jesteśmy w stanie coś zmienić. Ale może za parę lat... owszem. Spotkałam niedawno, pewnego mężczyznę, który powiedział mi, że Insolitam naprawdę było kiedyś inne. To budzi małą nadzieję.
Offline
- Wierzysz? To chyba dobrze... - przetarłem kark. - Za parę lat... może już nie będzie trzeba niczego zmieniać? - westchnąłem.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Może za parę lat, Insolitam będzie miastem z normalnymi budynkami i nie zabijającymi się ludźmi? - rzucam. - A ty... wierzysz?
Offline
Wzruszam ramionami.
- Nie... nie wiem... ważne, by wszyscy którzy są dla mnie ważni... dożyli do tej szczęśliwej przyszłości, w której mieszkamy w Centrum...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Centrum. - Mruczę pod nosem. - Nareszcie tam być i przestać uważać na strażników. Cud. Kiedyś się tam dostaniemy. I będziemy chodzić po ulicach nie martwiąc się, że ktoś będzie chciał nas zestrzelić. Chociaż to... marzenia.
Offline
Kwiam głową.
- Będziemy wiecznie młodzi i piękni i będziemy mieszkali po sąsiedzku... chcę mieć psa, to będziemy go wyprowadzać! - staram się być wesoły, a ulga z faktu, że Margo żyje, jest mi tylko łatwiej.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Uśmiech mi się zmniejsza.
- Wiesz... jakoś, nie mam zbytniego zaufania do psów. - Mówię. - Są niebezpieczne.
Offline
- Hmm takiego małego - Zaśmiałem się. - Albo kota. Jeszcze nie wiem. Na pewno jakieś małe stworzonko... sam nie wiem. Mam czasu a czasu...
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Niby tak... ale zawsze lepiej jest wszystko zaplanować. Większe prawdopodobieństwo, że się uda. - Wzruszam ramionami. - Chociaż taki mały kociak... chyba nie sprawiałby kłopotów. - Zastanawiam się.
Offline
Zaśmiałem się trochę weselszy.
- Muszę wracać do szpitala, mogą mnie tam potrzebować... - westchnąłem patrząc na Królową Margo.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
Kiwam głową.
- Skoro musisz... to... dalej umowa niezmienna? Widzimy się za miesiąc? - pytam.
Offline
- Oczywiście. Zdrowy, ze szczepionkami i sercem Moreau w ręku - uśmiechnąłem się. - Chyba, że któreś z nas będzie się musiało upewnić, że drugie żyje - dodałem rozbawiony.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Szpital bywa zdradliwy. - Stwierdzam, uśmiechając się krzywo. - Zobaczymy jak będzie. Na razie, śmierć nas chyba nie lubi.
Offline
- I niech tak zostanie. Mam nadzieję, już nie widzieć zwłok podobnych do ciebie... - westchnąłem. - Do zobaczenia Królowo Margo - ukłoniłem się przesadnie i powoli zacząłem schodzić po schodach.
Szczęście robi dobrze ciału, ale to smutek rozwija siłę umysłu...
Offline
- Do zobaczenia... - wymamrotałam. Wyszłam na chwilę na klatkę schodową i patrzyłam jak idzie. - Uważaj na siebie. - Powiedziałam już znacznie ciszej i wróciłam do pokoju.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3